Wimbledon to pod względem wyników najgorszy turniej wielkoszlemowy Igi Świątek, ale tegoroczna edycja ma pewne punkty różniące je od poprzednich. Polska tenisistka po raz pierwszy odbyła dłuższy okres przygotowawczy na trawie - konkretnie na Majorce. Było to możliwe dzięki mniejszym obciążeniom po mączce. Zwykle dla Świątek był to najintensywniejszy czas w sezonie, ale brak gry w finałach sprawił, iż zachowała więcej świeżości. Było to widać także w ubiegłotygodniowej imprezie w Bad Homburg, gdzie Polka dotarła aż do finału. Premierowego na trawie i pierwszego od ponad roku.
REKLAMA
Zobacz wideo
To wszystko mogło napawać optymizmem przed inauguracją w Londynie. Rozstawiona z ósemką Świątek nie mogła także narzekać na losowanie. Jej rywalka Polina Kudiermietowa (64. WTA) wychodziła na kort z bagażem sześciu porażek z rzędu, a w turnieju wielkoszlemowym jeszcze nie wygrała meczu. To młodsza i mniej doświadczona z sióstr Kudiermietowych (druga to Weronika).
Młoda Rosjanka mocno się postawiła. Świątek mogła być zaskoczona
Pojedynek Polki i Rosjanki zaplanowano na kort numer dwa, który we wtorek był prawdziwym "cmentarzyskiem faworytów". Najpierw sensacyjnie przegrała tam triumfatorka z sobotniego finału w Bad Homburg Jessica Pegula, a niedługo potem ubiegłoroczny półfinalista Lorenzo Musetti. - Oby nie było trzeciej sensacji, choć kilka wskazuje na to, aby Kudiermietowa mogła ograć Świątek - zapowiadali to spotkanie komentatorzy Polsatu Sport.
Optymizmem powiało już w pierwszym gemie serwisowym, w którym nasza tenisistka posłała dwa asy. Z kolei 22-letnia Kudiermietowa starała się grać agresywnie, ale potrzebowała więcej czasu, aby "wstrzelić się" w kort. Sprytnie operowała także skrótem. Już w pierwszych gemach kilkukrotnie skorzystała z takiego zagrania, czym Świątek wydawała się być zaskoczona. Pierwszy istotny moment miał miejsce w piątym gemie, gdy Polka po dwóch forehandowych błędach musiała bronić break pointa. Udało jej się wyjść z tych małych opresji.
Młoda Rosjanka grała zaskakująco dobrze. Popełniała naprawdę mało niewymuszonych błędów. Do stanu 4:4 było ich raptem cztery i optycznie sprawiała choćby lepsze wrażenie od Polki. Świątek miała problem, aby wywalczyć choćby szansę na przełamanie. Nasza tenisistka była jednak spokojna. Robiła swoje przy swoim podaniu, wiedząc, iż rywalce bardzo trudno będzie utrzymać taki poziom gry.
Nienaganna skuteczność serwisowa obu zawodniczek nakazywała sądzić, iż dojdzie do tie-breaka, ale pomyłka bekhendowa Kudiermietowej w ważnym momencie była dla niej bardzo kosztowna. Świątek miała pierwszego break pointa, który był zarazem piłką setową. Polka wykazała się zabójczą konsekwencją, przechylając pierwszego seta na swoją stronę 7:5! - Podobał mi się spokój i konsekwencja w grze Świątek. Wiedziała, iż to przełamanie musi przyjść - mówili komentatorzy.
Łatwiejszy drugi set. Rosjanka nie wytrzymała tempa Polki
Wygrana pierwsza partia dodała pewności Idze Świątek, natomiast rywalce podciął skrzydła. Rosjanka jeszcze chwilę utrzymywała tempo Polki na początku drugiego seta, ale później z gema na gem obniżała swój poziom, co tak klasowa zawodniczka jak Świątek wykorzystała. Przełamała przeciwniczkę, a potem wyszła na prowadzenie 4:1, którego już nie oddała.
- Iga złamała rywalkę. Jest zrezygnowana, nie wierzy już w zwycięstwo - mówili komentatorzy, gdy Świątek przełamywała Rosjankę do zera na 5:1 po podwójnym błędzie serwisowy. Chwilę później Iga Świątek domknęła cały mecz 7:5, 6:1 i w 70 minut awansowała do drugiej rundy Wimbledonu. W niej zmierzy się ze swoją dobrą koleżanką Caty McNally (208. WTA). To spotkanie odbędzie się w czwartek.