W tym sezonie Formuły 3 oglądamy tylko jednego polskiego kierowcę. Mieliśmy nadzieję, iż będzie ich więcej. Budżet na sezon, by zająć miejsce w którymś z zespołów, próbowali uzbierać Kacper Sztuka i Tymek Kucharczyk. Rozmawiali z kilkoma ekipami. Kucharczyk miał choćby zachowane miejsce w jednym zespole do pewnego momentu, ale nie uzbierał pieniędzy w konkretnym terminie i fotel przepadł. W akcji zobaczymy jedynie Romana Bilińskiego. Możemy mieć wobec niego konkretne oczekiwania. Tym bardziej iż dał podstawy do tego, by one były.
REKLAMA
Zobacz wideo Czy piłkarz nie powinien się cieszyć po golu przeciwko byłej drużynie? Żelazny: To jest totalny absurd
W ogóle nie widać, iż debiutował
Dla Romana Bilińskiego to pierwszy sezon w Formule 3. Serii, która w tym roku może być naprawdę nieprzewidywalna. Wszystko ze względu na nową generację bolidów. Zawsze przy zmianach technicznych jest ryzyko, iż dotychczasowa hierarchia zostanie zaburzona. Zmieniono samochody, którymi się ścigano od 2019 r. W ostatnich latach dominowały ekipy Premy i Tridentu.
Już przedsezonowe testy pokazały, iż stawka może mocno się wymieszać i silniejszy może być Rodin Motorsport, czyli zespół Bilińskiego. Już rok temu zespół notował progres, głównie za sprawą dobrych wyników Calluma Voisina. Weekend w Australii, który otwiera sezon, tylko potwierdza ten postęp. W kwalifikacjach do czołowej dziesiątki załapał się Biliński, który do sprintu stanął na trzecim polu z racji przepisu o odwróconej kolejności najlepszej 12.
Od samego początku Biliński jechał odważnie i niezwykle pewnie. Co prawda dał się zablokować w pierwszym zakręcie, ale chwilę później znakomicie odgryzł się rywalom, mijając dwóch na raz od wewnętrznej w trzecim zakręcie toru Albert Park w Melbourne. Prawy, wolny zakręt to świetne miejsce do wyprzedzania, świetnie znalazł wolną przestrzeń. Później walczył o drugie miejsce, ale Martinus Stenshorne był po prostu szybszy.
Kiedy była na torze zielona flaga, mieliśmy kawał ścigania praktycznie w całej stawce. Zdarzały się incydenty i kraksy z tyłu, powodowały one wyjazd samochodu bezpieczeństwa. Po restarcie Biliński siedział na ogonie Stenshorne'a, był także blisko prowadzącego Santiago Ramosa. Ale zrobił się swego rodzaju pociąg, każdy w czołówce za Ramosem miał otwarty DRS na prostych. Nie dało się skutecznie zaatakować, taka sytuacja sprzyjała też defensywnej jeździe.
Ostatecznie Biliński ukończył trzeci. To pierwsze podium dla polskiego kierowcy w historii F3! Można było się spodziewać, iż będzie dobry, ale start sezonu już można uznać za imponujący. A przecież przed nami jeszcze wyścig główny (w sobotę o godz. 23:00 czasu polskiego).
Jeden wyścig i widać masę atutów
Weekend wyścigowy jeszcze się nie skończył, a Biliński tylko potwierdził, iż ma na tyle duże umiejętności, by można było go określić wartościowym kierowcą. Dobrze startuje, nie boi się odważnie atakować przy pierwszej możliwej okazji. Dużo widzi wokół siebie, a to ułatwia zachowanie chłodnej głowy i mądrą jazdę. Potrafi utrzymać dobre tempo przez długi czas.
Ale największą zaletą Bilińskiego jest zdolność do szybkiej aklimatyzacji i adaptacji na torze i w samochodzie. Łatwo dogaduje się z bolidem. Za to go chwalono w poprzednich seriach i przy okazji przedsezonowych testów. A to niezwykle cenne, kiedy mamy w F3 nową generację aut. Kto prędzej i lepiej zrozumie bolid, to więcej zyska na przestrzeni całego sezonu.
Zobacz też: Nokaut w meczu Sabalenki! Komentatorzy zaskoczeni. "Musi zapomnieć"
Ściganie w barwach Polski było mu przeznaczone
Roman Biliński urodził się i wychował w Wielkiej Brytanii, a to bardzo dobre miejsce to motorsportowego rozwoju, ale polskość była w nim adekwatnie od zawsze. Jego dziadkowie wyemigrowali z Polski na Wyspy Brytyjskie w czasie II wojny światowej, poznali się i wzięli ślub, będąc na emigracji. Dziadek kierowcy pracował w BBC jako dziennikarz polskiej sekcji stacji.
