Prezes PKOl wybrał niemiecką firmę. Odpowiedział oburzonym

- Widziałem, że nasi sportowcy byli zachwyceni - mówi Radosław Piesiewicz o strojach, jakie Adidas przygotował dla naszych olimpijczyków na igrzyska Paryż 2024. Niemiecka firma jest mocno krytykowana przez kibiców za efekt prac. Kibice zastanawiają się też, dlaczego naszych sportowców w stroje nie wyposaża już polska firma 4F.

W czwartek w Paryżu Adidas zaprezentował olimpijską kolekcję, jaką przygotował dla dziewięciu reprezentacji, których jest sponsorem technicznym. Odzież, w jakiej o medale będą walczyli nasi sportowcy, nie przypadła do gustu polskim kibicom. W piątek w siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego projektu bronił prezes Radosław Piesiewicz.

Zobacz wideo Grosicki o młodych zawodnikach w kadrze: Znają swoje miejsce w szeregu

Poza strojami Adidasa w Centrum Olimpijskim zaprezentowano też galowe stroje przygotowane przez polską firmę Bizuu. Ta odzież zbiera mnóstwo pochlebnych opinii.

Łukasz Jachimiak: Na sto dni przed rozpoczęciem igrzysk olimpijskich Paryż 2024 firma Gracenote opublikowała raport, według którego reprezentacja Polski zdobędzie 11 medali. To prawda, że pan wyliczył, że tych medali wywalczymy 16?

Radosław Piesiewicz: A czemu nie więcej? Trzeba patrzeć z perspektywy szans medalowych i trzeba marzyć. Ale oczywiście z drugiej strony trzeba realnie patrzeć na te nasze szanse. Mamy ich sporo. Wiadomo, że w sporcie różnie bywa - przykładem niedawny mecz koszykarek 3x3 z Azerbejdżanem, w którym Polki wygrywały 13:8 w finale kwalifikacji, byliśmy więc bardzo blisko awansu na igrzyska, ale przegraliśmy jednym punktem po dogrywce. To jest sport. W Paryżu trzeba będzie się cieszyć z każdego medalu i my jako PKOl musimy zrobić wszystko, żeby nasi zawodnicy przebywający w Paryżu mieli zapewniony komfort na najwyższym, możliwym poziome.

Nie chce pan powiedzieć konkretnie, jaka liczba medali się panu marzy albo jaką uważa za realną? Czy na przykład wyrównanie dorobku z poprzednich igrzysk, z Tokio, gdzie zdobyliśmy 14 medali, uznałby pan za sukces?

- Zawsze dyskutujemy nad ilością, a tak naprawdę trzeba się zastanowić nad tym, kto ma szansę zdobyć te medale. Liczymy na Olę Mirosław, liczymy na Igę Świątek, ja cały czas, od początku, mówiłem, że świetnym duetem byliby Janek Zieliński z Igą Świątek i teraz słychać, że może faktycznie coś w tym jest.

Naprawdę słychać, że Iga mogłaby zagrać w parze jednak z Zielińskim, a nie z Hubertem Hurkaczem?

- Słychać, ja to słyszałem.

Chodzi o to, żeby odciążyć Hurkacza, który według pierwotnego planu zagrałby w aż trzech konkurencjach, bo i w singlu, i w deblu z Zielińskim, i w mikście ze Świątek?

- Tak jest! To cały czas funkcjonuje. Dalej mamy Anitę Włodarczyk, Wojtka Nowickiego, szpadzistki, kajakarki, wiosła. Jest tych dyscyplin, w których możemy spokojnie myśleć o zdobyczach medalowych. Nie skupiałbym się na ilości, tylko na konkretnych szansach. Trzeba też pamiętać, że Paryż jest blisko, że nie będzie trzeba się aklimatyzować. A więc wszystko wydaje się łatwiejsze. Ale takie myślenie może być błędem. Cały świat tam przyjedzie po to, żeby zdobywać te upragnione medale. Właśnie Amerykanie ogłosili skład swojej kadry koszykarskiej i to pokazuje, jak są traktowane igrzyska olimpijskie. W każdej dyscyplinie.

Jesteśmy po prezentacji kolekcji odzieży olimpijskiej przygotowanej dla naszej kadry przez Adidasa i Bizuu, liczymy medalowe szanse, jest więc miło, ale pomówmy też o problemach, jakie ma nasz sport na niespełna sto dni przed igrzyskami. Co pana jako szefa PKOl-u najmocniej niepokoi?

