5 szybkich wniosków: Genk – Lech 1:2

kkslech.com 4 dni temu

Pięć szybkich wniosków to cykl opisujący w uproszczeniu dany mecz Lecha Poznań. Jeszcze przed przedstawieniem plusów i minusów danego spotkania, analizą gry konkretnego zawodnika czy dogrywką, prezentujemy pięć szybkich i pomeczowych wniosków. Kilkadziesiąt minut po każdym meczu na gorąco pięć spostrzeżeń na temat występu drużyny Kolejorza, poszczególnych piłkarzy czy obecnej sytuacji zespołu.

EKSPERYMENTALNE SKŁADY SZANSĄ NA INNY MECZ

Trener Lecha Poznań, Niels Frederiksen wczoraj zaskoczył, wystawił eksperymentalny skład, którego nikt się nie spodziewał sadzając na ławkę choćby niektórych podstawowych graczy i to mimo trudnej sytuacji kadrowej. Również trener KRC Genk, Thorsten Fink postanowił zarotować, względem pierwszego meczu z Mistrzem Polski dokonał aż 7 zmian wymieniając 3 obrońców. Tym razem żaden z kibiców nie miał pretensji do Duńczyka o wyjściową jedenastkę Kolejorza, bowiem opinie były zgodne, w obecnej sytuacji ważniejszy był i przez cały czas jest Widzew, niż rewanż w Belgii, jednak eksperymentalne składy dawały nadzieję na trochę inny mecz. Przede wszystkim można było liczyć, iż rywal nie rozniesie nas tak jak w Poznaniu, skład na KRC Genk na ten mecz został jeszcze mocniej odmłodzony, przeciwnik nigdy nie grał w tym zestawieniu tak samo zresztą, jak Lech Poznań, który o dziwo zmodyfikował taktykę. Co prawda Niels Frederksen przed meczem mówił o naszej własnej filozofii grania, ale na boisku było inaczej, tym razem nasza drużyna grała momentami defensywnie, bliżej swoich rywali, więcej z kontry i nie rozgrywała piłki krótkimi podaniami w tak naiwny sposób, jak czyniła to w pierwszym spotkaniu.

ZNOWU TO SAMO

Mecz do 30 minuty mógł się podobać, bowiem z optycznej przewagi Belgów, w tym z wyższego posiadania piłki Genku kilka wynikało. Lech starał się kontrolować to co robią przeciwnicy, grał blisko, czujnie z tyłu, zyskał przewagę w strzałach potrafiąc gwałtownie przedostawać się z piłką z obrony do ataku czy być groźny przy okazji stałych fragmentów gry (głównie rzutów rożnych). Tym bardziej szkoda straconej bramki na 0:1, która była powtórką z rozrywki. Lech Poznań znów dał prezent rywalowi, nie wiadomo, dlaczego Michał Gurgul śmielej nie zaatakował przeciwnika, nie próbował zatrzymać go chociaż ręką, najprawdopodobniej bał się rzutu karnego. Lewy obrońca w tej sytuacji za łatwo odpuścił, w 31 minucie nie popisał się także niezdecydowany Mateusz Skrzypczak będący tym razem lewym stoperem i stało się. Łatwo straciliśmy gola, straciliśmy bramkę w juniorski sposób, znowu popełnione proste błędy, po których wszyscy mogli tylko zwiesić głowę.





POZYTYWNA REAKCJA

Prezent dla Genku uspokoił przeciwnika i na szczęście pozytywnie podziałał na Lecha. Wydawało się, iż przy stanie 0:1 lepiej będzie mocniej się cofnąć, by nie przegrać wyżej, by zaraz przypadkiem nie było pod naszą bramką nawałnicy jak tydzień temu, jednak tym razem mecz wyglądał inaczej. Reakcja Lecha na straconego gola była pozytywna, poznaniacy przy stanie 0:1 grali to samo, co od początku rewanżowego spotkania potrafiąc zdobyć wyrównującą bramkę w 44 minucie. Gol padł nie w stylu Lecha, który akurat wtedy przeprowadził szybką akcję z własnej połowy, wystarczyły 2 podania z klepki, indywidualny rajd Kornela Lismana prawą stroną, precyzyjny strzał pod poprzeczkę z trudnej pozycji i mieliśmy remis. Akcja była zaskoczeniem dla wszystkich, pewnie choćby dla sztabu czy samego Lismana, który trochę wyrzucił się z piłką, ale ostatecznie dał radę pokonać Lawala. Z przebiegu gry remis do przerwy był zasłużony, różnie można mówić już o golu na 2:1. Bramka dla Lecha Poznań autorstwa rezerwowego Leo Bengtssona była jeszcze większą niespodzianką, bo pozwoliła odwrócić wynik i niespodziewanie wyjść w Belgii na prowadzenie. Następny precyzyjny strzał Szweda z rzutu wolnego znalazł drogę do siatki, Kolejorz prowadził 2:1 pokazując pozytywną reakcję, która zaskoczyła Genk. Co tu więcej pisać. Zarówno kibice Lecha, jak i Genku nie spodziewali się nagłej metamorfozy Mistrza Polski.





