Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w uproszczeniu dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.
CUD DAJE 0:0
—
Lech Poznań wyszedł na mecz z Piastem Gliwice w mocnym składzie, choć mimo wszystko od początku można było spodziewać się Roberta Gumnego, Joao Moutinho czy Luisa Palmy, który 3 dni wcześniej zszedł z murawy po godzinie. Od początku tego spotkania Lech napotkał opór ze strony rywala, który wcześniej grał w piątek, miał kilka dni na przygotowania i mimo paru zmian wystawił na papierze mocny skład. Gliwiczanie stosowali wysoki pressing, gwałtownie przechodzili z obrony do ataku, bez problemu stwarzali sobie sytuacje podbramkowe i oddawali strzały. Lech zbyt łatwo przegrywał pojedynki 1 na 1 na 20-30 metrze, za łatwo dawali się ogrywać wszyscy obrońcy czy środek pola z Filipem Jagiełło oraz Timothym Oumą, który zupełnie nie sprawdzał się w roli klasycznej szóstki będąc wiecznie spóźniony w interwencjach oraz słaby w odbiorze. Tylko Bartosz Mrozek uchronił Lecha Poznań przed utratą choćby 3 goli w pierwszych 20 minutach, obiektywnie Piast Gliwice gwałtownie powinien zdobyć gola mając wystarczająco wiele okazji do pokonania słabego, sparaliżowanego w odbiorze piłki, a także w defensywie Kolejorza, który chyba nie spodziewał się aż tak dużej determinacji ze strony przeciwnika.
BARDZO WAŻNE ZMIANY, JESZCZE WAŻNIEJSZY GOL
—
Arcyważnym momentem w meczu przy Okrzei było nie tylko zachowanie czystego konta w pierwszych 20 minutach. Dokładnie 6 minut po żółtej kartce dla Timothego Oumy trener Mistrza Polski, Niels Frederiksen pamiętający m.in. o Gdyni zdjął Kenijczyka z boiska desygnując za niego Gisliego Thordarsona. Wtedy został przebudowany cały środek pola na pozycjach 6 i 8, bowiem w 23 minucie plac zapobiegawczo opuścił jeszcze Filip Jagiełło, który poczuł ból w okolicach kolana (na szczęście to nic groźnego, być może zagra w niedzielę). Zmiany przeprowadzone przez Duńczyka pomogły Lechowi uspokoić grę w środkowej strefie i mieć w kolejnych minutach większą kontrolę. Bardzo ważnym momentem w środowym spotkaniu toczącym się na grząskiej, nierównej płycie był również gol strzelony do szatni, który udało się zdobyć po stałym fragmencie gry. Dotąd ten element kulał, Lech po rzutach wolnych czy rożnych nie stwarzał żadnego zagrożenia, fatalnie w tym elemencie wyglądał w Płocku, a tym razem udało się strzelić bramkę po kornerze. W 44 minucie Joel Pereira precyzyjnie wrzucił piłkę z prawego narożnika prosto na głowę Mikaela Ishaka, który w tej sytuacji choćby nie wyskoczył oddając jedynie precyzyjny strzał kierując piłką głową w prawy róg bramki Frantiska Placha.
DRUGI GOL W ŚWIETNYM MOMENCIE
—
Piast Gliwice po zmianie stron ostro ruszył na Lecha Poznań, który wybronił kilka akcji z ataku pozycyjnego czy stałych fragmentów, co również było ważnym momentem meczu. Po 57 minucie obraz gry zaczął się zmieniać, gospodarze tak jakby opadli z sił, dużo kosztował ich wcześniejszy pressing, zdecydowana gra, było widać fizyczny dołek, który Lech zaczął wykorzystywać coraz częściej przedostając się pod bramkę Placha. W 66 minucie poznaniaków spotkało nieszczęście, przez zły stan murawy kolanem w ziemi zarył Gisli Thordarson muszący opuścić boisko, a w jego miejsce wszedł nominalny środkowy napastnik Yannick Agnero mający za zadanie dodać siły naszej drużynie w walce o piłkę. Po trzech minutach od tej zmiany na murawie zrobiło się trochę więcej miejsca, świetnym zagraniem do przodu za plecy obrońców popisał się Taofeek Ismaheel, stoperów zgubił Leo Bengtsson, podał na środek pola karnego do Mikaela Ishaka, a drugi ze Szwedów zagrał jeszcze do stojącego obok Yannicka Agnero, który z bliska i gorszą prawą nogą zdobył bramkę na 2:0. Lech zdobył gola w