Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał 21-letniego Maksymiliana S. z Gdyni na 20 lat i trzy miesiące więzienia za zabójstwo studenta Uniwersytetu Gdańskiego Jakuba Siemiątkowskiego. Wyrok nieprawomocny zapadł za zepchnięcie ofiary pod pociąg na peronie PKP w Sopocie. Obrona już zapowiedziała apelację, nazywając karę rażąco niewspółmierną.
Sąd orzekł również, iż S. musi zapłacić po 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia dziadkom ofiary oraz 3 tysiące złotych na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej. Karę ma odbyć w warunkach terapeutycznych ze względu na uzależnienie od substancji psychoaktywnych. Możliwość ubiegania się o przedterminowe zwolnienie powstanie po odbyciu 14 lat.
Uzasadnienie sądu
Sędzia Michał Dampc podkreślił w uzasadnieniu, iż pamięć oskarżonego była wybiórcza. «Trzeba pamiętać, iż ta jego pamięć była mocno wybiórcza, bo o ile chodzi o przebieg samego zdarzenia, to już twierdził, iż go nie pamięta» – stwierdził sędzia.
Sąd nie dał wiary tłumaczeniom S., który po zdarzeniu wchodził pod pociąg i pytał o pokrzywdzonego. «To, iż później wchodził pod pociąg i szukał pokrzywdzonego, pytał, co mu się stało, to już jest kwestia wtórna i nie może dezawuować tego, co wydarzyło się moment wcześniej» – dodał Dampc.
Tragiczne zdarzenie w Sopocie
Do tragedii doszło 17 sierpnia 2024 roku o godzinie 5:30 na peronie stacji PKP w Sopocie. Maksymilian S. zepchnął Jakuba Siemiątkowskiego pod nadjeżdżający pociąg, co spowodowało natychmiastową śmierć studenta. Oskarżony był wówczas pod silnym wpływem alkoholu – badania wykazały od 2,09 do 2,316 promila – oraz narkotyków. Przy nim znaleziono marihuanę w aluminiowej folii.
Sędzia Dampc podkreślił wpływ substancji na przebieg wydarzeń. «Gdyby oskarżony był trzeźwy i nie był pod wpływem narkotyków, do tego czynu by zwyczajnie nie doszło» – orzekł sąd.
Po zdarzeniu S. zachowywał się agresywnie. Zatrzymała go początkowo obsługa pociągu wspierana przez strażaków, a następnie przejęła go policja.
Sprzeczne reakcje na wyrok
Grażyna Siemiątkowska, babcia zmarłego studenta, uznała wyrok za zbyt łagodny. Według niej oskarżony nie wykazał szczerej skruchy.
Zupełnie odmienne stanowisko zajęła Ewelina Baranowska-Haber, obrończyni Maksymiliana S. Określiła wyrok jako rażąco niewspółmierny i nieproporcjonalny, zarzucając sądowi pominięcie wszystkich kluczowych dowodów obrony. Zapowiedziała złożenie apelacji.
Przeszłość oskarżonego
Maksymilian S. miał wcześniejszą historię demoralizacji związaną z używaniem narkotyków. Przed tragedią znajdował się pod nadzorem kuratora i przechodził leczenie. Sąd uznał to za okoliczność obciążającą przy wymiarze kary.
Sąd zaznaczył, iż mimo młodego wieku oskarżonego, potrzeba zadośćuczynienia społecznemu poczuciu sprawiedliwości przeważyła. Podkreślono, iż 20 lat więzienia nie jest łagodną karą – S. spędzi za kratkami najlepsze lata swojego życia.
Uwaga: Ten artykuł został stworzony przy użyciu Sztucznej Inteligencji (AI).

2 godzin temu















