58-letni Mike Tyson pokonany! Wielkie gwizdy tuż po zakończeniu walki

3 godzin temu
Zdjęcie: screen


Jake Paul pokonuje Mike'a Tysona! Po pojedynku, który rozczarował pod kątem emocji i akcji, młodszy z rywali pokonał 58-letnią legendę jednogłośną decyzją sędziów (80-72, 79-73, 79-73). W walce brakowało eksplozywnych akcji, naprawdę mocnych ciosów i nie ukrywajmy, lepszej formy Tysona, który przekonał się, iż jest jeden rywal, z którym się nie wygra. Czas.
Ogromne zainteresowanie pojedynkiem? Jest. Walka na wielkim stadionie w USA, w tym wypadku AT&T Stadium w Arlington w Teksasie? Jest. Potężna wypłata dla obu zawodników? Jest i to bardzo, bo wedle różnych szacunków Tyson otrzyma za nią minimum 20 milionów dolarów, a Paul mniej więcej dwa razy tyle. Wysoki poziom sportowy? Cóż, to jest akurat najbardziej zastanawiający aspekt tego wszystkiego, ale akurat to w tym wszystkim nie było najważniejsze. A wręcz też było częścią show, wielkiej zagadki jak na tle 31 lat młodszego (największa różnica wieku w zawodowo sankcjonowanej walce w historii), wciąż niezweryfikowanego w poważnym boksie rywala, wypadnie 58-letni Tyson.

REKLAMA







Zobacz wideo "Kibole, walki bez zasad, walki psów. Same najgorsze rzeczy". Szef KSW wspomina trudne początki federacji



Tyson vs Paul. Wszystko na swoich zasadach
Obaj zawodnicy mieli się zmierzyć już w lipcu, ale wówczas kłopoty zdrowotne dopadły "Iron" Mike'a. Teraz jednak wreszcie się udało, a panowie robili, co mogli, by podgrzać atmosferę. Tyson spoliczkował choćby Paula na oficjalnym ważeniu po tym, jak ten nadepnął mu na stopę. Sam pojedynek zakontraktowano na osiem rund po dwie minuty w rękawicach 14-uncjowych. To zmiana w stosunku do standardów wagi ciężkiej, gdzie walczy się w 10-uncjowych (im niższy numer, tym większa siła ciosu).


Mimo to starcie sankcjonowane było jako zawodowe, a to oznaczało normalną punktację sędziowską, jeżeli oczywiście będzie konieczna. Jednocześnie dla Tysona był to pierwszy oficjalny, profesjonalny pojedynek od czasu porażki z Kevinem McBridem 11 czerwca 2005 roku. Dla zobrazowania jak dawno to było, nieco ponad dwa tygodnie wcześniej Jerzy Dudek obronił słynnego karnego Andrija Szewczenki w finale Ligi Mistrzów w Stambule, a Jake Paul, dzisiejszy rywal Tysona, miał osiem lat.


Netflix przegrał jeszcze przed walką
Jeszcze przed pojedynkiem okazało się, iż jest ktoś, kto na tę walkę nie był gotowy. Mowa o... Netflixie, który transmitował hitowe starcie. Praktycznie przez całą galę media społecznościowe buzowały wręcz od narzekań, iż transmisja albo się zacina, albo nie działa wcale. Zresztą najczęstszy widok po włączeniu transmisji, to był zacięty obraz i ładowanie na 99 proc. Zatem walka choćby się nie zaczęła, a jeden przegrany już na pewno był.
Mocny początek Tysona. Ale tylko początek
Niezależnie od tego, kto mógł ją obejrzeć, walka musiała się zacząć. W pierwszej rundzie agresywniejszy był Tyson. Starszy z rywali nacierał na Paula, ale trafił może ze dwa razy. Paul odpowiedział sierpowym, ale nie powalił 58-latka na deski. W drugiej rundzie młodszy Amerykanin kontrolował przebieg walki skutecznymi prostymi, których Tyson starał się unikać, choć niezbyt skutecznie.



W rundzie trzeciej po raz pierwszy ujrzeliśmy lekkie wstrząśnięcie po ciosach. Paul trafił Tysona kilkoma lewymi sierpami, które ewidentnie naruszyły byłego mistrza. Od tego momentu 27-latek zaczynał przejmować coraz większą kontrolę nad walką. Proste, uderzenia na tułów. Tyson nieźle pracował głową, ale szybkość już zdecydowanie nie ta.
Paul walczył, jak chciał. Nie chciał za to skrzywdzić legendy
Szybkości akurat, to w tym pojedynku ogólnie nie oglądaliśmy zbyt wiele. Paul miał przewagę, ale jak na gościa, który wiele razy zapowiadał, iż zniszczy Tysona, wyglądał na kogoś, kto waha się, czy chce ów przewagę wykorzystać. "Iron" z kolei nie miał szczególnego pomysłu na rozpracowanie młodziana i nie rozpuszczał za często rąk. Dość powiedzieć, iż po sześciu rundach statystyki wskazywały na zaledwie 16 trafionych ciosów przez 58-latka.
o ile ktoś liczył, iż w dwóch ostatnich rundach wiele się zmieni, obejrzymy jakiś potężny cios, który odmieni losy walki i zmarnuje pracę sędziów tego pojedynku, to się przeliczył. Tyson wyglądał na wykończonego, Paul punktował go głównie prostymi. Często trafiał, ale z małą mocą. Pod koniec walki młodszy z rywali delikatnie pokłonił się Tysonowi na znak szacunku. Szacunku, który jednak w tym pojedynku dominował, bo żaden z nich nie próbował zbyt intensywnie skrzywdzić drugiego.



Sędziowie nie mieli większych kłopotów z wypunktowaniem tego pojedynku. Wszyscy wskazali wyraźnie na Paula (80-72, 79-73, 79-73), który zwyciężył jednogłośną decyzją. Po pojedynku obaj jeszcze raz okazali sobie szacunek. Tyson stwierdził, iż mimo porażki jest zadowolony z tego, co pokazał, a udowodnić zamierzał coś wyłącznie sobie. Niezadowoleni za to byli kibice. Fani głośnymi gwizdami i buczeniem dali znać, co myślą o tej walce.
Idź do oryginalnego materiału