NIEZŁY MECZ, JESZCZE LEPSZE DECYZJE

Lech Poznań w końcówce meczu z KRC Genk miał trochę szczęścia, na boisku w drużynie przeciwnika zaczęli pojawiać się czołowi gracze, którzy gwałtownie zaczęli pokazywać jakość. Na szczęście fart był po naszej stronie, nieskuteczny tym razem był napastnik Oh, wstrzelić nie mógł się Karetsas, raz uratował nas Bartosz Mrozek, innym razem naszej obronie udało się oddalić zagrożenie po rzucie rożnym. W końcówce meczu pachniało golem na 2:2, ale nie można również zapomnieć o wcześniejszej setce Leo Bengtssona, który w tylko sobie wiadomy sposób nie trafił do siatki po fatalnym błędzie stopera Genku (skiksował wybijając piłkę pod nogi Szweda). Od 60 minuty mogło być różnie, mogliśmy wygrać 3:1 a choćby przegrać 2:3, gdyż Genk w końcówce meczu obiektywnie osiągnął przewagę, zyskał ją m.in. w strzałach, miał wyższe xG, w porównaniu z pierwszą odsłoną tym razem wszystkie najważniejsze statystyki stały już po stronie Belgów. Ostatecznie to Lech Poznań wygrał 2:1 pokazując nieco lepszą grę w defensywie, niż w poprzednich meczach, kilka ciekawych akcji po fazach przejściowych, zademonstrował niezłe wykonywanie stałych fragmentów gry i pokazał, iż nad tymi w defensywie wciąż trzeba mocno pracować. Mistrz Polski niespodziewanie i po raz 2 w swojej historii (po 5 latach) zwyciężył w Belgii, nie skompromitował się (patrząc na skład istniało takie prawdopodobieństwo), zdobył punkty do krajowego rankingu UEFA, pozytywnie zaskoczył swoich kibiców i ośmieszył bukmacherów (kurs na wygraną Lecha wynosił 8.10).

WIDZEW JEST NAJWAŻNIEJSZY

Trener Niels Frederiksen tym razem nie będzie krytykowany przez kibiców, wszystkie jego decyzje były logiczne tak jak nastawienie się na mecz z Widzewem. Zmiany przeprowadzone w 46 i 60 minucie gry były roszadami pod kątem niedzieli, Duńczyk tak jakby odpuścił ten rewanż i choćby jeżeli Lech Poznań nie ograłby Genku, to i tak nikt nie miałby do niego pretensji. Już od pierwszego meczu w Poznaniu zakończonego porażką 1:5 wszyscy mówili o sparingu w Belgii, tak samo do rewanżu z Lechem Poznań podszedł Thorsten Fink. Co prawda jego przedmeczowe słowa były bojowe, ale już skład wyjściowy pokazał, iż Niemiec mimo wszystko skupia się na kolejnych wyzwaniach, w tym na ligowym meczu w ten weekend. Po rewanżu z Lechem Poznań 1:2 trener przeciwnika pozostał spokojny, porażkę u siebie tłumaczył meczem z Mistrzem Polski, a wystawienie eksperymentalnego składu skupieniem się na najbliższej kolejce Jupiler League. Dla nas również najważniejsza jest najbliższa kolejka, o tym, czy ten tydzień będzie udany czy nie zadecyduje wynik meczu z Widzewem, to od rezultatu spotkania z łodzianami zależą humory kibiców podczas wrześniowej przerwy na kadrę, atmosfera wokół klubu oraz to, czy będziemy zaraz pisać o kryzysie Mistrza Polski czy o powolnym wychodzeniu z dołka. Triumf w Belgii i to po odrobieniu strat nic nam nie da, o ile w niedzielę 3 oczka nie zostaną przy Bułgarskiej.

Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)

Idź do oryginalnego materiału