Żużel. Chomski zabiera głos! Mówi o spięciu z kibicami i rozmowach z Lebiediewem (WYWIAD)

4 godzin temu

Przedwczoraj zespół gorzowskiej ebut.pl Stali zaprzepaścił szansę na udział w tegorocznym finale PGE Ekstraligi, przegrywając spotkanie rewanżowe z wrocławską Betard Spartą. Parę godzin później lubuski klub poinformował o zwolnieniu szkoleniowca, Stanisława Chomskiego. Dla wielu kibiców i osób ze środowiska żużlowego odsunięcie szkoleniowca, a także jego forma były szokiem. O tym, czy dla samego zainteresowanego również przeczytacie w poniższej rozmowie.

Panie Stanisławie, trudno od wczoraj Pana złapać telefonicznie. Jak się okazuje, niełatwo też przekonać do rozmowy

Nie wiem czy jest sens w ogóle rozmawiać. Nie chcę po prostu robić z siebie męczennika po tym, co się stało. Myślę, iż może lepiej głosu nie zabierać.

To inaczej. Jak oceni Pan miniony sezon w wykonaniu Stali Gorzów?

Wie Pan co? Oceniać zawsze można po ostatnim meczu. Patrząc jednak na to wszystko, to na pewno nie byliśmy stawiani w roli faworytów. Doszliśmy do fazy play-off. Wynik osiągnięty w półfinałach, jak się okazuje, jest daleki od oczekiwań zarządu i kibiców i zdaję sobie z tego sprawę.

Moment, moment. Przepraszam, iż przerywam wypowiedź, ale mam rozumieć, iż byliście pewni finału w tym roku? Żartobliwie spytam zatem czy kosztem Sparty, czy może Motoru?

Odczytuję, iż oczekiwania w naszym środowisku były większe. Jak Pan wie, ja też jestem ambitny. Mówiłem o wielkich celach. Chciałem dojść do czwórki, a później atakować skutecznie dalej i wyznaczać kolejne. Nie daliśmy jednak rady. Jakie przyczyny? Na pewno kontuzja Oskara Fajfera, który tego sezonu nie zaliczy do najbardziej udanych i słabsza dyspozycja niektórych zawodników. W pierwszym meczu początek był dla nas, słabiej pojechał Anders Thomsen, który nie wygrał żadnego biegu. Myślę, iż torem trochę zaskoczyliśmy rywali. Jak się jednak okazuje, rywal był później lepszym monolitem i we Wrocławiu, pomimo, iż jechaliśmy tam z nadziejami, nie udało nam się dwupunktowej straty odrobić.

Żużel. Ograł Thomsena, a ten go uderzył! Krawczyk: Pomylił sporty! – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Łaguta pyta wprost! „Skoro jestem pierwszy w lidze, to może czas na GP?” – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Szymon Woźniak. Co tutaj ma Pan do powiedzenia? Kibice i niektórzy dziennikarze mówią, iż być może „czkawką” odbija się kooperacja z Hancockiem.

Przed sezonem wszyscy Szymonowi za Grega Hancocka bili brawo. Myślę, iż to co wnosi Hancock nie jest absolutnie do oceny negatywnej. Może pewnych rzeczy nie wiem, przez natłok informacji choćby. Szymon nie jest w stanie na raz „udźwignąć” wszystkich tegorocznych wyzwań. Uważa, iż to był dobry krok i ja to w jego oczach oraz podejściu na początku sezonu bez wątpienia widziałem. Być może nieco go przytłoczyło Grand Prix. Debiutanci w cyklu, jak pokazuje historia, mają pod górkę i często odbija się to na wynikach ligowych. Nie wiem. Widzę, iż chce, ale nie wychodzi. Co miałem ganić Szymona, iż chciał jechać w Grand Prix i wziął sobie do pomocy Hancocka, wielokrotnego mistrza świata? Zbudował duży park maszyn. Dla mnie wszystko zrobił profesjonalnie, jak trzeba. Istnieje jeszcze możliwość, iż był przemotywowany w tym sezonie. Niekiedy im bardziej chcesz, tym bardziej nie wychodzi. Pomimo, iż współpracuje z Kowalskimi, to próbował też innych jednostek. Ostatnio zakupił cztery nowe i nie pomogło. Nie wiem, naprawdę nie wiem. Tam, gdzie żużel, jak to mówią, niekiedy kończy się logika

Wczoraj jedna osoba z gorzowskiego obozu zadzwoniła do mnie po Pana zwolnieniu i powiedziała mi tak: „Co Staszek może zrobić, jak zawodnicy w porównaniu do wrocławskich przed meczem wyglądali jakby szli na „ścięcie”. Głowy pospuszczane, każdy w swoją stronę, myśli też chyba gdzie indziej”. Dał do zrozumienia, iż swoje „piętno” na nich odciskają być może tzw. kwestie finansowe…

Na temat środków finansowych nie będę się wypowiadał. Proszę rozmawiać z zawodnikami na ten temat, a nie ze mną. Dla mnie poruszanie tego to temat zastępczy.

Przejdźmy delikatnie do kwestii „drażliwych”. Nie można było, zamiast komunikatu, zaprosić Pana na kawę i ustalić kwestię definitywnego rozstania? Wizerunkowo sposób rozstania z trenerem, w moim mniemaniu, za diabła się nie broni.

