Świątek nawet nie zdążyła wejść na kort. Przykre obrazki w Madrycie

Łukasz Jachimiak
Organizatorzy wymyślili to nieźle: najpierw na kort główny w Madrycie wyszedł król Rafael Nadal, a zaraz po nim Iga Świątek. Ale - niestety - wraz z Hiszpanem po jego meczu wyszła większość kibiców. Przy pustawych trybunach najlepsza tenisistka świata pokonała Xiyu Wang 6:1, 6:4 w swoim pierwszym w tym roku meczu w Caja Magica.

Rafael Nadal potrzebował godziny i sześciu minut, by wygrać swój pierwszy mecz w Madrycie i zejść z kortu Manolo Santany, ustępując miejsca Idze Świątek. Król mączki pokonał 6:1, 6:0 Darwina Blancha, 16-letniego chłopca z USA notowanego na 1028. miejscu w rankingu ATP. Królowa mączki też zaczęła efektownie, w pierwszym secie nie dając szans 52. na świecie Chince Xiju Wang. Ale po partii wygranej 6:1 w drugiej najlepsza tenisistka świata trochę obniżyła poziom. Może zabrakło jej emocji z trybun?

Zobacz wideo Największy problem Igi Świątek

Szkoda, że kilkanaście tysięcy widzów po meczu Nadala opuściło główny kort obiektu Caja Magica. Mogące pomieścić 12 442 widzów trybuny w większości były wypełnione gdy grał Nadal. Natomiast na meczu Świątek świeciły pustkami.

Kto oglądał, ten mógł patrzeć na Świątek i mówić "Nadal"

Oczywiście Świątek nie jest Hiszpanką, jak Nadal, i nie gra turnieju u siebie. Oczywiście też Iga nie jest jeszcze taką legendą tenisa, jaką jest Rafa. Z całą pewnością generalnie męski tenis cieszy się większym zainteresowaniem niż damski. Ale mimo wszystko to trochę zaskakujące i przykre, że organizatorzy zaplanowali finał dnia tak, by po sobie mecze zagrali Nadal i Świątek, a kibice tego zupełnie nie docenili.

W każdym razie ci, którzy na spotkanie Igi z Wang zostali, mogli zobaczyć, że Polka nie na darmo jest porównywana do swojego idola. Zwłaszcza w pierwszym secie można było zobaczyć choćby efektowne, topspinowe forhendy Świątek. W całym damskim tenisie takie gra tylko ona. A rywalki, próbując te uderzenia odebrać, reagują tak:

Świątek weszła w madrycki turniej efektownie. Od początku meczu grała ofensywnie (aż 13 uderzeń kończących w pierwszym secie), niewymuszone błędy popełniała, ale nie seriami, bardzo dobrze serwowała (w pierwszej partii wygrała 71 proc. punktów po swoim pierwszym podaniu - 10/14 - a rywalka zaledwie 26 proc. - 5/19) i pod absolutnie każdym względem górowała nad wysoką (182 cm wzrostu), leworęczną rówieśnicą (obie są z rocznika 2001) z Chin.

Świątek miała przestój. Ale zagrożenie zerowe

Szkoda, że w drugim secie zobaczyliśmy przestój w grze Polki. Wtedy Iga roztrwoniła prowadzenie 4:1, rywalka wyrównała. Przez to Iga odrobinę zepsuła dobre wrażenie. Ale jej zwycięstwo nie było zagrożone w najmniejszym stopniu. Nawet przez sekundę. 6:1, 6:4 to tak naprawdę wygrana niewielkim nakładem sił. I dobrze, bo turniej w Madrycie jest długi i jeśli Iga chce go wygrać pierwszy raz w karierze - a chce na pewno, wszak wszyscy w jej teamie powtarzają, że na każdy turniej jadą z zamiarem wygrania go - to musi dobrze gospodarować siłami.

W trzeciej rundzie Świątek zmierzy się z Rumunką Soraną Cirsteą (30 WTA). Żeby zdobyć tytuł w stolicy Hiszpanii, Iga musi wygrać jeszcze pięć meczów. Rok temu grała w finale i przegrała z Aryną Sabalenką.

"Nadal gra tam z bólem serca". Ale wygrywa. I Świątek też może

Dla Świątek madryckie warunki nie są najlepsze. Mniejsza o wysokość (Madryt jest położony 667 metrów nad poziomem morza), przez co piłki latają szybciej. Przede wszystkim tam nie gra się na typowych kortach ziemnych. - Ja bym go nawet nie zaliczył do serii turniejów z kortów ziemnych. On przysparza graczom masy problemów. Na przykład Rafael Nadal się musi leczyć po tym turnieju. I musi od nowa sobie ustawiać całą grę - mówił kiedyś w rozmowie ze Sport.pl Wojciech Fibak.

- Na specyfikę współczesnego Madrytu składa się to, że gra toczy się w warunkach półhalowych, że obiekty są nowe, że to już nie ten stuletni klub, który gościł turniej, gdy ja grałem. Na starych obiektach w Barcelonie, Monte Carlo czy Rzymie, gra się prawdziwe turnieje na mączce. A w Madrycie w ostatnich latach gra się na mączce wysypanej na betonie. Dlatego są zupełnie inne kąty, inna jest szybkość gry i nic się nie dzieje typowo dla kortów ziemnych - tłumaczył nasz były tenisista. I dodawał: "Nadal gra tam, bo musi. Turniej jest w Hiszpanii, jego ulubioną drużyną jest Real Madryt, na mecze przychodzi czasami królowa, jego kontrakty wymagają, żeby tam grał. Więc gra, ale gra z bólem serca".

Z bólem serca czy nie, Nadal wygrał turniej w Madrycie pięć razy. Pewnie, że przy jego 14 tytułach mistrzowskich z Roland Garros czy 12 z Barcelony to dorobek niewielki. Ale mistrz mączki po prostu wygrywa wszędzie. A Idze - młodej, ale już też bezsprzecznie mistrzyni - na ziemi brakuje tytułu jeszcze tylko z jednego dużego turnieju - WTA 1000 w Madrycie. Ciekawe czy w najbliższych dniach po niego pójdzie.

Na koniec rzut oka w statystyki z meczu z Wang. W pierwszym secie było 13 winnerów, a w drugim tylko siedem. W pierwszej partii było osiem niewymuszonych pomyłek, a w drugiej - 14. Wnioski? Na pewno zostaną wyciągnięte. Pewnie między innymi takie, że koncentrację trzeba utrzymać na najwyższym poziomie nawet gdy się prowadzi tak wysoko, że jest się pewnym swego. I zwłaszcza wtedy, gdy mecz - niestety - nie cieszy się zbyt dużym zainteresowaniem.

Czy Iga Świątek wygra tegoroczny turniej WTA 1000 w Madrycie?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.