Polka Magdalena Fręch (88. WTA) była pierwszą zawodniczką, która wygrała mecz podczas turnieju głównego tegorocznego Roland Garros. 25-latka w zaledwie 47 minut pokonała Shuai Zhang 6:1, 6:1. Tenisistka po spotkaniu nie kryła radości i satysfakcji, o czym relacjonował będący w Paryżu Dominik Senkowski, dziennikarz Sport.pl. - Mój cel na ten sezon to miejsce w top 50 - powiedziała.
W zupełnie innym nastroju po tym spotkaniu była Shuai Zhang (30. WTA). Chinka mierzy się z ogromnym kryzysem formy, a od styczniowego Australian Open, w którym dotarła do czwartej rundy, wygrała raptem jeden mecz. Porażka z Fręch była jej ósmą z rzędu, gdyż po drodze mierzyła się jeszcze z problemami fizycznymi. Niedawno przegrał 0:6, 0:6. Jednak problemy sportowe mają swoją genezę w życiu osobistym Chinki, czego dała wyraz na konferencji prasowej.
34-letnia tenisistka jest uwikłana w ogromny konflikt z Chińską Federacją Tenisową, przez co nie została wybrana do kadry narodowej na Igrzyska Olimpijskie w Tokio w 2021 roku. Jej sytuacja na szczeblu politycznym jest tak napięta, że od trzech lat nie postawiła stopy w swoim kraju. Presję i zmęczenie psychiczne z tym związane zauważono na konferencji prasowej. Zhang wybuchnęła płaczem, gdy dziennikarz z jej kraju zapytał ją o mecz, który właśnie przegrała.
Trzy lata nieobecności w kraju nie pozwoliły zawodniczce pożegnać się z członkami rodziny. W tym roku zmarła w tym roku. W zeszłym z tego świata odszedł jej dziadek. W ostatnim latach w jej życiu nagromadziło się wiele złych uczuć.
Natomiast Magdalena Fręch już wyrównała swój najlepszy wynik w Roland Garros. W drugiej rundzie zmierzy się z Kamillą Rachimową (82. ATP). To ich czwarte starcie. Dwa poprzednie wygrała Rosjanka. We wtorek swój pierwszy mecz w imprezie zagra Iga Świątek.