Ależ horror w meczu Świątek! Po ostatniej piłce rywalka złapała się za głowę

3 godzin temu
Zdjęcie: screen TVP Sport


Po porażce Magdaleny Fręch losy reprezentacji Polski w finałach Billie Jean King Cup padły na barki Igi Świątek. Tylko jej zwycięstwo nad Lindą Noskovą utrzymywało nas w grze o półfinał. Nasza najlepsza tenisistka była pod ciągłym naporem potężnie uderzającej 19-latki. Po wygraniu pierwszego seta w tie-breaku, w drugim dała się zaskoczyć w kluczowym momencie. Losy biało-czerwonych wisiały na włosku w trzeciej partii.
Kapitan naszej kadry Dawid Celt na singlowe pojedynki przeciwko Czeszkom w ćwierćfinale Billie Jean King Cup zdecydował się posłać do boju w Magdalenę Fręch oraz Igę Świątek. Ponownie jako pierwsze rywalizowały zawodniczki niżej notowane. Niestety Fręch przegrała z Marie Bouzkovą 1:6, 6:4, 4:6, mimo zdecydowanej poprawy swojej gry w trakcie meczu.

REKLAMA







Zobacz wideo Portugalia - Polska kończy się skandalem! Oto, co zrobił Cristiano Ronaldo



Losy reprezentacji Polski w konfrontacji z Czechami spadły na barki Igi Świątek. Polka musiała pokonać Lindę Noskovą, aby doprowadzić do decydującego debla. W przypadku zwycięstwa Czeszki to jej drużyna wywalczyłaby awans do półfinału już po pojedynkach singlowych.
Iga Świątek pokazała się z bardzo dobrej strony w starciu z Paulą Badosą, natomiast Linda Noskova była dużą niewiadomą. 26-letnia zawodniczka świata ostatni mecz rozegrała podczas US Open, z którego odpadła w pierwszej rundzie. Natomiast tydzień wcześniej triumfowała w imprezie w Monterrey. O jej możliwościach Świątek przekonała się w styczniu podczas trzeciej rundy Australian Open. Wówczas Noskova wygrała w trzech setach.
Solidność wzięła górę na "tenisowym kamikaze"
Brak rytmu meczowego u 19-latki objawił się błyskawicznie. Jej gra była bardzo szarpana, a dwa podwójne błędy serwisowe mocno pomogły Polce w przełamaniu. Mimo iż był to sam początek pojedynku, to ten moment okazał się bardzo istotny, albowiem obie tenisistki dość solidarnie utrzymywały podania. Gra Noskovej była zero-jedynkowa. Raz efektownie trafiła, ale potem pomyłki były liczone choćby w metrach. "Tenis kamikaze" - jak określili komentatorzy.
Polka w tych fajerwerkach, które oferowała Czeszka, była trochę w cieniu, ale najważniejsze, iż przodowała w wyniku. Grała solidnie, nie siłowała się na mocną grę z rywalką, jednakże w pewnym momencie wpadła w niespodziewany dołek. Oddała przeciwniczce kilka punktów, co skutkowało przełamaniem powrotnym. Noskova wygrała w tej fazie meczu dziewięć punktów z rzędu!



Na szczęście jej momentum nie trwało długo. Znów pogrążyły ją dwa podwójne błędy serwisowe w jednym gemie. Przy break poincie Świątek wzięła sprawy w swoje ręce i chwilę później serwowała po pierwszą partię. 19-letnia Czeszka nie zamierzała jednak poprzestać w walce. Jej mocne returny robiły wrażenie na Polce. Doprowadziła do tie-breaka. W nim solidność wiceliderki rankingu wzięła górę. Wygrała go 7:6(4) w 70 minut.
Dominacja serwisowa
Widowisko nieco straciło na temperaturze, albowiem w drugim secie obie zawodniczki bardzo pewnie wygrywały swoje gemy serwisowe. Wymian w zasadzie nie było. Każda kończyła się po dwóch-trzech uderzeniach, ale Świątek dobrze odnajdywała się w takim rytmie gry narzuconym przez Noskovą.
Niestety końcówka drugiej partii należała do 19-latki. Najpierw niespodziewanie - bo nic na to nie wskazywało - przełamała Polkę po woleju, który spadł tuż za siatkę, a potem potwierdziła breaka efektownymi bekhendami. Po godzinie i 52 minutach doprowadziła do trzeciego seta.



W finałowej partii początkowo wydawało się, iż wszystko wróciło do ustalonej normy z drugiego seta. Returnujące nie miały za wiele do powiedzenia, ale w czwartym gemie w dołek wpadła Noskova. Kilka strzałów minęło kort, co dało dwa break pointy Świątek. Polka wykazywała się tego dnia wyjątkową skutecznością przy takich okazjach. Wyszła na prowadzenie 3:1, które chwilę później potwierdziła swoim podaniem.






Wówczas wydawało się, iż będzie to najważniejszy moment, albowiem Noskova była całkowicie rozregulowana. Jej strzały lądowały daleko poza kortem, ale niestety to samo spotkało Igę Świątek. To ona zaczęła popełniać ogromne błędy w dogodnych pozycjach, co skutkowało odrobieniem całości strat przez Czeszkę. Polka zaczęła rozkładać ręce z bezradności nad swoim nagłym słabym poziomem gry.
Na szczęście udało jej się przerwać serię rywalki i utrzymać podanie na 5:4, a następnie 6:5, mimo iż pewność i jakość jej gry wyraźnie spadła. Mimo to potrafiła się maksymalnie zmobilizować. Po dwóch godzinach oraz 38 minutach wywalczyła dwie piłki meczowe. Pierwszą zmarnowała, psując bekhend. Drugą sprezentowała jej rywalka, która zepsuła wystawkę z forehandu. Noskova aż się złapała za głowę, widząc co zrobiła.
Aż nie wypadało się cieszyć z takiej pomyłki rywalki, ale oznaczało to zwycięstwo Igi Świątek 7:6(4), 4:6, 7:5, co oznaczało, iż dalej jesteśmy w grze o półfinał Billie Jean King Cup. O wszystkim rozstrzygnie debel.
Idź do oryginalnego materiału