Ojciec Romana, Henry, to wielki pasjonat motorsportu. Mama kierowcy, Amanda, pracowała przy wyścigach Formuły 1 i motocyklowej serii World Superbike. Henry Biliński miał jednak obawy, czy pozwolić synowi na ściganie się z innymi na torze. Nie chciał, by coś mu się stało, ale ostatecznie pasja wygrała.
Henry Biliński bardzo chciał, żeby jego syn startował w barwach Polski, gdy będzie dorosły. By nie zapomniał o przodkach, korzeniach. Gdy tylko pojawiła się możliwość, to z niej skorzystał i dziś możemy się cieszyć z Polaka w F3.
- Wybór polskiej flagi był dla mnie łatwą decyzją. Z jednej strony przemówiło za tym moje polskie "ja", ale w dużej mierze doprowadziło do tego również ogromne wsparcie, jakie otrzymuję od moich polskich fanów - mówił w rozmowie z WP SportoweFakty.
Niezniszczalny
Karierę zaczął dość późno, bo w wieku 15 lat. Ale od razu było widać potencjał. Milowym krokiem dla Bilińskiego były starty w serii GB3 w 2021 r., kiedy siedmiokrotnie stanął na podium, w tym trzy razy na pierwszym miejscu. Trzy lata później triumfował w serii Formula Regional Ocenia Championship. 2024 rok mógł być dużo bardziej owocny, gdyby nie wypadek drogowy. Stracił przez to dużą część sezonu. Miał dwa złamane kręgi kręgosłupa, konieczna była operacja. Lekarze zamontowali kilka śrub, przez kilka tygodni nie mógł ani trenować, ani się ścigać. To mogło wpłynąć na jego dalszą karierę, a choćby życie.
Według lekarzy rokowania były wręcz fatalne. Medycy byli zdania, iż Biliński może już nigdy nie chodzić, a choćby nie mógłby prowadzić samochodu. Ale los okazał się być sprzyjający dla polskiego kierowcy. Tydzień po operacji mógł znów chodzić. Trzy miesiące po wypadku pierwszy raz usiadł za kierownicą. Ból w kokpicie był momentami nie do zniesienia, ale zaciskał zęby, dawał z siebie wszystko i nie odpuszczał. Wierzył, iż jego czas jeszcze nadejdzie.
Wrócił na drugą część sezonu serii FRECA i regularnie punktował. Pokazał, iż nic nie jest w stanie go złamać. Pokazał upór, determinację. Sam powtarzał, iż "powrót do ścigania po złamaniu dwóch kręgów był najtrudniejszą rzeczą, jaką zrobił w życiu".
Uzasadnione oczekiwania
To, co pokazywał w brytyjskich seriach juniorskich, FROC i FRECA było podstawą do tego, by sądzić, iż w F3 będzie osiągał dobre wyniki. Samo CV też było budujące na tle mocnych kolegów z zespołu. Voisin, dla którego to drugi sezon w F3, stawał już na podium w tej serii, wygrał wyścig, w 2023 r. zdobył mistrzostwo GB3. Louis Sharp rok po roku był mistrzem brytyjskiej F4 (2023) i GB3 (2024).
Tymczasem Biliński najlepiej wyglądał na testach w Hiszpanii, jest najszybszym kierowcą Rodina w ten weekend w Australii. Choć sam podkreślał, iż ten rok to ma być przede wszystkim nauka. Potrzebuje czasu, by w pełni wyczuć auto, chce poznać wszystkie tory w kalendarzu. Ale widać, iż gwałtownie się uczy.
- Nie byłbym w tym sporcie, gdybym nie myślał, iż mam potencjał. Może to zostać odebrane jako aroganckie, ale naprawdę wierzę w siebie. Wierzę, iż z odpowiednim wsparciem mogę dostać się do Formuły 1. Czuję się bardzo pewnie. Czuję, się komfortowo, przechodząc wyżej. Czuję, iż to już czas i jestem gotów - mówił w rozmowie z Jaśkiem Olejniczakiem na kanale YouTube.
Biliński marzy o F1, chce być drugim Polakiem w królowej motorsportu. Jego idolem jest Robert Kubica, chce podążać jego drogą. Kubica w latach 2003-2004 jeździł na podobnym poziomie, bo w Formule 3 Euro Series. Wygrał jeden wyścig. W 2003 r. notował też występy w brytyjskiej F3.
21-latek czuje więź z Polską i chce przejść do historii polskiego motorsportu. Można mówić, iż to może być "nowy Kubica", ale przede wszystkim doceniajmy, iż mamy utalentowanego i dobrze prosperującego kierowcę. Polska flaga na podium F3 powinna pojawić się ponownie.