Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w uproszczeniu dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.
MAKS Z PIERWSZEJ POŁOWY
Lech bardzo źle wszedł w mecz z Radomiakiem, gwałtownie dał się zepchnąć, musiał bronić się m.in. po stałych fragmentach i niespodziewanie równie gwałtownie zdobył gola. Po pierwszej akcji poznaniacy wyszli na prowadzenie idealnie ustawiając sobie to spotkanie, w którym już w 5 minucie mogli nabrać wiele pewności siebie na kolejne fragmenty tego meczu. W następnych minutach Radomiak próbował nam zagrozić głównie po dośrodkowaniach z rzutów rożnych i po wrzutkach z głębi pola przede wszystkim na Joela Pereirę, który na szczęście grał czujnie i nie popełnił żadnego błędu. Od momentu strzelenia gola na 1:0 poznaniacy dłużej utrzymywali się przy piłce, ale więcej uderzeń oddawał Radomiak, który na nasze szczęście nie mógł się wstrzelić. W końcu przyszła 34 minuta, piłka po długim zagraniu Joela Pereiry sprawiła problemy stoperowi rywala oraz bramkarzowi, który przez ostre słońce niezbyt dobrze ją widział, za długim podaniem Portugalczyka poszedł Filip Jagiełło i wykorzystał nieporozumienie w defensywie Radomiaka strzelając gola na 2:0. Lech w pierwszych 34 minutach oddał na bramkę gospodarzy 2 strzały, 2 celne i zdobył z nich 2 bramki idealnie układając sobie spotkanie, w którym musiał wygrać. Poznaniacy z pierwszej odsłony wyciągnęli maksa, z gry kilka pokazali, nie potrafili narzucić rywalowi swojego stylu gry, zdominować radomian, ale przynajmniej byli zabójczo skuteczni mając ten mecz pod kontrolą. Po 45 minutach wydawało się, iż nic nam nie grozi.
ŹLE OD POCZĄTKU
Lech Poznań od początku drugiej połowy nie był sobą. Za bardzo skupiał się na obronie zamiast na grze w piłkę. gwałtownie dał się zdominować, na dodatek w 57 minucie boisko z powodu urazu stawu skokowego opuścił Bartosz Salamon, a wraz z nim murawę opuściło jeszcze 2 innych graczy. Po tych zmianach, które na papierze nie były zły zespół Lecha Poznań już zupełnie siadł, coraz mocniej się bronił, Radomiak Radom rozkręcał się i wyglądał podobnie jak 2 tygodnie temu drużyna Motoru Lublin. Po 61 minucie na murawie poznaniaków już nie było, Lech nie umiał utrzymać się przy piłce, grał coraz bardziej nerwowo, w tym czasie Niels Frederiksen z kwaśnym wyraźnym twarzy tylko stał przy linii bocznej, nie reagował i przyglądał się temu, co robią jego przestraszeni zawodnicy. Drużyna była sparaliżowana, odpuściła środkową strefę, przegrywała pojedynki 1 na 1, zupełnie niewidoczny był przede wszystkim Afonso Sousa, który od początku meczu grał słabo, a po zmianie stron już tylko dreptał po boisku czekając nie wiadomo na co. Lech Poznań prosił się o kontaktową bramkę, której długo słaby Radomiak nie potrafił strzelić.
MOŃKA DAŁ GOLA, MROZEK DRUGIEGO
W 79 minucie meczu wydawało się, iż Lech Poznań dowiezie choćby nie 3 punkty a wynik 2:0 + 3 punkty. Radomiak Radom długo bezzębny, dopiero w 80 minucie Wojciech Mońka idiotycznym podaniem po ziemi do Antoniego Kozubala napędził Radomiaka, a konkretnie Capitę, który przejął piłkę, po czym skorzystał z prezentu. Wręcz idiotyzm tego słabego wychowanka dał gospodarzom kontaktowego gola. Wojciech Mońka sam tego głupiego zagrania nie wymyślił. To w akademii i w każdej tamtejszej juniorskiej drużynie uczą tego typu idiotycznych, ryzykownych zagrań, bo ktoś tak rozumie futbol, tak sobie wymyślił i tak mają szkolić wszyscy trenerzy bez własnego zdania. Seniorska piłka to jednak zupełnie coś innego niż skills.lab i granie bez presji na wyniki w CLJ, w której Lech Poznań notuje kiepskie sportowe rezultaty. Wojciech Mońka dał gola Radomiakowi Radom, przy bramce na 2:2 nie popisał się drugi z wychowanków Bartosz Mrozek i tym samym wychowankowie Kolejorza zniszczyli marzenia kibiców Lecha Poznań. Ktoś jest tym zdziwiony?
4 STRZAŁY PRZEZ CAŁY MECZ
Lech Poznań oddał przez cały mecz raptem 4 strzały (jeden w drugiej połowie), z których 2 uderzenia były celne. Dla porównania Radomiak Radom oddał aż 16 strzałów, w tym 3 celne po prezentach naszej defensywy, więc remis 2:2 niestety jest sprawiedliwym wynikiem. Lech Poznań od początku nic interesującego nie pokazywał, grał wolno, zachowawczo, zadowolił się szybką bramką na 1:0, później przypadkowo strzelił gola na 2:0 i dosłownie wszystkim wydawało się, iż mecz jest już wygrany. Niestety od 46 minuty na boisku nas nie było, od 60 minuty był już paraliż + czekanie na utratę gola, a od 81 minuty oczekiwanie na stratę 2 punktów, które Lech Poznań stracił w swoim przegranym stylu. Kogoś to dziwi? Było wiele lat, wiele innych przegranych sezonów, by kibice nauczyli się tego klubu, jego mentalności, mieli w głowie takie spotkanie, które przytrafiło się nie po raz pierwszy i na pewno nie po raz ostatni. Taka jest po prostu mentalność tego klubu, Lech Poznań może wygrać coś tylko przypadkiem raz na parę lat, dzięki słabości innych i to z tym samym trenerem.
MARZENIA SĄ DLA NAIWNYCH
Artykuły o kalkulowaniu, z analizami kto i kiedy może stracić punkty można już sobie odpuścić. Przed Lechem m.in. wyjazd do Warszawy, a ten zespół z siłą promowanymi juniorami przegra to spotkanie już w szatni kilkadziesiąt minut przed meczem, więc jakiekolwiek analizy, tupanie nogami ze złości i wznoszenie górnolotnych haseł w internecie o Mistrzu Polski nic nie da. Za 6 dni trzeba przyklepać puchary meczem z Puszczą, a później niech naiwni łudzą się dalej mitycznym Mistrzostwem Polski. Dziś był mecz, który Lech Poznań musiał wygrać, a tego nie zrobił, jest po nim poobijany sportowo, zdrowotnie i co najgorsze – mentalnie. Serio ktoś wierzy, iż ta drużyna z taką kruchą psychiką jeszcze się podniesie? Na razie dokonała nowej rzeczy w tym sezonie, jaką jest roztrwonienie prowadzenia 2:0. Więcej nie ma sensu pisać, każdy naiwny może sobie wierzyć dalej, napinać muskuły, obrażać Raków, wspominać rok 2010, jakiegoś gola Jopa, ale siedząc za monitorem nie pokona się mentalności tego klubu, który w DNA ma wpisane takie mecze, jak ten w Radomiu. Lech Poznań z tymi ludźmi u sterów pokona marzenia każdego kibica kpiąc sobie z jego nadziei, dlatego dla własnego zdrowia psychicznego lepiej ich nie mieć.
Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)