Świątek szła jak burza. Aż przyszedł drugi set. Pierwszy taki mecz w karierze

Dominik Senkowski
Iga Świątek dobrze zaczęła turniej WTA 1000 w Madrycie. Polka pokonała w drugiej rundzie Xiyu Wang 6:1, 6:4. To był pierwszy pojedynek między tymi tenisistkami. W Hiszpanii drabinka dla Polki ułożyła się inaczej niż ostatnio.

Jelena Rybakina, Danielle Collins, Linda Noskova - z tymi tenisistkami rywalizowała w ostatnich tygodniach najczęściej Iga Świątek. W marcu w trakcie imprezy w Miami żartowała, że przydałoby się ze strony WTA "większe urozmaicenie w losowaniach". I takowe przyszło miesiąc później.

Zobacz wideo Iga Świątek pokazała zdjęcie z El Clasico

W Stuttgarcie Świątek doszła do półfinału pokonując po drodze m.in. Elise Mertens, z którą nigdy wcześniej nie grała. W czwartek pierwszy raz w karierze zmierzyła się w Madrycie w Xiyu Wang (52. WTA). Chinka jest dopiero trzecią tenisistką w tym roku (jeszcze Anna Kalińska w Dubaju), z którą 22-latka z Raszyna miała do niedawna zerowy bilans bezpośrednich spotkań.

Z tą rywalką Iga Świątek nigdy nie grała 

Wang należy do grona 30 tenisistek z top 100, które nigdy wcześniej nie grały ze Świątek. Polka przed takimi spotkaniami wskazywała, że wyglądają inaczej niż pojedynki z przeciwniczką, z którą mierzyła się już wielokrotnie (np. z Coco Gauff 10 razy!). Zawsze jest pewna niewiadoma, czego spodziewać się po nieznajomej.

W przypadku czwartkowego spotkania ta nutka tajemnicy nie wpłynęła w żaden sposób na przebieg rywalizacji. Świątek miała od samego początku sporą przewagę nad rywalką w prawie każdym elemencie gry: returnie, poruszaniu się po korcie, sile uderzeń, a nawet serwisie. Nawet, bo Chinka potrafi dobrze podawać, ale w tym meczu straciła serwis aż pięć razy. 

To było przez większość spotkania przyjemne wejście w kolejny turniej dla Igi Świątek. Przy dużej przewadze mogła pozwolić sobie na wypróbowanie kilku rozwiązań taktycznych typu: akcje przy końcowej linii, niekiedy przy siatce, serwis płaski około 180 km/h, innym razem bardziej rotowany. Idealna okazja do oswojenia się z wyjątkowymi warunkami, jakie panują Madrycie.

Impreza w stolicy Hiszpanii jest bowiem co prawda rozgrywana na ulubionej dla Igi Świątek mączce, ale jednak w nieco specyficznych okolicznościach. Zawody odbywają są na kortach położonych kilkaset metrów nad poziomem morza. Wyżej niż turnieje ziemne np. w Stuttgarcie, Rzymie czy Roland Garros w Paryżu. Piłka inaczej zachowuje się przez to w powietrzu, leci szybciej.

W czwartek sprawy skomplikowały nieco tylko w końcówce meczu. Świątek prowadziła 4:1, gdy nagle zrobiło się 4:4. Gdy straciła serwis, komentator Canal+ Sport zauważył: "Jest lekko zirytowana". Chwilowy przestój nie wpłynął jednak w żaden sposób na końcowy wynik. Chinka z kolei nie wytrzymała mentalnie w ostatnich minutach, gdy popełniła dwa podwójne błędy serwisowe.

Swobodna adaptacja do wyjątkowych warunków 

Układ drabinki w Madrycie pozwala Idze Świątek dość swobodnie zaadoptować się do tamtejszych warunków. W pierwszej rundzie miała z racji rozstawienia z numerem pierwszym wolny los, w drugiej bez większych problemów ograła Xiyu Wang, w trzeci trafi na Soranę Cirsteę, z którą ma korzystny bilans (3-0). Noskova, Collins czy Rybakina tym razem znalazły się w drugiej połówce układu gier, bliżej Aryny Sabalenki. 

Białorusinka musi najpierw pokonać w piątek w drugiej rundzie Magdę Linette. To spotkanie rozpocznie się około godziny 13:00 czasu polskiego. Transmisja w Canal+ Sport, relacja w Sport.pl. 

Dla Sabalenki start w Madrycie jest wyjątkowo ważny, bo raz, że broni tytułu, a dwa, że po ostatnich nieco gorszych występach, zagrożona jest jej pozycja numer dwa w rankingu WTA. Białorusinkę może przeskoczyć Coco Gauff albo Jelena Rybakina. 

Kto będzie nr 1 na koniec 2024?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.