Przez ostatnie lata Kamil Grosicki był niezwykle ważnym piłkarzem dla reprezentacji Polski. Zadebiutował w niej w 2008 roku, kiedy jeszcze selekcjonerem był Leo Beenhakker i mimo że dochodziło do częstych roszad na ławce trenerskiej, to piłkarz i tak przekonywał do siebie kolejnych szkoleniowców. Sytuacja zmieniła się, dopiero gdy Zbigniew Boniek mianował na tę funkcję Paulo Sousę. Choć na pierwsze zgrupowanie otrzymał jeszcze powołanie, to na następnych już się nie pojawił. Po odejściu Portugalczyka Grosicki wrócił jednak do kadry, ale pełni w niej teraz już tylko rolę rezerwowego.
35-latek nie dostaje jednak powołania za darmo, gdyż osiągane przez niego statystyki w Pogoni Szczecin, robią gigantyczne wrażenie. W ubiegłym sezonie zanotował 13 bramek i sześć asyst w ekstraklasie, dzięki czemu odebrał nagrodę dla "piłkarza sezonu". Teraz wygląda to jeszcze lepiej, gdyż na pięć kolejek przed zakończeniem rozgrywek ma na koncie 11 bramek i 10 asyst.
Taka forma w klubie budzi zatem kontrowersje wśród kibiców, którzy uważają, że Grosicki zasługuje na więcej minut w kadrze. Ostatnio zagrał dla niej niespełna kwadrans w towarzyskim meczu z Łotwą (2:0), a łącznie za kadencji Michała Probierza ma na koncie 34 minuty. Wydawało się, że selekcjoner będzie chciał skorzystać z niego w marcowych barażach, ale stało się inaczej.
- Nie będę ukrywał, w środku "buzowałem". Bardzo chciałem pomóc chłopakom na boisku. (...) Trener musiał reagować na wydarzenia, a ja nie miałem wyjścia: musiałem zacisnąć zęby. Nie obrażam się, bo jakby na to nie patrzeć, w tym wieku dalej należę do wąskiej grupy zawodników powoływanych do reprezentacji. Razem z Robertem Lewandowskim jesteśmy najstarszymi zawodnikami w drużynie. W swoje minuty jednak wierzę. Jestem w gotowości, trener to wie - przekazał w rozmowie z WP SportoweFakty.
Nie o dziś wiadomo, że Grosicki to skrzydłowy, który ma jednak więcej inklinacji do gry w ataku, aniżeli w obronie. Probierz preferuje za to system 1-3-5-2 z dwoma wahadłowymi, co niejako wyklucza go z gry w podstawowym składzie.
- Trener dobiera raz jedną taktykę, raz drugą. W innej, bez wahadłowych, pewnie łatwiej byłoby mi o miejsce w składzie. Zawsze byłem groźny na skrzydle i tak będzie, ale gdy we wcześniejszych spotkaniach goniliśmy wyniki, to wchodziłem na boisko. Wszyscy wiemy, że w ustawieniu z wahadłowymi nie daję drużynie tyle, co mógłbym w klasycznej grze z bocznymi pomocnikami, ale staram się być opcją dla trenera w każdej taktyce - stwierdził.
Minęło już pół roku, od kiedy Michał Probierz zastąpił na stanowisku selekcjonera zwolnionego Fernando Santosa. Bardzo szybko powszechnie zauważono, że dokonał wielu znaczących zmian, które miały na celu zjednoczyć zespół.
- Po pierwsze komunikacja pomiędzy piłkarzami a sztabem jest o wiele lepsza. Każdy z zawodników może potwierdzić, że to kluczowa sprawa poza boiskiem. Do tego trener Probierz ma w sobie to coś, taką "iskrę", pozytywną energię, którą zaraża innych zawodników - zdradził.
- My jesteśmy gotowi pójść za trenerem w ogień, a trener potrafi stanąć za nami murem. Selekcjoner zaczął od zbudowania relacji z drużyną. Zadbał o to, by każdy zawodnik czuł się dla reprezentacji ważny i by miał świadomość, że dostanie swoją szansę, gdy będzie mocno pracował - podsumował.