Anna Lewandowska zdobyła się ostatnio na odważne wyznanie. Żona Roberta Lewandowskiego wypowiedziała się na temat hejtu, jakiego doświadcza na łamach książki "Mój wyścig z depresją" wioślarki i medalistki olimpijskiej Agnieszki Kobus-Zawojskiej. - Miewałam wiele nieprzespanych nocy. Nigdy nie zrobiłam nikomu krzywdy, a bywałam hejtowana, jak najgorszy przestępca - mówiła między innymi. Poruszyła także bardzo wrażliwą kwestię.
Celebrytka bez wątpienia odniosła wielki sukces. Z powodzeniem prowadzi wiele biznesów, organizuje eventy i obozy dla kobiet, a mediach społecznościowych śledzi ją miliony fanów. Mimo to wiele osób twierdzi, że nie osiągnęłaby tego, gdyby nie była żoną znanego piłkarza. Jej zdaniem jest opinia krzywdząca.
- Poddaje się mnie pod ocenę i ironizuje, że mam pieniądze, bo jesteśmy razem, a nie przez własną pracowitość. Uważam, że owszem, gdybyśmy nie byli parą, nie byłabym tak rozpoznawalna. Jednak dalej byłabym ambitną, pracowitą i zmotywowaną kobietą. Taka po prostu jestem - twierdziła Lewandowska w książce.
Temat ten poruszony był w czwartkowym programie "Dzień Dobry TVN". - Zarzuca się jej, że pieniądze i biznesy ma wyłącznie ze względu na swoje nazwisko i Ania wyjawiła w tej rozmowie, że to jest bardzo nie fair, bo od zawsze była bardzo pracowita. Zakładanie, że wszystko, co ma, ma tylko dlatego, że ma na nazwisko Lewandowska, jest... - urwała omawiająca tę kwestię dziennikarka Karolina Kalatzi.
W tym momencie w słowo weszła jej słynna prowadząca Dorota Wellman. W bardzo dosadny sposób dała do zrozumienia, że ma zupełnie inne zdanie. - Na pewno jej to nazwisko nie przeszkadza, też niech nie robi takiego cyrku, bo przecież wiadomo, że nazwisko jej sprzyja - wypaliła wprost, wzbudzając nie lada kontrowersje.