Nie ma eskalacji “afery taśmowej” pomiędzy Red Bullem i McLarenem po Grand Prix USA. Najluźniej do sprawy podchodzi Max Verstappen.
Po zakończeniu rywalizacji na Circuit of the Americas sędziowie wezwali do siebie przedstawicieli Red Bulla i ukarał zespół grzywną w wysokości €50 tys. (połowa w zawieszeniu). Poszło o to, iż jeden z mechaników Red Bulla zerwał taśmę, której McLaren używa do wyznaczenia prawidłowej pozycji startowej Lando Norrisowi.
Ekipa miała w ten sposób utrudniać wiceliderowi klasyfikacji generalnej mistrzostw świata procedurę startową.
Max kpi
Podczas konferencji prasowej przed GP Meksyku o sprawę był pytany Max Verstappen, który podszedł do niej w bardzo luźny sposób.
“Cóż, widać, iż jest żółta linia przy miejscu startowym. Wystarczy na nią patrzeć i po prostu zaparkować swój samochód” – mówi Verstappen.
Lando nie używa
Sam Norris wydawał się zdziwiony całą aferą.
“To nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Nie używam tej taśmy więc to było tym śmieszniejsze, iż ja jaj nie potrzebuję. Przyklejamy ją na wszelki wypadek. To było zatem dodatkowo zabawne ponieważ dostali karę za coś, czego choćby nie potrzebowałem” – mówi kierowca McLarena, cytowany przez Autosport.com.
“Próbowali ją usunąć, ale nie udało im się ponieważ tak ją przymocowaliśmy żeby nie mogli jej zdjąć. Myślę, iż to dodatkowa atrakcja. Chyba zespoły robią to żeby mieć tyle rozrywki. Ale na końcu to my się z tego śmialiśmy” – dodaje kierowca.
“Za daleko”
Krótko sprawę skomentował tę sytuację również Laurent Mekies, szef Red Bulla.
“Myślę, iż było trochę głupich gierek w ciągu kilku ostatnich wyścigów pomiędzy zespołami i to chyba wymknęło się spod kontroli. Teraz będzie jej już więcej” – mówi Mekies dla Sky Sports.

4 godzin temu















