Polska otworzyła sezon siódmym miejscem w konkursie mikstów. kilka - 9,2 punktu - zabrakło do szóstej Finlandii i wyrównania najlepszego wyniku w historii rywalizacji w tym formacie zawodów w Pucharze Świata. Świetnie prezentował się Paweł Wąsek, którego w wynikach indywidualnych tego konkursu wyprzedziło tylko pięciu skoczków. Słabo wypadły polskie skoczkinie, a nieco gorzej od Wąska radził sobie Aleksander Zniszczoł. On na razie ma problemy z nietypową belką, która stała się "nowym największym wrogiem" polskiej kadry.
REKLAMA
Zobacz wideo Nagły zwrot u polskich skoczków rozbudził nadzieje. Wystarczył jeden filmik
Szatnia Polaków w Lillehammer to kuriozum. Muszą się gnieździć
Jednak po pierwszym dniu rywalizacji w Norwegii nie mówi się tylko o tym, jak prezentowali się Polacy. Okazuje się, iż na skoczni może im przeszkadzać nie tylko wysoko ustawiona belka, a coś o wiele bardziej prozaicznego.
Szatnia Polaków podczas inauguracji Pucharu Świata w Lillehammer Screen @pzn_oddeskidodeski
Chodzi o szatnię, którą otrzymali od organizatorów. To malutki kontener na kółkach nieco oddalony od innych, w których przebierają się pozostałe kadry biorące udział w inauguracji Pucharu Świata. One dostały regularne miejsce, a Polacy muszą się gnieździć na naprawdę małej przestrzeni i nieco w innym miejscu, oddalonym o kilkanaście metrów od tego, gdzie wchodzą pozostali zawodnicy.
Polacy nie wybrali sobie szatni. Wszystko przez to, iż nie trenowali
Dlaczego tak się stało? Możliwe, iż chodzi o moment, kiedy pojawili się w Norwegii. Polacy przylecieli tu stosunkowo późno, jako jedna z ostatnich kadr, w środę wieczorem. Dodatkowo nie trenowali na śniegu w nieoficjalnych sesjach jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji w PŚ. Nie wybrali się na skocznię aż do piątku, a niektórzy byli tu już od niedzieli i zaliczyli co najmniej dwa treningi.
Gdy tam docierali, organizatorzy dawali im kartki z oznaczeniem ich reprezentacji i prawdopodobnie mogli sobie wybrać miejsce, gdzie będą się przebierać. Jednak kiedy Polacy wreszcie zjawili się na Lysgaardsbakken w piątek - już w dniu oficjalnych treningów i konkursu mikstów - to prawdopodobnie wszystkie "zwykłe" szatnie były zajęte.
W piątek niedługo przed treningami skoczków do biura prasowego, gdzie niektóre sprawy z organizatorami załatwiają też członkowie zespołów, wparował serwismen Polaków, Maciej Kreczmer. Prosił o kartkę z oznaczeniem szatni dla kadry. I to pewnie w tamtym momencie Polacy najpierw zorientowali się, iż wszyscy poza nimi mają już swoje szatnie, a to oznacza, iż nie mają wyboru - muszą przebierać się na tak niewielkiej przestrzeni jak ta w jeżdżącym kontenerze, który pozostał jedyną opcją do wyboru na skoczni.
Tam, gdzie przebierają się Polacy, wcześniej stała toaleta. Kot aż musiał pójść do skoczkiń
- Takie szatnie to nie jest norma. W takiej, jak ta w Lillehammer, jeszcze się nie przebieraliśmy. Przeważnie w tym samym miejscu i o takim samym wyglądzie stała w Lillehammer toaleta. Na szczęście jeszcze do nas zachodzą, ale zobaczymy, jak będzie w kolejnych dniach - śmiał się w rozmowie z Interią Dawid Kubacki.
- A wewnątrz toalety akurat nie mamy - dodał z uśmiechem Paweł Wąsek. - Jest trochę mało miejsca. Poza Maćkiem Kotem wszyscy się tam zmieścili. On niestety musiał się przebierać u dziewczyn, bo już było trochę za ciasno. Na szczęście jest ciepło i czysto, więc mamy gdzie się przebrać - stwierdził skoczek. A polskie skoczkinie mają lepszą szatnię, bo do Lillehammer dotarły we wtorek wieczorem i w środę rano trenowały na skoczni, więc pewnie zdążyły sobie ją "zaklepać".
W niektórych miejscach na mapie Pucharu Świata oznaczenia na szatniach naklejają już organizatorzy przed zawodami. Tu było inaczej i Polacy mieli pecha. Oby ten nie dotknął ich w przypadku weekendowej walki w konkursach indywidualnych w Lillehammer. Oba, w sobotę i niedzielę, zaplanowano na godzinę 16:00, a poprzedzą je kwalifikacje o 14:45. Konkursy kobiet odbędą się o 12:30. Relacje na żywo na Sport.pl, a transmisje z zawodów w Eurosporcie, TVN i na platformie Max.