Już na lotnisku z ekranów uśmiecha się Lia Walti, kapitanka Szwajcarek. Na dworcu kolejowym jeden ze sponsorów ustawił bramkę z trzema otworami - traf piłką z kilku metrów, a dostaniesz upominek. Między peronami dziewczyna podaje mi piłkę, liczy na odkopnięcie, a po chwili wręcza ulotkę. Na każdym kroku powiewają flagi z logiem Euro, w piekarniach można kupić bułki wyglądające jak piłki. Doprawdy, nie da się przegapić, iż w mieście wydarzy się coś ważnego. Idąc do hotelu, mijam kilkunastu kibiców w koszulkach Szwajcarii. Nie śpiewają, snują się zacienionymi chodnikami w kierunku centrum.
REKLAMA
Zobacz wideo Kobiety chcą zarabiać tyle samo co mężczyźni? Moura Pietrzak: Potrzebujemy dobrego wynagrodzenia, by móc po prostu grać
Mała Szwajcaria, wielkie nadzieje
Szwajcaria właśnie spełnia marzenie, które miała też Polska. W środowy wieczór zagra w meczu otwarcia Euro, które chciał zorganizować PZPN. Szwajcarzy wierzą, iż ten turniej przyspieszy zmiany w ich piłce - podniesie organizacyjno-finansowe standardy w rodzimej lidze, obudzi w małych dziewczynach pragnienie bycia piłkarką, przekieruje strumień federacyjnych pieniędzy w stronę trenerek i trenerów pracujących z najmłodszymi. Liczą, iż przybędzie im boisk i wreszcie kobiece kluby nie będą stały do nich na końcu kolejki. Swoje oczekiwania zamknęli też w twardych liczbach. Dzisiaj mają 40 697 zawodniczek i 2743 trenerek. Na koniec 2027 r. - za sprawą Euro - ma ich być dwa razy więcej. Ale przede wszystkim Szwajcarzy wierzą, iż reprezentacja wykorzysta szczęśliwe losowanie, poradzi sobie w grupie z Norwegią, Islandią oraz Finlandią i zabawi na tym turnieju jeszcze w fazie pucharowej.
Kibice ze szczególną nadzieją patrzą dziś na selekcjonerkę Pię Sundhage, która jest większa niż cała Szwajcaria. W gablocie trzyma dwa złote medale igrzysk olimpijskich, jeden srebrny, srebro mistrzostw świata, złoto Copa America, a także nagrodę dla najlepszej trenerki roku FIFA. Gdy półtora roku temu rozwinęli przed nią czerwony dywan, nie mieli przekonania, iż się skusi. Wcześniej trenowała gigantów -Stany Zjednoczone, Szwecję i Brazylię. I nie ma co ukrywać - gdyby nie było w Szwajcarii tego Euro, nie byłoby też Sundhage. - Dla trenerki nie ma niczego piękniejszego i bardziej ekscytującego niż prowadzenie zespołu, który rozgrywa wielki turniej w swoim domu - mówi.
Szwajcaria już nie łapie się pod rękę z Austrią, jak w 2008 r. w drodze po męskie Euro, tylko organizuje ten turniej samodzielnie. Chce udowodnić, iż nie tylko Euro u siebie zmieści, ale też pod każdym względem je udźwignie. UEFA miała obawy - Szwajcaria ma niecałe 9 mln mieszkańców (22. kraj Europy pod tym względem), nie ma tak wielkiego stadionu jak Wembley, które gościło poprzedni finał, ani wielkiej tradycji w piłce kobiet. A alternatywy były potężne - turniej, poza Polską, chciała też organizować Francja i kraje nordyckie - Dania, Finlandia, Norwegia i Szwecja. Ale Szwajcaria od początku przeciwstawiała się kreatywnością - jej pomysł na turniej przedstawił jeden z raperów, który w wystąpieniu przeplatał cztery urzędowe języki. A gdy Szwajcaria zdobyła już prawo do organizacji Euro, powołała zespół kierowniczy, składający się wyłącznie z kobiet. I taki ma być cały ten turniej: kobiety mają stać nie tylko w pierwszym, ale też w drugim rzędzie.
Euro jeszcze się nie zaczęło, a UEFA już chwali się rekordami
UEFA odtrąbiła już pierwsze sukcesy - sprzedała ponad 600 tys. biletów na mecze, co w przypadku kobiecego Euro jest rekordem. Wyprzedała też wszystkie miejsca na stadionach w 22 z 31 meczów. Szacuje się, iż mecze Euro obejrzy na żywo 180 tys. kibiców, a turniej wygeneruje zarobek na poziomie 193 mln franków szwajcarskich. UEFA chwali się też, iż pula nagród wzrosła z 16 mln euro w 2022 r. do 41 mln euro, a piłkarki pierwszy raz mają zagwarantowane 30-40 proc. udziału w zarobkach, jakie odnotuje ich federacja. Ale najważniejszy dla UEFA jest frekwencyjny sukces - poprzednie Euro, które zostało rozegrane w Anglii, okazało się bardzo nierówne. Na Wembley pojawiło się blisko 90 tys. kibiców, ale przytrafił się też mecz Belgii z Islandią, który na stadionie akademii Manchesteru City oglądało niecałe 4 tys. kibiców. W Szwajcarii takich skoków ma nie być. Na każdym meczu wypełnione ma być przynajmniej 1/3 stadionu.
interesujące są informacje, które w środę podał "The Guardian". Otóż UEFA ma wielką nadzieję, iż tegoroczne Euro będzie dowodem na skuteczność programów dbających o rozwój kobiecej piłki w krajach, które dotychczas odstawały od Zachodu i Skandynawii. Słowem - dobrze by było, gdyby Polska i Walia, jedyni debiutanci na Euro, nie przegrywali z kretesem. W gabinetach najważniejszych dyrektorów UEFA ponoć szepcze się, iż im bardziej wyrównany będzie ten turniej, tym lepiej dla wszystkich. Z polskiej perspektywy - pełna zgoda.
Mecz otwarcia Szwajcaria - Norwegia w środę o godz. 21. Polki na boisko wyjdą w piątek i zmierzą się z Niemkami.
Najnowszy ekskluzywny Magazyn.Sport.pl już jest! Polskie piłkarki debiutują w prestiżowych mistrzostwach Europy, a Sport.pl jest na miejscu. Pogłębione analizy i kapitalne wywiady przeczytasz >> TU