Bicie głową w mur czasem przynosi pozytywne efekty. Faworyzowany Manchester City długo cierpiał w meczu z Interem Mediolan, ale w końcu dopiął swego. Pep Guardiola wreszcie wygrywa europejskie rozgrywki w innym klubie niż FC Barcelona, City zdobywa potrójną koronę, a Szymon Marciniak po raz kolejny udowadnia, że jest idealnym sędzią do meczów najcięższej wagi. Manchester City - Inter Mediolan 1:0.

5:0 dla Anglików - taki wynik typował przed meczem Gareth Bale. Nie brakowało i innych, którzy twierdzili, że walec Guardioli przejedzie po drużynie z Mediolanu zostawiając tylko zgliszcza. Oczywiście, piłka nożna lubi weryfikować podobne zapowiedzi.

W pierwszej połowie zobaczyliśmy mecz wyrównany z lekki wskazaniem na Inter. City miało optyczną przewagę, utrzymywało się przy piłce, ale Włosi bronili się bardzo mądrze i wyprowadzali groźne kontry. W końcowych fazach akcji brakowało jednak zimnej krwi.

W rezultacie, najlepszą okazję do strzelenia bramki zmarnował Erling Haaland, którego strzał obronił Onana.

Oprócz braku ewidentnej dominacji na boisku, Pep Guardiola musiał zmierzyć się z jeszcze jednym problemem. W 36. minucie z gry wypadł De Bruyne. Genialnego belgijskiego pomocnika po raz kolejny zdrowie zawiodło w kluczowym momencie sezonu.

Druga połowa, to nadal niemrawe tempo Manchesteru i groźne wypady Interu.

W 59. minucie Martinez przejął piłkę po błędzie Akanjiego, ale jego strzał z ostrego kąta obronił Ederson.

Wreszcie stało się: 68. minuta, do piłki na linii pola karnego dopada Rodri i pakuje piłkę do siatki obok przyglądających się bezradnie rywali.

Poważne emocje zaczęły się właściwie dopiero od tego momentu. Inter musiał zaatakować i zrobił to z przytupem. W 70. minucie Dimarco trafił w poprzeczkę. Później kilkoma świetnymi paradami popisał się jeszcze Ederson. Włosi próbowali, ale w Stambule sensacji nie było.

Manchester City pokonał Inter Mediolan 1:0 i jest to pierwszy, historyczny Puchar Europy na ich koncie. Pep Guardiola może zrzucić z siebie piętno tego, który potrafi wygrywać Ligę Mistrzów tylko, kiedy ma w składzie Messiego. Teraz ma Rodriego.