- O problemach nie chce się mówić. Oczywiście robimy wszystko, żeby nasi sportowcy, którzy polecą do Paryża, mieli wszystko, czego im potrzeba. Szefem misji jest człowiek, którego nikomu nie trzeba przedstawiać, dwukrotny mistrz olimpijski Tomasz Majewski, i on wie, czego potrzebują zawodnicy w wiosce olimpijskiej. Jesteśmy bardzo często w Paryżu, żeby wizytować to miejsce i żeby dogrywać wszelkie detale. Dużym obciążeniem - i organizacyjnym, i finansowym - jest dla nas Dom Polski. Pierwszy raz w historii będziemy taki mieli na igrzyskach. Mam nadzieję, że sportowcy, ich rodziny, dziennikarze i wszyscy, którzy będą odwiedzali to miejsce w Paryżu, będą zachwyceni. Na pewno to będzie najlepszy Dom Polski w historii, bo pierwszy, ha, ha!

Jak dużym obciążeniem finansowym jest dla was ten dom?

- Dużym. Bardzo dużym. Nie mówimy o setkach tysięcy, a o milionach [nieoficjalnie mówi się o 10 milionach złotych]. W tym miejscu będą strefy kultury, sztuki, biesiady, oczywiście też sportu, będzie możliwość spotkań sportowców z rodzinami i z dziennikarzami. Tych stref będzie bardzo dużo. Będą też artyści. Nie wiem, czy to jest już odpowiedni moment, żeby zdradzać jacy, ale są już zaproszeni. Będzie sztuka, bo już coś malują, będzie kultura, będą występy na żywo zespołów.

Bardzo dużo komentarzy wywołała olimpijska kolekcja przygotowana przez Adidasa.

- Osobiście jestem zachwycony. To może być bardzo subiektywna opinia, ale dla mnie najważniejsza jest opinia naszych sportowców. W czwartek byłem we Francji na oficjalnej prezentacji kolekcji i widziałem, że nasi sportowcy byli zachwyceni. To jest dla mnie najważniejsze i to pokazuje, że idziemy w dobrą stronę.

Poza kwestią gustów kibice w mediach społecznościowych zastanawiają się najczęściej, dlaczego strojów olimpijskich naszej kadrze nie przygotowuje już polska firma 4F. Dlaczego Adidas?

- Ponieważ firma 4F nie była sponsorem Polskiego Komitetu Olimpijskiego, a firma Adidas jest sponsorem Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Było pytanie, kto kogo wspierał.

Dlatego, że ostatnio firmie 4F za olimpijską kolekcję trzeba było zapłacić?

- Ja tak słyszałem [przed igrzyskami w Tokio ówczesny prezes PKOl-u Andrzej Kraśnicki ujawnił w rozmowie ze Sport.pl, że 4F dostało 3,5 mln złotych za przygotowaną kolekcję - red.]. A Adidas nie tyle sfinansował stroje, co płaci PKOl-owi pieniądze.

Czyli zdecydował biznes, a nie sentymenty?

- Jak zawsze.

Kontrowersji nie wzbudzają galowe stroje dla olimpijczyków od polskiej firmy Bizuu. Pan w takim jeszcze nie występuje, ale już pan robił przymiarkę?

- Oczywiście, że mierzyłem! To było trzy miesiące temu, nie byłem jeszcze aż tak szczupły jak modele i się nie dopiąłem, ha, ha!

Zbija pan wagę na lato?

- Zbijam, cały czas się staram. I to jest chyba najtrudniejsza część przygotowań do igrzysk!

Jak długo powstawały te stroje? I sportowe, i eleganckie.

- Z Adidasem pracowaliśmy nad projektem rok. Niemal równo rok temu zostałem prezesem PKOl-u - dokładnie 22 kwietnia - i praktycznie od razu spotkałem się z Adidasem i z firmą 4F, rozpisaliśmy bardzo szybko zapytania ofertowe i w maju wybraliśmy firmę, która będzie produkowała stroje, po czym od razu ruszyły prace projektowe. A z firmą Bizuu to trwało dziewięć miesięcy. To było mało czasu, ale jesteśmy naprawdę bardzo zadowoleni. I dużo więcej czasu będziemy mieli przed zimowymi igrzyskami w Cortinie.

Ile Polska zdobędzie medali na IO w Paryżu?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.