5 szybkich wniosków: Gryf – Lech 1:2

kkslech.com 1 miesiąc temu

Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w uproszczeniu dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.

STRACH ZAJRZAŁ W OCZY

Trenerowi Nielsowi Frederiksenowi po dwóch kompromitacjach w Pucharze Danii, Resovii i Lincolnie Red Imps ewidentnie zajrzał strach w oczy. Trener być może nie do końca ufał zmiennikom po tym co pokazali na Gibraltarze, bowiem dziś pozytywnie zaskoczył składem desygnując do gry od początku wszystkich najlepszych piłkarzy, jakich miał do dyspozycji. Był to szok, bowiem takiego zestawienia nikt się nie spodziewał, nikt nie spodziewał się m.in. Joela Pereiry, Taofeeka Ismaheela czy kapitana Mikaela Ishaka, który dotąd nigdy nie zdobył gola w Pucharze Polski. O dziwo w kadrze meczowej Mistrza Polski na mecz z IV-ligowcem zabrakło Kornela Lismana awizowanego jeszcze niedawno przez sztab do gry od początku. Mocna na papierze jedenastka Kolejorza na bój z Gryfem, który był ustawiony defensywnie tylko zwiększała szanse naszego klubu na wymagany awans do 1/8 finału jeszcze mocniej obniżając średni kurs bukmacherów na naszą wygraną wynoszący 1.05.

SPOKÓJ PO PIERWSZYM CELNYM STRZALE

Mecz z Gryfem Słupsk od początku był słaby. Rywal był cofnięty nie mogąc wymienić 2-3 podań w środku pola, natomiast Lech próbował grać swoją piłkę na grząskiej, nierównej murawie, co nie do końca mu wychodziło. Ciężko było o składną grę na takiej płycie, w grze poznaniaków na uwagę zasługiwało bardzo ofensywne ustawienie Joela Pereiry, który na połowie przeciwnika starał się robić przewagę. Poznaniacy objęli prowadzenie m.in. po akcji Pereiry mającego swój udział przy golu na 1:0 zdobytym po pierwszym celnym strzale w tym meczu. Tak właśnie gra się z zespołami, które są o wiele niżej notowane. Czasami trzeba trochę poczekać na dobrą sytuację, ale kiedy już jest taka akcja, to najczęściej kończy się bramką i tak było w 19 minucie, gdy lechici pograli z klepki, a po pierwszej asyście Pablo Rodrigueza w niebiesko-białych barwach do siatki z bliska trafił Filip Jagiełło. Po tej bramce poznaniacy grali spokojniej, kontrolowali grę, natomiast z Gryfa uszło powietrze, przez co przeciwnik dopuszczał nas do kolejnych szans. Tych okazji nie było dużo, były one za to konkretne. Krótko po golu na 1:0 król Mikael Ishak trafił do siatki, ale gol nie został uznany z powodu spalonego, w 33 minucie gol Joela Pereiry był już prawidłowy. Pomimo bagna, jakie z każdym upływającym kwadransem robiło się na obiekcie przy Zielonej było widać, kto gra w IV-lidze, a kto jest Mistrzem Polski, choć przewaga Lecha Poznań np. w strzałach czy w posiadaniu piłki nie była miażdżąca. Na dodatek w końcówce pierwszej połowy nasz zespół ewidentnie rozluźnił się, momentami gubił się w polu karnym i dopuszczał przeciwnika do szans po m.in. rzutach rożnych dając mu nadzieję na choćby kontaktową bramkę.

NIEWYKORZYSTNE SZANSE SIĘ MSZCZĄ

W przerwie trener Niels Frederiksen dokonał dwóch roszad wpuszczając na boisko Yannicka Agnero oraz Gisliego Thordarsona. O dziwo lechici nie odpuścili, tylko gwałtownie szukali trzeciej bramki. Wspomniany Agnero dobrze ustawiał się w polu karnym, potrafił gubić krycie dochodził do sytuacji, które łatwo marnował, choć w ciągu paru minut mógł ustrzelić choćby hat-tricka. Po paru minutach drugiej odsłony Lech powinien prowadzić z Gryfem 3:0 i co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Niestety, niewykorzystane szanse zemściły się, Alex Douglas złamał linię spalonego, Joao Moutinho odsłonił lewą stronę, po długim zagraniu Wojda miał dużo przestrzeni i wykorzystał to oddając mocny, płaski oraz precyzyjny strzał po długim rogu. Gryf po kontaktowej bramce zyskał nowe życie, zawodnicy ze Słupska przy stanie 1:2 od razu zaczęli więcej walczyć, szybciej biegać, grali blisko naszych piłkarzy ewidentnie wierząc w dobry wynik. Na naszej drużynie nie robiło to wrażenia, Lech starał się zachowywać spokój i kontrolę w środkowej strefie, którą z czasem zaczął traćić. Im było bliżej końca meczu, tym było więcej nerwowości, z przodu gra nie kleiła się, z tyłu poznaniacy chociaż nie popełniali głupich strat, nie tracili piłek w środkowej strefie nie dając nakręcić się Gryfowi, który tylko czekał na nasze straty, by móc skontrować poznaniaków.

