Ależ popis Hurkacza przed Roland Garros! "Chwilo trwaj"! Godzina i po sprawie

8 godzin temu
Tak jest! Hubert Hurkacz w ćwierćfinale ATP 250 w Genewie! W środowe popołudnie Polak dość pewnie rozprawił się z niżej notowanym Arthurem Rinderknechem. Choć na początku wpadł w tarapaty i musiał bronić break pointów, to wyszedł z opałów perfekcyjnie i zaczął nadawać ton rywalizacji. Poprawił się w polu serwisowym i po raz kolejny pokazał, iż to jego wielki atut. Ostatecznie wygrał 6:4, 6:1.
Wydaje się, iż Hubert Hurkacz wraca na adekwatnie tory. Choć po miesięcznej przerwie nie porwał publiczności w Madrycie, bo odpadł już po pierwszym spotkaniu, to w Rzymie poradził sobie zdecydowanie lepiej. Dowód? Dotarł do ćwierćfinału turnieju. Tam uległ Tommy'emu Paulowi, ale nie poddał się bez walki i stoczył zacięty pojedynek.


REKLAMA


Zobacz wideo Daria Abramowicz wciąż pomaga Idze Świątek? Ferszter: Powinna się wytłumaczyć przed dziennikarzami


Teraz rywalizuje w ATP 250 w Genewie, turnieju, który jest dla niego ostatnim sprawdzianem przed wielkoszlemowym Rolandem Garrosem. I zmagania rozpoczął znakomicie, bo od pewnego zwycięstwa nad Arthurem Cazauxem - 6:3, 6:4. W środę czekało go większe wyzwanie.
Hubert Hurkacz wpadł w tarapaty, ale wybrnął z nich po mistrzowsku. Pierwsza partia na konto Polaka
Tego dnia Hurkacz mierzył się w 1/8 finału z Arthurem Rinderknechem. Polak był faworytem tego starcia. Nie dość, iż znajduje się wyżej w rankingu - jest 31., a rywal 72. - to prowadzi też w bilansie bezpośrednich spotkań. Jak dotąd panowie grali ze sobą trzykrotnie i za każdym razem górą był nasz rodak.


Na kort tenisiści weszli ze sporym opóźnieniem. Wszystko przez opady deszczu. Dość nerwowo ten mecz rozpoczął Hurkacz, bo już w trzecim gemie przeciwnik miał aż trzy szanse, by go przełamać. Polak zachował jednak spokój i w decydujących momentach skutecznie odpowiedział na ataki, m.in. asem serwisowym, dzięki czemu utrzymał podanie.
I w kolejnych minutach większych problemów przy własnym gemach nie miał. Serwował precyzyjnie, podobnie zresztą jak i rywal. Dlatego też gra była bardzo wyrównana. Dopiero w 10. gemie pojawiła się kolejna szansa na przełamanie. Tym razem stanął przed nią Hurkacz. Polak podobnie jak i rywal miał kłopot, by postawić kropkę nad "i", ale ostatecznie ta sztuka mu się udała. Wykorzystał drugiego break pointa, a zarazem piłkę setową. Pomocną dłoń wyciągnął do niego też Francuz, bo w ostatniej akcji... popełnił podwójny błąd serwisowy.


Zobacz też: Gospodarze wieszczą detronizację Świątek na Roland Garros. "Nowe nazwisko".


W drugim secie Hurkacz nie dał Francuzowi żadnych szans
- W tym roku, gdy Polak wygrywa pierwszego seta, to nie przegrywa meczu - mówił komentator Polsatu Sport. Kibice liczyli, iż znakomitą passę utrzyma również tego popołudnia. Po chwili ten sam komentator krzyczał: "Chwilo trwaj! Hurkacz nie do zatrzymania". Dlaczego? Bo już w drugim gemie 28-latek przełamał rywala, następnie obronił własny serwis, dzięki czemu po ledwie ośmiu minutach wygrywał już 3:0.
I choć później Francuz momentami wchodził na wysoki poziom, popełniał mniej błędów, to nie był w stanie zagrozić Hurkaczowi. Polak bronił się znakomicie i nie pozwolił zbliżyć się rywalowi choćby na chwile. Ba, w piątym gemie ponownie wywalczył break pointa i znów go wykorzystał, dzięki czemu prowadził 5:1. Własnym serwisem mógł zakończyć mecz i tak też zrobił! Warto odnotować, iż w całym spotkaniu posłał aż 10 asów, pokazując po raz kolejny, iż to jego mocny atut. Asem zakończył też to starcie.
Hubert Hurkacz - Arthur Rinderknech 6:4, 6:1


W ćwierćfinale zmierzy się z Taylorem Fritzem. Będzie to szóste spotkanie tych panów - tylko raz triumfował Polak, dlatego też to nie on będzie faworytem do zwycięstwa.
Idź do oryginalnego materiału