Powiedziałem na początku. Nie chcę z siebie robić męczennika. Nie mój styl. Powiem Panu tak. Pierwszy raz spotkałem się z taką, a nie inną sytuacją. Nie pierwszy raz zmieniałem pracodawcę sam czy w sposób „wymuszony”. Nigdy w mojej karierze nie odbyło się to jednak bez choćby zwykłej rozmowy na zasadzie: „Słuchaj Staszek, jest tak i tak, doszliśmy do ściany i rozstajemy się”. Jak czytam w oświadczeniu, iż to decyzja przemyślana, bo to narastało od dłuższego czasu, to proszę wierzyć ja tego „narastania” nie zauważyłem, a „sygnały” umiem czytać. Pracujemy razem we wspólnym celu i jak coś się dzieje w firmie nie tak, to się siada i rozmawia. Tu masz poklepywanie po plecach, tu jest mówienie: „motywuj zespół, Szymkowi Woźniakowi nic nie grozi, to tylko plotki”. A chyba nie wszystko, jak się okazuje, jest tak, jak się mówi…

Jeszcze 30 kwietnia klub w mediach społecznościowych chwalił się, iż w okresie 2025 będzie Pan jego pracownikiem.

Ja chciałem prywatnie zakończyć ten sezon i powiedzieć, iż to mój trenerski koniec. Potem mówiłem, iż jak już chcecie, to poczekajcie i usiądźmy do stołu po sezonie, zobaczycie czy będziecie zadowoleni i rozmawiajmy co dalej. Usłyszałem, iż nie są pewni. Ok, każdy może się pomylić. To też jest normalne. Tylko teraz odbieram to tak, iż pewne osoby nie były ze mną po prostu od pewnego momentu szczere, a nie na tym to polega, jak się razem pracuje. Wychodzi na to, iż o pewnych rzeczach mnie nie informowano. Może gdyby informowano, to ja bym też pewne rzeczy robił inaczej? Było, minęło i tyle.

Żużel. Sadowski zabiera głos ws. Chomskiego! Wiadomo, kto poprowadzi drużynę – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

Żużel. Kto zastąpi Chomskiego? Jest kilku kandydatów – PoBandzie – Portal Sportowy (po-bandzie.com.pl)

To drążąc temat. To jest poważne, iż z zawodnikiem o nazwisku Andrzej Lebiediew rozmawiało się kompletnie za plecami trenera zespołu. To jest Pana zdaniem w porządku?

Wiedziałem, aby nie odbierać (śmiech – dop.red.). Wie Pan, jak patrzę na swoją pracę trenerską, to każdy zawodnik był do tej pory albo proponowany przeze mnie jako trenera, albo przez ludzi z klubu, ale tematy były konsultowane i były wspólne rozmowy czy zwykła wymiana poglądów na ten temat. Ok, decyzja należy zawsze ostatecznie do zarządu, ale się zawsze rozmawiało. O „ruchach” transferowych jako trener zawsze do niedawna wiedziałem. Tyle jako odpowiedź.

Żałuje Pan słów, które padły z Pana ust do kibiców?

Filmik, który gdzieś się pokazał nie pokazuje pełnego obrazu wydarzeń. Tam „leciały” ostre słowa w kierunku drużyny.

Znowu przerwę. Mi zrelacjonowano, iż Stachu się wk***** na obelgi w kierunku zawodników.

To są duże emocje. Mnie oblegi zbulwersowały. Wszyscy się zagotowali. Były jakieś nadzieje, wynik negatywny, klapa na całej linii i nerwy puściły garstce sfrustrowanych, podkreślam, kibiców. Powiem Panu, iż ja też ich rozumiem na swój sposób. Niepotrzebnie wdałem się w przepychankę słowną, padło z mojej strony parę niewłaściwych słów i za to przepraszam, ale tak jak mówię, po obu stronach się za mocno „zagotowało”. Szanuję doping kibiców. Jeżdżą za nami setki kilometrów, ale jestem przeciwnikiem obrażania i rzucania wulgaryzmami w stronę moją czy moich już byłych chłopaków. Za przekroczenie pewnej „bariery” ze swojej strony przepraszam. Rzucane wulgaryzmy podniosły mi ciśnienie. Każdy jest tylko człowiekiem i nikt nie jest bezbłędny.

Opuszczając Stadion Olimpijski „tliła” się myśl w głowie, iż może jutro nie będę trenerem?

Absolutnie nie. Serio. Powiem więcej. Jeszcze w poniedziałek sobie ściskaliśmy ręce z prezesem, „klepiąc” pozostanie Miśkowiaka i mówiąc o pracy jaka została wykonana przy przedłużeniu umowy. No i tyle.

Co dalej? Telefony pewnie z klubów dzwonią.

Dzwonią. Ja konsekwentnie stoję na stanowisku, iż to miał być ostatni sezon z ewentualnym, podkreślam, następnym jak klub był taki pewien. Potem koniec. „Góra” jednak zapisała tak, iż widocznie miało być tak, jak kiedyś postanowiłem, iż to sezon 2024 będzie moim ostatnim jako trenera. Trudno.

Gdyby miał Pan coś do przekazania kibicom, czy działaczom Stali…

Kibiców proszę o doping, ale zawsze kulturalny dla zawodników Stali, bo naprawdę on drużynie zawsze pomaga.

Klub dość lakonicznie podziękował publicznie za lata pracy i też, jakby nie patrzeć, osiąganie z zespołem całkiem dobrych wyników.

Każdy robi jak uważa za stosowne.

Dziękuję za za rozmowę w trudnym czasie.

Dziękuję i pozdrawiam wszystkich kibiców.

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA

REKLAMA, +18

Idź do oryginalnego materiału