Przed meczem w lepszym nastroju mogli być kielczanie. Wprawdzie wokół klubu pojawiło się kilka niepokojących informacji dotyczących zbliżającej się sprzedaży, ale piłkarsko Korona zaczęła rundę wiosenną niemal doskonale. Podopieczni Jacka Zielińskiego zremisowali z Legią (1:1) i wygrali z Motorem Lublin (1:0) dzięki czemu oddalili się od strefy spadkowej.
REKLAMA
Zobacz wideo Wstyd i hańba w Legii Warszawa! „Jak patrzę na Guala." [To jest Sport.pl]
Fatalny początek rundy w wykonaniu Cracovii. Trzeci remis z rzędu
Dlatego, choć na papierze mogło się wydawać, iż to Cracovia jest faworytem pierwszego meczu 21. kolejki Ekstraklasy, to nie było wielkim zaskoczeniem, gdy to Korona lepiej weszła w to spotkanie. Już w 11. minucie Korona zagrała świetną akcję, w której bramkę strzelił Fornalczyk. Wtedy jeszcze gospodarzom się poszczęściło - zawodnik kieleckiej drużyny znajdował się na spalonym.
W 32. minucie spalonego nie było. Tym razem Fornalczyk oddał dość lekki strzał po ziemi. Bramki prawdopodobnie by nie było, gdyby nie Virgil Ghita - piłkarz Cracovii przeciął podanie w taki sposób, iż trafił do własnej siatki.
Mogło się wydawać, iż w drugiej połowie Cracovia rzuci się na swoich rywali, żeby jak najszybciej doprowadzić do wyrównania. Tym bardziej iż już w 48. minucie Miłosz Strzeboński dostał drugą żółtą kartkę i Korona musiała grać w 10.
Tylko iż gospodarze w ogóle nie umieli wykorzystać tego, iż grali w przewadze. Kielczanie skupili się na bronieniu i robili to doskonale - Cracovia przez całą drugą połowę miała problem, żeby oddać przynajmniej jeden celny strzał.
I gdy już wydawało się, iż Korona wywiezie z Krakowa trzy punkty, to Cracovia w 92. minucie strzeliła bramkę. Idealne dośrodkowanie w pole karne wykorzystał Patryk Sokołowski.
Do końca meczu nie padł już żaden gol. Remis nie satysfakcjonuje żadnej z drużyn. Korona nie skorzystała z okazji, żeby znacząco oddalić się od strefy spadkowej, a Cracovia - choć na razie awansowała na 4. miejsce - najpewniej zaraz straci kontakt z czołówką Ekstraklasy.