Peszko nie wytrzymał. Ostro o znanym trenerze. "Kłamanie, oszukiwanie"

Kariera Sławomira Peszki była barwna i pełna zwrotów akcji. Obecnie 39-latek nie gra już w piłkę i zajął się trenowaniem Wieczystej Kraków. Pewne jest, że wzorców nie czerpie z Piotra Stokowca. Relacje obu panów są dalekie od ideału. W niedawnym wywiadzie dla Kanału Sportowego Peszko nie gryzł się w język. Szczerze opowiedział o swoim konflikcie z byłym przełożonym.

Sławomir Peszko ma za sobą bogatą karierę piłkarską. Występował między innymi w Lechu Poznań, FC Koeln, Wiśle Kraków czy Lechii Gdańsk. Zaliczył 44 mecze w reprezentacji Polski, z którą pojechał na wielkie turnieje. Buty na kołku zawiesił w zeszłym roku, a we wrześniu nieoczekiwanie został trenerem Wieczystej Kraków. Na tym stanowisku radzi sobie bardzo dobrze. Po 26 kolejkach prowadzi w tabeli.

Zobacz wideo Grosicki o młodych zawodnikach w kadrze: Znają swoje miejsce w szeregu

Peszko o Stokowcu. "O wszystko się można przypierdzielić"

39-latek był gościem programu "Przesłuchanie" emitowanym na antenie Kanału Sportowego. W audycji nie zabrakło wątków związanych z jego piłkarskim życiem. Jednym z nich jest relacja z Piotrem Stokowcem. Z tym szkoleniowcem miał okazję współpracować w Lechii Gdańsk. Stosunki obu panów były dalekie od ideału. Peszko zdradził kulisy ich wspólnego czasu w Trójmieście.

- To jest męczenie piłkarza w pracy. O wszystko można się przypierdzielić. Nawet o to, że źle teraz trzymasz kubek, bo czemu nie trzymasz go za ucho? Każdego dnia mogłeś coś usłyszeć, że coś jest nie tak, mimo że robiłeś to najlepiej, jak mogłeś. Ja nie mogłem nigdy zrozumieć, czemu na przykład tak ciężko trenujemy - przyznał były reprezentant Polski.

- Nie widziałem przełożenia tego w lidze. Jeżeli ja bym widział, że im więcej i ciężej trenujesz, to się to przekłada, to ja mógłbym to robić. Nie ma problemu. To się nie sprawdzało - dodał. 

Okazuje się, że pomimo upływu lat, czas nie zabliźnił ran, które powstały w tej relacji. Kwestie treningowe nie są jedynymi, które Peszko postanowił wytknąć dawnemu trenerowi.

- Kłamanie, oszukiwanie piłkarzy. Gadanie co innego do prezesa, co innego w szatni. Ja byłem bezpośredni. Dwa razy wypaliłem potężne kalibry do trenera Stokowca przy wszystkich i od tego zaczęła się taka wojna - skwitował.

Prowadzący rozmowę Mateusz Borek powiedział: - Nie masz takiego wrażenia, że często młodzi trenerzy po prostu nie chcą mieć tych zawodników doświadczonych, którzy dotknęli innego chleba, innego warsztatu? 

Odpowiedź Peszki była natychmiastowa: - Przecież Stokowiec tak zaczął. Wawrzyniak pierwszy, "Milowy" (Sebastian Mila - przyp. red.) drugi, Krasić trzeci, Marco Paixao czwarty, Peszko, Wojtkowiak. Później już Augustyn, Sobiech - przyznał.

Dodał, że relacja z byłym trenerem jest nie do naprawienia. - Nawet nie chcę, nie szukam, w ogóle się z nim nie widuję. Nawet jakbym się widział, to nie chcę, by do mnie podchodził. Ja do niego nie podejdę. Traktuję go, jakby go nie było dla mnie - podsumował dosadnie.

Przypomnijmy, że 51-letni szkoleniowiec od 20 lutego jest bez pracy. Wówczas podziękował mu ŁKS Łódź. Jego miejsce zajął Marcin Matysiak i znacznie poprawił wyniki zespołu.

Czy Sławomir Peszko poprowadzi kiedyś klub w Ekstraklasie?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.