świetnym momencie meczu, po tej bramce Piast Gliwice miał niespełna 25 minut na strzelenie choćby kontaktowego gola, który dałby mu nadzieję. Bramka na 2:0 była arcyważna, bowiem tylko napędziła mentalnie poznaniaków potrzebujących w trudnym meczu walki na grząskiej murawie takiego bodźca, który wykrzesałby z całej drużyny jeszcze więcej energii. Wspomnianą energię mieli wszyscy piłkarze aż do samego końca. Przy prowadzeniu 2:0 nasi zawodnicy często ofiarnie blokowali strzały, wybijali piłki z pola karnego, bronili przy stałych fragmentach gry i poświęcali się w każdej akcji robiąc wszystko, żeby Lech Poznań nie stracił gola na Górnym Śląsku.
WYSZARPALI TEN AWANS!
—
Lech Poznań na Górnym Śląsku wyszarpał awans do ćwierćfinału dzięki zespołowej pracy, ambicji, zaangażowaniu i indywidualnym poświęceniu piłkarzy w wielu akcjach. Oczywiście nie można zapomnieć o kapitalnych paradach Bartosza Mrozka głównie w pierwszych 20 minutach, udanych zmianach Nielsa Frederiksensa, który nie czekał ze zdjęciem Timothego Oumy czy swoimi roszadami nie osłabił drużyny po przerwie, golach strzelonych w bardzo ważnych momentach meczu czy o postawie Wojciecha Mońki, który w paru sytuacjach znowu wyglądał jak profesor. Mimo słabszego posiadania piłki (48%) i gorszych statystyk strzeleckich (12/6 do 16/5) zespół Mistrza Polski zasłużył na wygraną, na awans, gdyż wykazał się większą skutecznością od równie ambitnego Piasta Gliwice mając też w swoich szeregach indywidualności w postaci wspomnianego Bartosza Mrozka czy Mikaela Ishaka (gol + asysta). Mieliśmy do tego lepszą ławkę rezerwowych od gospodarzy, z której nie podniósł się Luis Palma i jego to kolejny plus po środowym meczu (Honduranin odpoczął, Lech Poznań i tak wygrał). Wczoraj Kolejorz zrealizował pierwszy z jesiennych celów, o którym zaraz po spotkaniu przy Okrzei mówił Niels Frederiksen, a mianowicie przebrnął dwie jesienne rundy Pucharu Polski meldując się dzięki temu w 1/4 finału Pucharu Polski. Od Stadionu Narodowego już po raz 5 w historii dzielą nas tylko 2 kroki, a od trofeum po 17 latach przerwy jeszcze 3 wygrane.
GRYŹĆ MURAWĘ DO KOŃCA ROKU
—
Lech Poznań przysłowiowo – gryzł w środę trawę, grając znowu bardziej pragmatycznie dał radę wygrać 3 z 4 meczów po listopadowej przerwie na kadrę i 3 raz z rzędu zachował czyste konto. Można oczywiście mówić o szczęściu w defensywie co nie zmienia faktu, iż po listopadowej przerwie na obozy reprezentacji narodowych Kolejorz gra inaczej, bardziej zachowawczo, czasem głębiej, lepiej broni i nie atakuje na tzw. „dzika”. Jest progres w grze, jest progres w wynikach, poprawia się sytuacja wokół klubu, lepsze są humory kibiców i właśnie o to w tym wszystkim chodzi! Zostały nam 3 jesienne mecze do 18 grudnia, w tym 2 spotkania wyjazdowe. Nie pozostaje już nic innego, jak grać podobnie za 3 dni w Krakowie, gdzie jak najbardziej znów da się wygrać ambicją, zaangażowaniem, skupieniem w obronie oraz przebłyskiem indywidualności. Osłabionemu Lechowi Poznań przy Kałuży powinno grać się choćby łatwiej, bowiem Cracovia ma o niebo lepszą murawę niż Piast Gliwice, w którym ludzie odpowiadający za stan nawierzchni są po prostu niepoważni mając ogromny udział w kontuzji Gisliego Thordarsona. Ktoś powinien za to beknąć.
Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)

!["Co on zrobił?". Kompromitacja niemieckiej gwiazdy [WIDEO]](https://sf-administracja.wpcdn.pl/storage2/featured_original/693ed59c1379d8_01931952.jpg)






![29. sekunda i gol. Kuriozalne zachowanie rywali [WIDEO]](https://sf-administracja.wpcdn.pl/storage2/featured_original/693ec932474ad2_79088153.jpg)








![Pływali na maksa, walcząc o rekord Świdnicy [FOTO/WYNIKI]](https://swidnica24.pl/wp-content/uploads/2025/12/DSC_3459.jpg)