"Dość kuriozalnie zapowiada się niedziela w Wiśle. Przerwa między pierwszą a drugą serią konkursu skoków będzie trwała aż 40 minut…" – poinformował kilka dni temu reporter Eurosportu Kacper Merk.
REKLAMA
Zobacz wideo Gorąco wokół polskich skoków. Chodzi o skład na igrzyska
Wpis Merka na platformie X wywołał mnóstwo reakcji.
Część kibiców stara się podejść do sprawy ze zrozumieniem, ale część denerwuje się, iż podczas gdy telewizje mające prawa do pokazywania i skoków, i biathlonu zadbały o swój interes, kibice na skoczni im. Adama Małysza będą marznąć, czekając na finałową serię nie kilkanaście minut, tylko aż 40.
Z całym szacunkiem do fanów, którzy kupili bilety, jeszcze ważniejsze jest czy tak długa przerwa nie odbije się na skoczkach. Pewnie wszyscy pamiętamy bardzo nieprzyjemny konkurs, jaki w Wiśle odbył się w 2019 roku.
W Wiśle można skakać albo bardzo wcześnie rano, albo dopiero późnym popołudniem – to powtarzali wówczas wszyscy. Ale TVP kierowana przez Jacka Kurskiego naciskała z całych sił, żeby drugi konkurs inauguracji sezonu 2019/20 zaczął się o godzinie 11.30.
- Skakanie w godzinach południowych niesie tu ze sobą największe ryzyko, warunki termiczne są wtedy bardzo trudne – mówiła nam Agnieszka Baczkowska w pokonkursowej rozmowie. Tamtej niedzieli wszyscy opuszczaliśmy teren skoczni niby zadowoleni, bo trzecie miejsce zajął Kamil Stoch. Ale przede wszystkim baliśmy się o Piotra Żyłę.
Żyła leżał bez ruchu, a kibice przeklinali i ponaglali ratowników
W pierwszej serii konkursu rozgrywanego na siłę, w kompletnie niestabilnych warunkach wietrznych, jeden z najlepszych skoczków świata upadł przy lądowaniu. Wszystko wyglądało dramatycznie – Żyła przez kilkanaście sekund nie dawał znaku życia, na skoczni zapadła absolutna cisza, którą z czasem zaczęły przerywać przekleństwa i ponaglenia ze strony kibiców martwiących się, iż skoczek może potrzebować pomocy szybciej, niż ją dostaje.
Gdy tylko Żyła się ocknął, zerwał się na równe nogi i uciekł ratownikom medycznym. Z całą zakrwawioną twarzą przeszedł błyskawicznie obok strefy dla dziennikarzy i – jak relacjonował później Maciej Kot – zamierzał jechać na górę skoczni, na drugą serię.
"Tak, Piotrek popełnił błąd, ale…"
Ta druga seria się odbyła, ale już bez Żyły, który się do niej po prostu nie dostał, bo skoczył za krótko. I trzeba powiedzieć, iż ta druga seria trochę uratowała zawody. W pierwszej rundzie mieliśmy totalną loterię – jedni skoczkowie dostawali podmuchy wiatry pod narty przekraczające choćby 2 m/s, innym wiało w plecy z uśrednioną prędkością 1 m/s. To generowało tak wielkie różnice w rekompensatach, iż niektórym skoczkom odejmowano po 20 punktów od noty, a innym dodawano po 10. Oczywiście jak zawsze w tak nierównych, niesprawiedliwych, warunkach system przeliczników nic nie dawał, bo co przykładowemu Markusowi Eisenbichlerowi po rekompensacie, gdy spadł na 73. metr? Albo czy ruszający z belki zaraz po nim Robert Johansson zmartwił się, iż odjęto mu jakieś punkty, gdy pofrunął sobie na 130,5 metra?
