Partner merytoryczny: Eleven Sports

Kulisy koszmaru mistrza świata. Legenda bez złudzeń, to nie banda jest winna

Niedzielny sparing Cellfast Wilków Krosno ze Stalą Rzeszów został przerwany po karambolu Taia Woffindena. 3-krotny mistrz świata z licznymi złamaniami został przetransportowany helikopterem medycznym do szpitala. Przeszedł już jedną operację, jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Zawodnicy są w szoku. Jedni krytykują zabezpieczenia, inni domagają się zaprzestania organizowania sparingów. – Bzdury gadają. Wiem, co nieco o tym, co stało się w Krośnie – były trener kadry Marek Cieślak mówi specjalnie dla Interii o kulisach całej sprawy.

Tai Woffinden w przeszłości miewał groźne upadki. Ten ostatni w Krośnie może mieć jednak bardzo przykre konsekwencje.
Tai Woffinden w przeszłości miewał groźne upadki. Ten ostatni w Krośnie może mieć jednak bardzo przykre konsekwencje./AFP/East News

Dariusz Ostafiński, Interia: Czy na polskich torach żużlowych jest bezpiecznie?

Marek Cieślak, były trener kadry: Taki wypadek, jak ten Woffindena, gdzie zawodnik jest mocno poszkodowany, zawsze wywołuje dyskusje.

Zawodnicy są w szoku. Tobiasz Musielak pisze na "X", żeby wreszcie przytwierdzić bandy do podłoża, bo żużlowcy pod nie wpadają i uderzają z całym impetem w deski.

- Pod wpływem emocji pojawiają się różne postulaty. Nie zawsze słuszne.

Nie zgadza się pan z Musielakiem?

- Żużel był, jest i będzie sportem ekstremalnym. Z tego wszyscy muszą zdawać sobie sprawę. Musimy oczywiście minimalizować ryzyko, ale i też pamiętać, że całkowicie się go nie wyeliminuje. Poza tym wiem, co nieco o tym, co stało się w Krośnie.

Marek Cieślak mówi o kulisach wypadku Taia Woffindena

Zmierza pan do tego, że dmuchana banda nie miała z tym nic wspólnego.

- Tak. To był straszliwy zbieg okoliczności. Tych dwóch chłopaków jadących od krawężnika ścięło Woffindena. Była jeszcze długa droga do bandy, a ciało zawodnika zaplątało się między dwa motocykle. To one pokiereszowały mistrza i doprowadziły do koszmarnych obrażeń. Jeszcze do teraz huczą mi w głowie słowa o tym, co stało się z łokciem Taia. Pozwolicie jednak, że oszczędzę szczegółów. A te krzyki o bandach są naprawdę bez sensu.

Jednak Woffinden pod bandę wpadł.

- Do wszystkich złamań doszło jednak wcześniej. Natomiast to gadanie o bandach, deprecjonowanie ich, zasłania wszystkie pozytywy. Przecież taka dmuchana banda uratowała życie Woffindena na SoN w Manchesterze. Uderzył w nią czołową z całą siłą, ale dmuchaniec zamortyzował wszystko. A przypomnijmy sobie Lindgrena, który wleciał w bok tej bandy niczym pocisk. Wyglądało to strasznie, a on wstał, otrzepał kurz i jechał dalej.

Matej Zagar pisze, że sparingi są bez sensu, a w ślad za nim mówią to inni kibice.

- I jeszcze Mark Lemon pisze, że sparingi są bez sensu, choć w Anglii, zanim ruszy liga mamy szereg towarzyskich turniejów. To nic innego jak sparingi. Ja powiem krótko, że jak pojedziemy ligę bez sparingów, to za chwilę ci sami ludzie będą krzyczeć: co myśmy najlepszego zrobili.

Marek Cieślak apeluje o kontrole band. Zwraca też uwagę na presję

Przyzna pan jednak, że sparingi w Polsce, to jest wariactwo. I jak się dowiaduję, to wiele rzeczy jest postawionych na głowie. W jednym z klubów banda dmuchana w ogóle nie jest zakopana w ziemię, w drugim tylko na 5 centymetrów, a jeszcze ktoś inny zatrudnia na sparing jednego wirażowego, choć tor ma dwa łuki. A przecież wirażowy spełnia ważną rolę dla bezpieczeństwa.

- Właśnie to chciałem powiedzieć. GKSŻ powinien wcześniej kontrolować kluby i sprawdzać te bandy. Te odbiory ruszają, gdy w klubach już trenują i jeżdżą sparingi. Okazuje się, że nikomu nie można wierzyć na słowo, że dobrze to zrobi. Potrzebne są kontrole przed i w trakcie sezonu.

A presja?

- Ja wiele razy słyszałem, jak trenerzy tłukli młodym do głowy: musisz. Osobiście nigdy bym tak nie powiedział. Każdy powinien jechać ambitnie, ale na miarę swoich możliwości. Kiedy ktoś czuje, że przestaje panować nad motocyklem, to jest bardzo źle. W polskiej lidze mamy jednak wyścig szczurów. Każdy chce wygrać za wszelką cenę. Liczy się wynik. Według mnie trenerzy mają w tym wszystkim ważną rolę do spełnienia. Oni nie mogą nakręcać, ale kontrolować, co dzieje się w boksach i studzić te emocje.

Rafał Kot i Krzysztof Rawa o zmianie trenera polskich skoczków. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Marek Cieślak przyznaje: Miliony zabiły ten sport

Ktoś mi powiedział, że miliony zabiły ten sport.

- Pieniądz zabija każdy sport. Z jednej strony jest fajnie, bo chłopaki zarabiają. Ja im zazdroszczę, bo byłem niezłym zawodnikiem, a dalej muszę pracować. Z ich zarobkami leżałbym na plaży. Natomiast te miliony przekładają się na jeszcze większą presję, wykrzywiają to wszystko. Zawodnicy, wyjeżdżając na tor, nawet w sparingu, czuje, że nie może zawieść. To siedzi w głowie. Wie, że jak nie pojedzie, to wyleci.

Od Krzysztofa Cegielskiego słyszałem, że zawodnicy są rozliczani z zer na sparingach.

- To możliwe. Rozliczają kluby i media i to nie pomaga. Choć w tym miejscu trzeba powiedzieć, że wypadek Woffindena nie był winą chłopaków, którzy z nim jechali. To była seria niefortunnych zdarzeń.

Tai Woffinden./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Marek Cieślak/Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Upadek Krzysztofa Kasprzaka. Banda uratowała mu zdrowie./Jarosław Pabijan/Flipper Jarosław Pabijan

INTERIA.PL

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
Dołącz do nas na:
instagram