Wstyd na cały świat. Mecz Polska - Holandia przerwany

1 godzina temu
To nie tak miało wyglądać. Ultrasi klubów z całej Polski, którzy prowadzili doping na meczu Polska - Holandia, mieli sprawić, iż atmosfera na Stadionie Narodowym będzie przypominała tę z październikowego meczu w Kownie. Skończyło się jednak na wstydzie, bo mecz został przerwany w drugiej połowie.
Mecz Polski z Holandią na Stadionie Narodowym zapowiadał się na wielkie święto. Nie tylko dlatego, iż drużyna Jana Urbana grała z jedną z najlepszych reprezentacji na świecie, ale też z powodu powrotu na trybuny kibiców klubów z całej Polski.

REKLAMA







Zobacz wideo Na mecze Polski wraca zorganizowany doping jak w Kownie. "Znowu będzie j*****e Tuska"



Ostatni raz ultrasi prowadzili doping na meczu kadry w 2013 r. Od tamtej pory atmosfera na Stadionie Narodowym kojarzyła się przede wszystkim z ciszą i nieudolnymi próbami podgrzania atmosfery. Piątek miał to wszystko zmienić. Na trybunach widzieliśmy biało-czerwone flagi m.in. Lechii Gdańsk, Jagiellonii Białystok czy Zagłębia Sosnowiec. Wszystko skończyło się jednak jednym wielkim wstydem na cały świat.
Już w pierwszej połowie ultrasi ubliżali PZPN i premierowi - Donaldowi Tuskowi. Było to jednak nic w porównaniu do tego, co wydarzyło się w drugiej połowie, kiedy przez zachowanie kiboli mecz został przerwany na kilka minut. Wszystko przez to, iż na murawę poleciało kilkanaście rac.
Było to dokładnie w 59. minucie meczu, kiedy kibole odpalili race, które chwilę później zostały rzucone na murawę. "Miała k***a być oprawa, teraz pali się murawa" - śpiewali kibole, którzy nawiązywali do sytuacji sprzed spotkania.






Skandal na cały świat
"Niezrozumiała decyzja. Piękna patriotyczna oprawa ma nie zostać wpuszczona na mecz na podstawie decyzji służb mundurowych" - informowało w mediach społecznościowych stowarzyszenie "To my Polacy", które od marca zajmowało się organizacją dopingu na meczach reprezentacji Polski.



- Generalnie, z jakiegoś nieznanego nam powodu, zostaliśmy wręcz zdeptani. Była przygotowana cudowna, patriotyczna oprawa. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, przygotowania trwały od dłuższego czasu, a w dzień meczu dowiedzieliśmy się, iż decyzją służb mundurowych nie będzie gniazda i nie będziemy mogli wnieść oprawy - powiedział dla Kanału Sportowego Mateusz Pilecki ze stowarzyszenia "To My Polacy".
- To decyzja dla nas kompletnie niezrozumiała. Była ona odgórna i treść oprawy nie miała żadnego znaczenia. Miało to być wielkie patriotyczne święto i zjednoczenie kibiców z całej Polski. Zwracam się do tej osoby, która jest za to odpowiedzialna: nie musicie nam pomagać, ale chociaż nam nie przeszkadzajcie i dajcie nam robić to, co robimy - dodał.
Nikt jednak nie spodziewał się, iż sytuacja zakończy się takim wstydem. "J***ć PZPN" - skandowali kibole w momencie, gdy na murawę leciały racę. Krzyki grupy około 1500 kiboli zagłuszyła reszta stadionu, która zareagowała głośnymi gwizdami.
Mecz został przerwany na kilka minut. Chwilę po jego wznowieniu sektor za jedną z bramek, gdzie siedzieli ultrasi, zaczął pustoszeć, bo kibole zdecydowali się opuścić trybuny.
Idź do oryginalnego materiału