Żyła startował w trudnych warunkach – w locie walczył z wiatrem, który wciskał go w zeskok. Żyłował skok – dociągnął do 119. metra. I zaraz za nim runął w wyniku złego, zbyt późnego lądowania. - Tak, Piotrek popełnił błąd przy lądowaniu, ale oczywiście gdyby nie wiatr, to byłoby mu zdecydowanie łatwiej wylądować – komentowała dla nas Agnieszka Baczkowska. Szefowa tamtego Pucharu Świata przyznawała, iż po pierwszej serii decyzja o zakończeniu konkursu wisiała na włosku. Nie doszło do tego, bo wtedy poprawiły się warunki. Druga runda była już w miarę sprawiedliwa. Ale i tak po pierwszej pozostał ogromny niesmak.
- Z doświadczenia wiem, iż tutaj z reguły da się skakać koło dziewiątej rano. Potem od 10-11 rozkręca się wiatr i dopiero po południu można skakać - mówił Aleksander Zniszczoł. – Niestety, z tego, co wiem, przeszkodziła nam nieco Eurowizja – dodawał.
Dyrektor TVP Sport nie chciał się wypowiadać
Skoczkowie starali się być delikatni, natomiast kibice wprost winili za wszystko TVP. choćby za upadek Żyły, choć tu naprawdę decydujący był błąd zawodnika.
W 2019 roku pierwszy konkurs w Wiśle odbył się o godzinie 16, natomiast drugiego dnia o 16 zaczynał się finał dziecięcej Eurowizji w Gliwicach. Dominik Senkowski ze Sport.pl próbując ustalić, czy to prawda, iż ze względu na konkurs piosenki skoki odbywały się o nietypowej porze, skontaktował się z Markiem Szkolnikowskim. Ale ówczesny dyrektor TVP Sport nie chciał się wypowiadać na ten temat.
- Nie ukrywam, iż czas transmisyjny ma duży wpływ na godzinę rozpoczęcia konkursów. Gdyby decydował sport, konkurs zacząłby się o innej godzinie – mówiła nam natomiast Baczkowska. - Byłam tu kierownikiem zawodów już wiele razy, ale tak trudnego konkursu do przeprowadzenia jeszcze nie miałam – dodawała.
Żyła dowcipkował: "Telemark na nosie"
Na szczęście gwałtownie wydobrzał ten, który wyglądał na najbardziej poszkodowanego po tamtej nietypowej niedzieli w Wiśle. Żyła dowcipkował w mediach społecznościowych, iż zaliczył klasyczny telemark na nosie. Wtedy był już po badaniach, które na szczęście nie wykazały żadnych poważnych urazów – obyło się choćby bez wstrząśnienia mózgu, choć w pierwszej chwili wszyscy mieliśmy wrażenie, iż skoczek uderzył głową w zeskok tak mocno, iż po prostu nie wie, co się dzieje.
- Piotrek źle wylądował, uderzył głową o zeskok, nie zdążył choćby wyciągnąć rąk – opisywał Adam Małys, wówczas dyrektor ds. skoków narciarskich w PZN-ie. - Ma rozcięty łuk brwiowy, chyba też wargę – dodawał były mistrz.
- Wyglądało to bardzo nieciekawie i dalej wygląda, bo ma obtartą skórę i to się będzie długo goiło. Nic poważnego się jednak nie stało. Nie ma złamań, są obtarcia – komentował lekarz kadry polskich skoczków, dr Aleksander Winiarski. - To nie była utrata przytomności - dodawał, zaskakując, bo wszyscy myśleliśmy, iż na co najmniej kilkanaście sekund Żyła stracił przytomność. - Był w amoku, nie wiedział, co się stało – wyjaśniał lekarz.
Obyśmy teraz w Wiśle nie oglądali podobnych scen. Wierzmy, iż zaskakująca decyzja dotycząca wydłużenia przerwy w zawodach ze względu na prawa telewizyjne nie odbije się na jakości konkursu i przede wszystkim nie wpłynie na bezpieczeństwo skoczków.
Na niedzielę w Wiśle zaplanowano kwalifikacje (o godzinie 12.55) i dopiero po nich zawody (ruszą o 14.25). Transmisje w TVP i Eurosporcie, relacje na żywo na Sport.pl.

2 godzin temu












