Carlos Alcaraz i Taylor Fritz wygrali swoje pierwsze mecze w Nitto ATP Finals bez straty seta. Hiszpan pokonał Alexa De Minaura 7:6 (2), 6:2. Fritz z kolei ograł Lorenzo Musettiego 6:3, 6:4. I w niedzielę pokazał bardzo dobry tenis. Te osoby, które w popołudnie zdecydowały się oglądać starcie pierwszego i szóstego zawodnika rankingu ATP, nie mogły żałować.
REKLAMA
Zobacz wideo "Tenis to moja pasja, miłość hobby". "Mezo" imponuje na korcie
Alcaraz miał powody do obaw. Fritz był poważnym zagrożeniem
Już w pierwszym gemie widzieliśmy, iż być może czeka nas niezwykle emocjonujący mecz. Serwował Fritz. Inauguracyjny gem składał się z 17 punktów. Alcaraz miał dwie szanse na przełamanie, ale ich nie wykorzystał. Później przy jego podaniu na koncie przeciwnika pojawiły się trzy break-pointy, ale tym razem Hiszpan wytrzymał presję. Te dwa gemy trwały aż 20 minut!
Następnie obaj panowie zanotowali po jednym przełamaniu, więc wciąż był remis (2:2). Później pojawiła się pewna gra tenisistów przy własnym podaniu, choć Fritz w jednym z gemów miał dwa break-pointy. Wiele wskazywało na to, iż czeka nas tie-break, a w nim lepszy okazał się Amerykanin, zwyciężając aż 7-2 po kilku niewymuszonych błędach rywala.
To była niespodzianka, bo zwykle Fritz w pojedynkach z Alcarazem nie miał za wiele do powiedzenia, a tym razem wygrał seta po wielkiej walce. Lider światowego rankingu zdawał też sobie sprawę z faktu, iż w przypadku porażki realny stanie się pojedynek z Jannikiem Sinnerem już w półfinale.
Tenisowy TOP. Genialne zagrania Fritza i Alcaraza
W pierwszym secie tenisiści grali przez godzinę i dwanaście minut. Również druga partia przyniosła wielkie emocje. W piątym gemie zagrano aż 21 punktów! Alcaraz był w wielkich opałach, a rywal miał dwie okazje na przełamanie. Hiszpan w kluczowych momentach pokazał klasę. To nieprawdopodobne, ile wysiłku zawodnicy musieli włożyć, by wygrać wymianę.
Fritz nie pękał, nie spuszczał z tonu, a to tylko podkręcało emocje. W pewnym momencie skuteczność jego pierwszego serwisu była wybitna, a drugiego podaniu dużo gorsza. Nie przeszkadzało to mu w utrzymywaniu podania. Nie dochodziło zatem do przełamań, choć trzeba przyznać, iż Alcaraz i Fritz potrafili genialnie returnować. Kibice często wstawali z miejsc, by oklaskiwać bohaterów niedzielnego widowiska.
Kiedy wydawało się, iż zmierzamy do kolejnego tie-breaka. To przy stanie 6:5 dla Alcaraza Hiszpan zaskakiwał Fritza returnami. Przy stanie 0:40 genialny Hiszpan miał trzy piłki setowe. Wykorzystał drugą z nich, posyłając forhend, którego rywal po prostu nie był w stanie odegrać. Po ponad dwóch godzinach gry czekał nas jeszcze jeden set. Warto zwrócić uwagę, iż rozstawiony z numerem jeden gracz w drugim secie posłał aż 13 winnerów ze strony forhendowej, wyraźnie poprawiając ten element względem inauguracyjnej odsłony.
Alcaraz rozluźnił się, jeszcze bardziej poprawiał poziom gry, ale Fritz nie zamierzał odpuszczać. W trzeciej partii ponownie długo nie dochodziło do przełamań. Co prawda w piątym gemie Hiszpan podarował dwa prezenty przeciwnikowi, ale iż wcześniej prowadził 40:0, to i tak miał bezpieczną sytuację, którą wykorzystał. A chwilę później miał miejsce istotny moment.
Fritz miał kryzys przy własnym podaniu - podwójny błąd serwisowy, następnie kiepskie pierwsze podanie. Alcaraz wykorzystał to bez problemu i przełamał Amerykanina. Droga do zwycięstwa była coraz łatwiejsza do przebycia (stan 4:2 w trzeciej partii).
Fritz pokazywał jeszcze wolę walki. Przy stanie 5:2 dla Alcaraza Hiszpan miał trzy piłki meczowe, ale Amerykanin był w stanie się obronić. Później jednak to 22-latek serwował i spokojnie domknął spotkanie przy swoim serwisie. To oczywiście oznacza, iż jeżeli Sinner wygra rywalizację w drugiej grupie, to zagra z "Carlitosem" dopiero w finale.
Carlos Alcaraz - Taylor Fritz 6:7 (2), 7:5, 6:3

2 godzin temu










