Industria Kielce przegrała 31:35 z Pickiem Szeged w meczu 8. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów.
Kielczanie przystąpili do tego meczu wzmocnieni obecnością kapitana, Alexa Dujshebaeva. Prawy rozgrywający wrócił do gry po ponad dwóch miesiącach rozbratu z piłką.
O jego sportowym głodzie dowidzieli się wszyscy uczestnicy czwartkowego widowiska. Hiszpan po wejściu na boisko w 15. minucie meczu dokonywał cudów na parkiecie, pięknie asystował i wspaniale rzucał. Zespół płynący na fali jego dyspozycji zszedł na przerwę, prowadząc 19:17.
Po zmianie stron trener gości dokonał jednak decydującej dla losów potyczki roszady. Doświadczonego Mikklera zostąpił Thulin, który mocno wywindował zaledwie 20-procentową skuteczność obron starszego kolegi.
Postawa Szweda była jednym z czynników wypływających na spadek jakości ofensywny miejscowych. Szczyt niemocy w ataku przypadł na decydujący fragment zawodów – bowiem od 42. minuty przez najbliższy kwadrans podopieczni Dujshebaeva rzucili wyłącznie... trzy gole.
Mimo tego na 200 sekund przed końcem mieli do odrobienia zaledwie dwie bramki i dwóch zawodników więcej. Niestety sport jeszcze raz pokazał, iż nie ma nic wspólnego z logiką. Jeden z najlepszych graczy do przerwy, Alex Dujshebaev, gubił piłkę za piłką w tym jedną, która zaprzepaściła szanse na choćby jedno "oczko".
Spotkanie w wykonaniu zespołu podsumował trener kielczan, Talant Dujshebaev: – Często jest tak, im więcej masz tym gorzej, im mniej tym lepiej. Kilku zawodników gra bez oddechu, co powoduje, iż są w słabej formie. Mówimy w przerwie o obronie, a przegrywamy w ataku pozycyjnym. Nie wiem, co to jest, ale faktem jest, iż od trzech meczów u siebie w Lidzie Mistrzów nie potrafimy wygrać. Problem jest w nas.
Industria Kielce – Pick Szeged 31:35 (19:17)
- INDUSTRIA KIELCE
- Pick Szeged
- Liga Mistrzów
- Talant Dujszebajew