AWANS W NIENORMALNYM MECZU

W 78 minucie Lech miał kolejną szansę na zamknięcie tego meczu, którą zmarnował Gisli Thordarson trafiając w sytuacji 1 na 1 w Gołębiowskiego. W 86 minucie Gryf zdobył choćby gola po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, strzelił go… Mateusz Skrzypczak, którego uratował widocznym gołym okiem spalony po wrzutce ze stojącej piłki. Na końcu lechici chyba nie znali zasad piłki nożnej, jakie od dawna panują w futbolu, bez bramkarza Gryfa między słupkami spalili akcję, po której padł gol na 3:1 słusznie anulowany przez arbitra. Drugiej połowy lepiej nie komentować, powiedzmy sobie, iż jakoś się odbyła, Lech stracił w niej bramkę, sam nie wykorzystał paru szans, dlatego wygrał tylko 2:1. Dziś Mistrzowie Polski mieli za zadanie przepchnąć ten mecz i to zrobili, choć przy stanie 2:0 było niespodziewanie trudno. Niemniej tego spotkania nie należy specjalnie analizować czy przywiązywać wagi do wielu rzeczy. W Słupsku panowały iście ekstremalne warunki zapowiadane już wczoraj. Była ulewa nasilająca się z każdym kolejnym kwadransem, był wiatr, liście latały nad grząską murawą, na której brakowało trawy pod bramkami, po 70 minucie mieliśmy już bagno, w którym można było się utopić. Na czymś takim Lech Poznań dawno nie grał i za gwałtownie może nie zagrać, po takim niecodziennym spotkaniu ciężko będzie doprać stroje zawodników obu drużyn, które dały z siebie dużo. Czy Lech dał dziś z siebie wszystko? Na pewno wiedział o stawce, walczył próbując momentami grać w piłkę, co nie zawsze się udawało. Nieefektywna gra w piłkę na czymś takim jest jakimś usprawiedliwieniem, usprawiedliwienia dla nieskutecznego Yannicka Agnero czy obrony przy okazji obrony stałych fragmentów gry już nie ma. Na razie praca Markusa Ublebjerga to nieporozumienie, nie wiadomo, co na treningach robi ten Duńczyk, ale pomiędzy nim a Dariuszem Dudką nie ma żadnej różnicy. W obu połowach mieliśmy problem z rzutami różnymi, dziś źle wyglądały także ofensywne stałe fragmenty gry nadające się akurat do analizy. Samego spotkania przez grę w bagnie nie ma sensu analizować, trzeba o nim gwałtownie zapomnieć wierząc, iż na czymś takim nie zagramy przez wiele, wiele lat. O akcji Sammego Dudka z Gislim Thordarsonem lepiej też zapomnijmy. W czwartkowe południe Lech Poznań zwyciężył zasłużenie, aczkolwiek powinien strzelić więcej goli, powinien przede wszystkim szybciej zamknąć ten mecz trzecim golem, który nie dałby nadziei ambitnym gospodarzom.

ZOBACZYMY, CO DALEJ

Mecz w Słupsku odbył się, wygrał faworyt, jutro nikt nie będzie pamiętał o tym spotkaniu, a zwłaszcza, jeżeli nikt nie doznał w nim urazu (o tym będzie wiadomo jutro). Po awansie do 1/8 finału Pucharu Polski nasz klub cały czas ma te same cele, na razie celem jest zdobycie 6 punktów do listopadowej przerwy na kadrę + powalczenie o jak najlepszy wynik w Madrycie. Tam faworytem nie będziemy, w domowym meczu z Motorem i wyjazdowym z Arką już tak. Trzeba zacisnąć zęby, grać w piłkę i wygrać oba te ligowe mecze, które odbędą się już na normalnych murawach, na których będzie trawa, dlatego poznaniakom wypnie wymówka, która w czwartek mogła być stosowana. Dziś można było przymknąć oko na wiele rzeczy, udało się uniknąć kompromitacji, oszczędzić Timothego Oumę, Antonio Milicia, Luisa Palmę, gwałtownie z boiska zeszli Mikael Ishak oraz Filip Jagiełło, dlatego w niedzielę po 14:45 oczekujemy zwycięstwa! Może być choćby wygrana 2:1, na końcu zawsze liczą się 3 punkty, których ostatnio przy Bułgarskiej brakuje.


Autor zdjęć: Dawid Ćmielewski

[See image gallery at kkslech.com]

Stadion podczas Gryf Słupsk – Lech Poznań (30.10.2025)

[See image gallery at kkslech.com]

Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)

Idź do oryginalnego materiału