Katastrofa Rakowa. Kryminał. To była 92. minuta [WIDEO]

To była jedna z ostatnich akcji meczu. Obrońcy Rakowa popełnili jeden, krytyczny błąd, gubiąc krycie byłego zawodnika drużyny z Częstochowy. Mistrz Polski przegrał z Górnikiem Zabrze 0:1 po golu w doliczonym czasie gry. Coraz głośniej można mówić, że Raków jest w sportowym kryzysie. Odkąd gra w PKO Ekstraklasie, nie notował tak słabej serii jak w ostatnich tygodniach. Zabrzanie wyprzedzili go w tabeli.

Na sześć kolejek przed końcem Górnik Zabrze dołączył do walki o najwyższe cele w tym sezonie PKO Ekstraklasy. Występem z Rakowem Częstochowa udowodnił, że należy poważnie się z nim liczyć na finiszu sezonu. Tym bardziej że czołówka ma tendencję do gubienia punktów wiosną, co jest wodą na młyn dla zabrzan.

Zobacz wideo Santos zwolniony z Besiktasu. Jest reakcja PZPN

Górnik wyszarpał trzy punkty w Częstochowie

W ostatnich tygodniach Raków nie przekonywał. Grał przewidywalnie, schematycznie, nie potrafił zaskoczyć rywala. Do tego brakowało skuteczności. W piątek przeprowadził transfer medyczny, do bramki już na mecz z Górnikiem nagle wskoczył Dusan Kuciak. Słowak dobrze wszedł w to spotkanie, bo już w pierwszych minutach wygrał pojedynek z Lawrencem Ennalim.

Ale później mógł być antybohaterem meczu. Ennali ponownie stanął oko w oko z Kuciakiem w 30. minucie. Tym razem bramkarz wyszedł przed pole karne i potrącił gracza gości. Początkowo został ukarany czerwoną kartką, ale Tomasz Musiał cofnął tę decyzję po analizie VAR-u, uznając, że Słowak nie chciał faulować, uciekał z nogami.

Raków miał spory problem z wykreowaniem dobrej okazji do strzelenia gola. Górne piłki grane ze skrzydeł nie znajdowały adresata. Trzeba było grać dołem. Wtedy szansę na strzał miał Ante Crnac, ale nie potrafił znaleźć sposobu na dobrze dysponowanego Daniela Bielicę. Z kolei Górnik ograniczał się do kontrataków.

W drugiej połowie obraz gry nie zmienił się do ok. 80. minuty. Częstochowianie grali piłką i kontrolowali tempo spotkania, ale brakowało odpowiedniego wykończenia akcji. Powtarzał się schemat z graniem na Crnaca, ale młody Chorwat nie potrafił pokonać bramkarza Górnika, który wyrastał na bohatera tego meczu.

W międzyczasie czerwoną kartkę po dwóch żółtych zobaczył Giannis Papanikolau. Gdy próbował oddać strzał, uderzył Szymona Czyża. Od 58. minuty Raków grał w osłabieniu.

W końcówce groźniejsi byli goście. Oddawali strzały praktycznie z każdej możliwej pozycji. Ostatnie minuty toczyły się pod ich dyktando i zdołali udokumentować lepszy okres gry golem. Ten padł w 92. minucie. Erik Janza dośrodkował piłkę na głowę Sebastiana Musiolika, który trafił do siatki. W tej sytuacji poważny błąd popełniła defensywa gospodarzy.

Musiolik miał podwójne krycie, ale obaj obrońcy kryli "na radar". Zupełnie nie orientowali się, gdzie jest rywal i skoczyli w ciemno do piłki, z którą się minęli. Błędnie sytuację obliczył Kuciak, niepotrzebnie wyszedł z bramki. Musiolik szybciej dopadł do piłki.

Górnik wygrał 1:0 i stał się dużo groźniejszym rywalem dla pozostałych zespołów walczących o mistrzostwo Polski. Mówi się, że to wyścig żółwi lub wyścig ślimaków, bo czołowa szóstka wiosną ma problemy z regularnym wygrywaniem.

Górnik fetował później zwycięstwo w szatni.

W tabeli PKO Ekstraklasy Górnik wyprzedził Rakowa. W tej chwili jest czwarty i ma tyle samo punktów co trzeci Lech Poznań (48 pkt.). Raków spadł na szóste miejsce i ma 46 punktów. Częstochowianie nie wygrali pięciu ostatnich spotkań (trzy remisy i dwie porażki). To najgorszy okres "Medalików", odkąd występują w PKO Ekstraklasie. To może wpłynąć na przyszłość Dawida Szwargi, choć trener ma zaufanie władz i właściciela.

Na którym miejscu w tabeli Górnik Zabrze skończy sezon?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.