Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w uproszczeniu dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.
GOL OBUDZIŁ STOJĄCEGO LECHA
—
Wyjściowy skład Lecha na to spotkanie delikatnie pisząc – nie spodobał się kibicom. W jedenastce pojawiły się rotacje i to tuż przed przerwą na kadrę, były aż 3 zmiany w obronie mimo niezłej gry defensywy w meczu z Rapidem Wiedeń czy Bryan Fiabema na prawej pomocy. Lech Poznań od początku meczu z GKS-em Katowice wyglądał na zespół ospały, na drużynę, która nie wyszła z szatni i może mieć problemy w tym meczu. Początkowo to choćby GKS Katowice prowadził grę, później optyczną przewagę zaczął zyskiwać Kolejorz mający jednak problemy z pressingiem i wygrywaniem pojedynków 1 na 1. Gry Lecha nie poprawiła 12-minutowa przerwa związana z dymem od pirotechniki, przez wiele minut pierwszej połowy pachniało nudnym 0:0 lub utratą bramki na 0:1 po jakiejś stracie czy po stałym fragmencie gry. Lech Poznań oddał pierwszy celny strzał dopiero w 45 minucie, gdy w końcu przeprowadził ładną akcją, Bryan Fiabema wówczas zszedł do środka, oddał strzał w środek bramki i dał radę zaskoczyć Strączka, któremu trochę zasłaniał jeden z obrońców. Lech Poznań nic nie grał, ale jakoś prowadził, na dodatek w doliczonym czasie gry miał już więcej luzu, wtedy na boisku zaczęło robić się więcej przestrzeni, przez co nasz zespół zaczął się od razu rozkręcać. Nie zmienia to jednak faktu, iż pierwsza połowa rozczarowała poziomem, strzałów było jak na lekarstwo, jedynie Lech Poznań z czasem zyskał większą optyczną przewagę (ponad 60% posiadania piłki).
ZNOWU NIE WYSZLI Z SZATNI
—
Druga część gry wyglądała na początku podobnie jak pierwsze minuty pierwszej odsłony. Lech był cofnięty, ospały, GKS ewidentnie wyszedł na drugie 45 minut bardziej zdeterminowany i co najgorsze dla nas – zaczął grać w piłkę. Zaczął także stwarzać większe zagrożenie po stałych fragmentach gry, z którymi od dawna mamy problem, przez co zaczęło pachnieć wyrównującą bramką. GKS Katowice w ciągu kwadransa drugiej odsłony osiągnął przewagę w liczbie oddawanych strzałów, posiadanie piłki zaczęło się wyrównywać, trener Niels Frederiksen widząc to, co się dzieje w kolejnym już meczu po godzinie gry zaczął przeprowadzać zmiany. Zwykle Duńczyk decydował się między 59 a 64 minutą na 3 roszady, tym razem dokonał aż 4 zmiany wpuszczając m.in. 2 bocznych obrońców czy Yannicka Agnero na dziesiątkę zamiast Pablo Rodrigueza, który w 2 kolejnym spotkaniu w ogóle nie pojawił się na murawie. Zmiennicy początkowo kilka pomogli drużynie, po 71 minutach mieliśmy na swoim koncie 5 strzałów, 1 celny i brak boiskowej kontroli, który zaczął drażnić oczy. Z przebiegu gry pachniało golem dla GKS-u Katowice, który rósł w oczach, w przeciwieństwie do naszej drużyny oddawał celne strzały i nie zrażał się niektórymi nieudanymi akcjami.
