Ależ pudło Pajor w Lidze Mistrzyń! To była pusta bramka. Barcelona na kolanach

3 godzin temu
Zdjęcie: Screen z TV


Sensacja stała się faktem! FC Barcelona, a więc obrończynie tytułu przegrały 0:2 z Manchesterem City w 1. kolejce Ligi Mistrzyń. Nie pomogła choćby Ewa Pajor. Polka była mało widoczna, szczególnie w pierwszej połowie, podobnie jak i cała katalońska ekipa. Wypracowała tylko jedną dogodną akcję, ale niestety jej nie wykorzystała. Dopiero w drugiej połowie obraz gry nieco się zmienił, Barcelona zaczęła dochodzić do głosu, ale do wyrównania nie doprowadziła. Co więcej, straciła niespodziewanie kolejną bramkę.
Ewa Pajor ma za sobą kapitalne występy w VfL Wolfsburg. Spędziła tam aż 10 lat, po drodze wielokrotnie sięgając po mistrzostwo i puchar Niemiec. Co więcej, niemal za każdym razem była czołową postacią drużyny. Nic więc dziwnego, iż zaowocowało to nie tylko nominacją do Złotej Piłki, ale i letnim transferem do FC Barcelony. I w katalońskiej ekipie Polka odnalazła się bardzo szybko. Sześć bramek, jedna asysta i prowadzenie w klasyfikacji strzelczyń - te statystyki mówią same za siebie. Kibice liczyli, iż i w środowy wieczór nasza rodaczka da kolejny pokaz mocy.


REKLAMA


Zobacz wideo Sensacyjne powołanie Probierza! "Dowiedziałem się z internetu"


Szok i niedowierzanie w pierwszej połowie. Manchester zdominował Barcelonę
Tego dnia FC Barcelona rozpoczęła rywalizację w Lidze Mistrzyń. Pierwsze starcie zagrała na wyjeździe i od razu trafiła na mocnego rywala - Manchester City. Dodatkowo musiała grać na terenie przeciwniczek, ale to koleżanki Pajor, jak i sama Polka były faworytkami do wygranej.
Nasza rodaczka była aktywna od początku. Choć nie miała zbyt wielu kontaktów z piłką, to wywierała duży pressing na rywalkach i utrudniała im rozgrywanie. Zachęcała do tego też koleżanki, ale te niekoniecznie stosowały się do jej rad. I to było widać na murawie.
Pierwszą, niemal stuprocentową okazję miały gospodynie. W 17. minucie kapitalne dośrodkowanie w pole karne otrzymała Lauren Hemp, pozostało jej jedynie dołożyć nogę. I uderzyła futbolówkę, ale nie dość, iż za lekko, to jeszcze udaną interwencję zaliczyła bramkarka Barcelony. Chwilę później okazje do wyrównania miała Pajor. Bramkarka Manchesteru wyszła za daleko od bramki, nie opanowała piłki, co Polka wykorzystała niemal natychmiast. Wślizgiem odebrała ją rywalce i znalazła się z piłką przed pustą bramką. Oddała strzał, ale bohatersko z linii wybiła ją Alexandri Lopez. I była to jedna z nielicznych szans gościń, bo w kolejnych minutach to właśnie Manchester dochodził coraz częściej do głosu i się nakręcał.


W 23. minucie kapitalną okazję miała Khadija Shaw, ale znów Cata Coll popisała się skuteczną obroną. Jeszcze lepiej poradziła sobie w 28. minucie z dośrodkowaniem Hemp. W 36. minucie musiała jednak skapitulować. Na zamieszaniu w polu karnym skorzystała Naomi Layzell i trafiła do siatki, wyprowadzając Manchester na prowadzenie.


- City wygląda tak, jak Barcelona wygląda zazwyczaj. Próbuje odebrać największe atuty rywalkom. I to gospodynie robią wielokrotnie udanie. A gościnie są stłamszone - podkreślali zdziwieni komentatorzy. Piłkarki z Katalonii popełniały sporo błędów, z czego rywalki korzystały. W pierwszej połowie na palcach jednej ręki można by było policzyć dobre akcje Barcelony. Tych Manchester miał sporo na koncie. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się sporą sensację i prowadzeniem gospodyń.


Barcelona była blisko, ale nie odwróciła losów rywalizacji. Na dodatek otrzymała kolejny cios
Po przerwie w końcu obraz gry nieco się zmienił. Barcelona zaczęła mocniej naciskać. - Rozkręca się ewidentnie - podkreślali komentatorzy. Dobre okazje miały zarówno Graham, jak i Alexia Putellas. Co więcej, w końcu katalońska drużyna zaczęła dobrze funkcjonować w pressingu i zmuszać przeciwniczki do nerwowej gry. To przynosiło efekt. Manchester zaczął się bowiem gubić. Tylko iż i takich szans Barcelona nie potrafiła wykorzystać.
A jak mawia stare porzekadło: "niewykorzystane okazje lubią się mścić". I znalazło to odzwierciedlenie na tablicy wyników. W 77. minucie Layzell posłała kapitalne podanie do Shaw, a ta wybiegła sam na sam z bramkarką. Minęła ją, oszukała jedną z obrończyń i wbiła piłkę do pustej siatki. Tym samym podwyższyła prowadzenie na 2:0.
Więcej goli ostatecznie nie padło, choć Barcelona walczyła do samego końca. Na dodatek w ostatnich minutach miała przewagę - kontuzji doznała Layzell, a trener nie miał już możliwości dokonania zmiany.


Manchester City - FC Barcelona 2:0
Obrończynie tytułu poniosły porażkę na start rywalizacji. Zajmują trzecią lokatę w grupie D. Pozycję wyżej znajdują się piłkarki Manchesteru z dorobkiem trzech punktów. Tyle samo "oczek" na koncie mają liderki, a więc zawodniczki Hammarby Fotboll, które wygrały 2:0 z SKN St. Polten. Kolejny mecz w europejskich pucharach Barcelona rozegra już w środę 16 października.
Idź do oryginalnego materiału