Bayern Monachium nie tak wyobrażał sobie obecny sezon. Po 11 latach klub stracił tytuł mistrza Niemiec na rzecz Bayeru Leverkusen. Szybko pożegnał się też z Pucharem Niemiec. Ostatnią szansą na sukces będzie Liga Mistrzów. W półfinale Bayern zmierzy się z Realem Madryt. Za głównego winowajcę tych niepowodzeń uznano trenera Thomasa Tuchela. Jeszcze w lutym klub zapowiedział, że po sezonie się z nim rozstanie. Od tego czasu trwają poszukiwania jego następcy. Tymczasem nastąpił nieoczekiwany zwrot.
Gdy odejście Tuchela wydawało się nieuchronne, do akcji wkroczyli kibice Bayernu. Postanowili napisać petycję do działaczy Bayernu, w której domagali się, aby trener pozostał na stanowisku. - Jako kibice Bayernu chcielibyśmy zwrócić uwagę na fakt, że Thomas Tuchel to właściwy człowiek i należy go zatrzymać - czytamy na platformie change.org. - Dlatego rozpoczynamy zbiórkę podpisów pod petycją i mamy nadzieję, że media, a zwłaszcza szefowie FCB, zwrócą na to uwagę - dodano.
Jak na razie pod uruchomioną w internecie petycją podpisało się aż 12 tys. kibiców, wywierając sporą presje na władzach Bayernu. W piśmie nie omieszkali wyrazić swojego niezadowolenia z powodu nazwisk potencjalnych następców, jakie ostatnio pojawiają się w mediach. Obecnie głównym faworytem wydaje się selekcjoner reprezentacji Austrii Ralf Rangnick. Nie bez powodu jej tytuł brzmi: "Chcemy Tuchela, a nie Rangnicka!" - Z całym szacunkiem dla kandydatów takich jak Emery czy Rangnick, ale ci trenerzy nie mogą trzymać świeczki przy "Juppelu" (pseudonim Tuchela - przyp. red.). Szanse z nim z pewnością byłyby większe niż w przypadku wymienianych kandydatów - czytamy.
Mimo starań kibiców Bayernu los Tuchela raczej jest już przesądzony. Sam szkoleniowiec na wieść o niej zareagował dość chłodno. - To nie może być dla mnie priorytetem. Przez następne 11 dni będę się skupiać tylko na piłce nożnej i niczym więcej. Niezależnie od tego, czy jest to dla mnie przyjemne, czy nieprzyjemne, nie pozwalam, aby to miało na mnie wpływ - uciął na konferencji prasowej.