ALBO 2:0, ALBO 1:1
—
Ostatni kwadrans niedzielnego meczu należał choćby do najbardziej emocjonujących w 2025 roku. Momentami mieliśmy akcję za akcję, nas ratował choćby Bartosz Mrozek czy Joel Pereira, który raz wybił piłkę z linii bramkowej, za moment Lech Poznań mógł choćby zamknąć ten mecz, gdyby w bramkę wstrzelił się Leo Bengtsson lub gdyby robiący wiatr na prawej flance rezerwowy dziś Taofeek Ismaheel był bardziej efektywny. W każdym razie po 76 minucie nie pachniało wygraną Lecha Poznań wynikiem 1:0, zanosiło się bardziej na 1:1 z przebiegu gry bądź na 2:0 po jednym z kontrataków. Mimo przewagi przeciwnika w strzałach (14/5 do 11/3) współczynnik goli oczekiwanych xG był minimalnie po naszej stronie choćby z racji sytuacji, jakie Mistrz Polski miał w doliczonym czasie gry. Wtedy pokonać Strączka próbował m.in. Taofeek Ismaheel, za chwilę uderzał jeszcze Timothy Ouma, który będąc gdzieś na 5 metrze oraz mając piłkę na lepszej prawej nodze zwlekał z uderzeniem, czekał nie wiadomo na co, a na końcu jego spóźnione uderzenie zablokowali obrońcy.
PO PROSTU SIĘ UDAŁO
—
Udało się! Po prostu Lechowi Poznań udało się wygrać ten mecz, choć było trudniej niż wszyscy się tego spodziewali. GKS Katowice nie wyglądał jak zespół z końcówki tabeli, był dziś tak samo mocno zdeterminowany, jak w maju pokazując po zmianie stron dużo więcej jakość, niż w pierwszych 45 minutach. Jakości w naszej drużynie było dziś niewiele, Mistrzowie Polski nie kontrolowali tego meczu, o czym otwarcie po spotkaniu mówił Niels Frederiksen, który jak wszyscy był zadowolony z przepchnięcia tego spotkania pozwalającego mieć kontakt z czołówką i dotrzymać kroku Jagiellonii Białystok oraz Rakowowi Częstochowa. Ostatni pojedynek przed drugą tej jesieni przerwą na kadrę był wyczerpujący emocjonalnie dla kibiców oraz fizycznie dla piłkarzy, Lech Poznań pokonał dziś aż 122,29 km i wykonał 109 sprintów, dystans 122,29 to oczywiście Lechowy rekord sezonu 2025/2026, który udało się osiągnąć dzięki wysoko zawieszonej poprzeczce przez bardzo zdeterminowany GKS Katowice (121,28 km).
JEST W PORZĄDKU
—
Lech Poznań odniósł dziś bardzo ważne, uspokajające sytuację zwycięstwo. Wygrana nad Rapidem Wiedeń 4:1 to zwycięstwo tak jakby z innej kategorii, w niedzielę Kolejorz miał coś do udowodnienia w lidze, w której od końcówki sierpnia pokonał tylko słabą Termalikę Nieciecza zdobywając we wrześniu zaledwie 5 punktów. Dziś Lech Poznań grał w Katowicach wyłącznie o zwycięstwo, jego zadaniem było przepchnąć mecz z GKS-em co udało się zrobić, choć było ciężej niż mogło się wydawać. Kolejorz pokazał dzisiaj kilka jakości, ale za to więcej determinacji, charakteru i zaangażowania. Był również skuteczny, bo przecież gola na 1:0 strzelił po oddaniu pierwszego celnego uderzenia w tym meczu, po którym sztab szkoleniowy ma wiele materiału do analizy. Jest na to czas, bowiem teraz przed nami równe 2 tygodnie październikowej przerwy na kadrę, podczas której jest też czas na odpoczynek, na regenerację czy na oczyszczenie głowy. Oczywiście nie dla wszystkich piłkarzy, lada moment siedmiu graczy z pierwszej drużyny uda się na obozy reprezentacji narodowych, plusem jest chociaż ich wyjazd w dobrych humorach. Lech Poznań znajduje się w ścisłej czołówce PKO Ekstraklasy 2025/2026 po 11. kolejce, ma miejsce w czołówce Ligi Konferencji, zatem jest w porządku!
Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)