Paweł Dawidowicz nigdy nie był traktowany przez większość selekcjonerów reprezentacji Polski poważnie. Zmienił to Paulo Sousa, który nieoczekiwanie dał mu szansę i obrońca bardzo dobrze ją wykorzystał. Mimo iż zadebiutował w kadrze w 2015 roku za kadencji Adama Nawałki, to rozegrał dla niej jednak tylko 17 spotkań. Głównym powodem tego były kontuzje, natomiast choćby Fernando Santos nie widział dla niego miejsca. Aż wreszcie do kadry przybył Michał Probierz, który uważał, iż 29-latek stanie się liderem naszej defensywy.
REKLAMA
Zobacz wideo Oto sukcesor Michała Probierza? Kosecki: To fenomenalny trener i człowiek [To jest Sport.pl]
Katastrofa reprezentanta Polski. Czekał na to sześć tygodni i takie coś
Nie można powiedzieć, iż Dawidowicz nie miał dobrych momentów w kadrze. Bo miał. Ale było ich zdecydowanie zbyt mało względem pozostałych kompromitacji. Największej doznał w ubiegłym miesiącu, gdy wybiegł w podstawowym składzie na mecz Ligi Narodów z Chorwacją. "Nawet w Śląsku Wrocław by nosił ręczniki", "To jest skandal i totalna kompromitacja", "Wstyd coś takiego pokazywać w koszulce reprezentacji Polski" - pisali wówczas fani, podsumowując katastrofalny występ piłkarza.
Dawidowicz opuścił wówczas murawę już w 38. minucie, natomiast potem okazało się, iż doskwiera mu uraz mięśnia dwugłowego. Ten wykluczył go z gry na niespełna sześć tygodni, aż w końcu w sobotę znów mógł wyjść na boisko. Reprezentant Polski zaczął mecz z Interem na półprawym stoperze, natomiast podobnie jak w spotkaniu z Chorwatami, wyszło to fatalnie. Pierwszy błąd popełnił już w 17. minucie, gdy do siatki trafił Joaquin Correa. Można zauważyć, iż nie nadążył za akcją i choć próbował desperacko powstrzymać rywala, to nie udało mu się tego dokonać.
Dawidowicz zawalił aż pięć goli. Fani dziwią się, iż nie gra w Serie D
Pięć minut później 29-latek znów źle przeczytał grę, a potem dość niezdarnie próbował się odwrócić. Było już za późno, by zatrzymać Marcusa Thurama, który podwyższył wynik na 2:0. Ten sam zawodnik po chwili po raz kolejny oszukał Dawidowicza. Tym razem Polak, zamiast trzymać krycie, to próbował łapać go na spalonego, natomiast nie zauważył, iż źle ustawieni są pozostali obrońcy. Francuz wyszedł sam na sam, minął bramkarza i umieścił futbolówkę w pustej bramce.
31. minuta i kolejne trafienie dla gości. Na listę strzelców wpisał się Stefan de Vrij, który przytomnie odnalazł się w polu karnym rywala. Tuż przed tym dostał za to dobre dogranie od Asllaniego, który wygrał pojedynek z... Dawidowiczem. Kiedy wydawało się, iż piłkarze Simone Inzaghiego zwolnią tempo, to nagle bramkę zdobył Yann Bissecki. Trudno w to uwierzyć, ale piąty raz w tym spotkaniu zawalił reprezentant Polski, który dość łatwo odpuścił Thurama, a potem dosłownie jak dziecko dał się ograć Niemcowi.
Hellas Werona - Inter 0:5 (0:5)
Trener Paolo Zanetti musiał jakoś zareagować i dokonał w przerwie aż czterech roszad. Boisko opuścił również Dawidowicz, którego zastąpił Daniele Ghilardi. I okazało się to dobrą decyzję, gdyż w drugiej odsłonie wynik nie uległ już zmianie. Portal Sofascore ocenił występ Polaka na 5,9, co było najgorszą notą w tym spotkaniu. "Dawidowicz rozgrywa tajemnice życia w Serie A, a nie w Serie D" - napisał jeden z włoskich fanów na portalu X.