Żużel. Miedziński wspomina karierę. „Nie sądziłem, iż tak gwałtownie zleci”

5 godzin temu

Minionego czwartku legenda i wychowanek toruńskiego speedwaya – Adrian Miedziński postanowił ogłosić zakończenie sportowej kariery. „Miedziak” zawsze na torze pozostawiał serce, co doceniali kibice. Były zawodnik KS Apatora wspomniał dla nas swoje najważniejsze chwile związane z „czarnym sportem”, a także zdradził kulisy swojej decyzji.

Po raz ostatni Adriana na torze mogliśmy ujrzeć 30 czerwca 2023 roku. Wtedy to w barwach zmagającej się z plagą kontuzji – Unii Leszno wystąpił w jednej gonitwie przeciwko… Apatorowi Toruń. Jak sam przyznał – nie miał wiele czasu w przygotowanie przed pierwszymi występami dla „Byków”. Teraz sam zainteresowany przyznał, iż gdyby w trakcie minionego sezonu otrzymał od jakiegokolwiek klubu podobną propozycję, to by ją odrzucił. Torunianin chciał podchodzić do kwestii organizacji profesjonalnie.

– Powiem tak, choćby gdyby jakiś klub w trakcie sezonu złożył mi ofertę, to bym ją odrzucił. Leszno to było zdarzenie losowe, które pozwoliło mi wrócić do formy. Wszystko zaczęło do mnie wtedy wracać. Teraz bym to wszystko zrobił inaczej, spieszyłem się, bo była możliwość powrotu na tor. W tym roku z takiej okazji bym nie skorzystał, bo dla mnie liczyło się przygotowanie i zbudowanie całego teamu profesjonalnie, tak jak wyglądało to zawsze. W żużlu musi być wszystko poukładane, aby wyniki były dobre. Nie chodzi tylko o to, aby jeździć „na sztukę”, bo to nie bawi i nie ma żadnego celu. Jestem na takie rzeczy „za stary”. Gdybym otrzymał konkretną propozycję i miałbym czas się przygotować to bym się zastanowił. Jako, iż takowa się nie pojawiła to krążył mi w głowie koniec, ciążyło to na mnie. Dla mnie słowo jest bardzo ważne i ma swoją moc, jest cenniejsze od pieniędzy, dlatego postanowiłem to powiedzieć publicznie, by zrobić krok do przodu, a nie ciągle się zastanawiać czy wrócić do ścigania. Chciałem też pomóc w sobie, a nie była to łatwa decyzja. Jak mój tata startował, to ja jeździłem w wózeczku i tak się zaczęła moja przygoda z żużlem, więc ciężko teraz powiedzieć „koniec”, gdy daną rzecz robiło się całe życie – mówi nam Adrian Miedziński

Żużel. Miedziński podjął decyzję! Mówi, co dalej z karierą!

Żużel. Kasprzak gwałtownie znalazł nową rolę! To będzie robił w żużlu

Największym indywidualnym sukcesem wychowanka Apatora bez wątpienia jest zwycięstwo podczas rundy Grand Prix w Toruniu. Miało to miejsce w 2013 roku, gdy startował z „dziką kartą”. Były już zawodnik docenia jednak każdy sukces i z przyjemnością wraca myślami do swoich osiągnięć.

– Tego dnia padały same dobre decyzje, wszystko się układało. Czułem motocykl i wszystko mi wychodziło. Reasumując karierę to z każdego danego etapu człowiek się cieszy. Zdobywając Mistrzostwo Polski, Mistrzostwo Juniorów, Złoty Kask, czy każdy inny sukces patrząc z biegu czasu, pozostawia miłe wspomnienia i uczucia. Wiadomo, iż Grand Prix jest najbardziej prestiżowe, ale każde zwycięstwo coś wnosiło i smakowało wyśmienicie. Teraz wspominam to bardzo dobrze – stwierdził.

Żużel. Gollob to polski Beckham. Zmarzlik 10-krotnym mistrzem świata

Największe sukcesy świętował w barwach macierzystego klubu, w którym spędził znaczną część swojej kariery. W Ekstralidze zadebiutował w 2002 roku, a Apator opuścił dopiero 16 lat później. Nie była to wola zawodnika, ale władze nie znalazły dla niego miejsca w składzie. Po dwóch latach spędzonych w Częstochowie, postanowił wrócić do Torunia, który spadł na drugi szczebel rozgrywkowy. Bez większych problemów „Anioły” wróciły do elity po roku przerwy. „Miedziak” otrzymał znów szanse na jazdę wśród najlepszych, jednak po sezonie znów nie było dla niego miejsca. Ostatnim jego meczem w żółto-niebiesko-białych barwach, było spotkanie domowe przeciwko Stali Gorzów. W nim pożegnał się godnie z kibicami, zdobywając 9 punktów i 2 bonusy, a jego drużyna zwyciężyła 50:40.

– Wspaniałych wydarzeń w Toruniu pamiętam wiele. Gdy jeździł w Toruniu Tony Rickardsson i Jason Crump, to wtedy się dopiero uczyłem. Było to naprawdę świetne, bo podglądałem najlepszych zawodników na świecie. Fajnie było z nimi cały czas przebywać i rywalizować, bo wpływało to na moją formę i dyspozycję. Mile wspominam Mistrzostwo Polski na starym stadionie, tych ludzi, którzy wbiegli na murawę. Każde zwycięstwo mile wspominam, tak jak to w Grand Prix. Po to się to robi, aby wygrywać i o ile człowiek to sobie później przypomina, to z czasem nabiera to dodatkowych kolorów i te wspomnienia są fajniejsze. Nie sądziłem, iż ten czas tak gwałtownie zleci, już wspominam swoją karierę – kończy Miedziński

Idź do oryginalnego materiału