Barcelonę czeka prawdziwy armagedon. Lewandowski wbija gwóźdź do trumny

Michał Kiedrowski
Jeśli jakiś kibic Barcelony uważa, że odpadnięcie jego drużyny w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z PSG było katastrofą, to niech poczeka do lata, a zobaczy coś tak strasznego, co przejdzie jego kibicowskie pojęcie.

Bolesna porażka z PSG na "swoim" stadionie i brak kwalifikacji do przyszłorocznych klubowych mistrzostw świata to dla Barcelony i jej kibiców na pewno bolesne doświadczenia. Za rogiem czeka jednak jeszcze większa katastrofa. 

Zobacz wideo

Jak przerażająca - ujawnił dziennikarz portalu "The Athletic" Dermot Corrigan. Przeanalizował on sytuację finansową Barcelony i wyciągnął z niej wnioski. Nie są one optymistyczne dla drużyny ze stolicy Katalonii.  

Dźwignia się sypie. Barcelona odda pieniądze?

Położenie klubu jest jeszcze gorsze niż w 2022 r., gdy zarząd ogłosił, że Barcelonę nie stać na żadne transfery, bo liga nałożyła na nią kaganiec finansowy. Długi, które urosły za poprzedniego zarządu i wygórowane pensje zawodników pogrążały klub. Wtedy prezes Joan Laporta sięgnął po tzw. dźwignie finansowe. W skrócie chodziło o to, że sprzedał pewien procent przyszłych dochodów za żywą gotówkę. W założeniu ta transakcja miała pozwolić klubowi na dokonanie transferów, by wzmocnić zespół. I to się udało. Za pieniądze z dźwigni przeprowadzono i zarejestrowano m.in. przejście Roberta Lewandowskiego. Tyle tylko, że dwa lata po księgowej sztuczce pieniędzy w kasie już nie ma, długi wciąż przekraczają miliard euro, zespół potrzebuje przebudowy, a jedna z dźwigni się sypie.  

Chodzi o Barca Media (wcześniej zwane Barca Studios), czyli spółkę zarządzającą płatną platformą medialną dla kibiców Barcelony. Ze sprzedaży 49,5 procent jej udziałów klub miał dostać 200 mln euro. Na razie dostał 120 mln i nie wiadomo, czy nie będzie musiał ich zwrócić. Warunkiem umowy było bowiem wprowadzenie spółki na giełdę w Nowym Jorku. Optymistycznie wyceniono ją na miliard dolarów, sprawa się jednak sypie – jak poinformował The Athletic. Niektórzy inwestorzy, którzy mieli wykupić akcje Barca Media, wycofali się z przedsięwzięcia. Dodatkowo cios spółce zadała amerykańska komisja papierów wartościowych, która zaostrzyła przepisy, by chronić inwestorów przed zawyżonymi wycenami spółek. W rezultacie debiut, który miał nastąpić w końcu 2023 r., został przesunięty na marzec. W marcu znów się nic nie wydarzyło, a klub ma czas tylko do końca kwietnia tego roku. Wtedy to inwestorzy, którzy dali już Barcelonie 120 mln euro za udziały w Barca Media, mają prawo zażądać zwrotu pieniędzy wraz z odsetkami. Takich pieniędzy oczywiście Barcelona nie ma, bo wszystkie zostały wydane. Co więcej: 40 mln euro, które klub miał otrzymać od funduszy Libero za udziały w Barca Media, a które do klubu nie wpłynęły, już zostały uwzględnione w budżecie na ten sezon jako przychód.

La Liga nie pozwoli Barcelonie na żadne transfery

Inne kłopoty nadciągają nad Barcelonę ze strony władz ligi hiszpańskiej. W La Lidze obowiązują ścisłe reguły dyscypliny finansowej, które zadłużonym klubom nie pozwalają na transfery i nadmierne wydatki na pensje. W tym sezonie limit wynagrodzeń w Barcelonie został ustalony na 270 mln euro, jednak klub znacznie go przekracza i płaci personelowi 492 mln. Jeśli mistrzowie Hiszpanii chcieliby dokonać latem jakichś transferów, musieliby ten budżet płacowy drastycznie ściąć. Tyle tylko, że mający najwyższy kontrakt w klubie Frenkie de Jong ani myśli na razie opuszczać Katalonię. Podobnie Robert Lewandowski, którego pensja w nowym sezonie ma wzrosnąć do 32 mln euro.  

Co gorsza, pozyskany zimą Brazylijczyk Vitor Roque mógł być zarejestrowany w klubie na zasadzie "transferu medycznego" za kontuzjowanego Gaviego tylko do końca czerwca. Teoretycznie więc, jeśli Barcelona nie znajdzie funduszy, które uzupełnią zaksięgowane nieistniejące 40 mln euro od Libero, to kreowany na następcę Lewandowskiego napastnik nie będzie mógł zostać ponownie zarejestrowany. W takiej sytuacji mógłby on odejść z klubu na zasadzie wolnego transferu. Barcelona straciłaby 40 milionów euro, które na 18-latka wydała. 

Tu jeszcze trzeba dodać, że Barcelona do budżetu wpisała też sobie 60 mln euro, które mają do niej wpłynąć w czerwcu z tytułu wykupu udziałów w Barca Media od Socios.com i Orpheus Media. Gdyby jednak - jak pisałem wyżej - sprawa debiutu na giełdzie upadła, to żadnych pieniędzy nie będzie. 

UEFA bacznie przygląda się Barcelonie. Kara będzie, ale jaka?

Może się więc okazać, że z projektowanego na ten rok budżetu wyparuje Barcelonie 100 mln niezrealizowanych przychodów. A o zastosowaniu jakichś nowych dźwigni klub z Katalonii nie może już nawet marzyć. Zaraz po tym, jak Barcelona wykorzystała wspomniane wcześniej dźwignie, kluby ligi hiszpańskiej uchwaliły bowiem prawo, które ograniczyło tego typu lewarowanie. 

Problemy Barcelony nie ograniczają się tylko do Hiszpanii. Również UEFA bacznie się przygląda inżynierii finansowej katalońskiego klubu. W lipcu ubiegłego roku europejska federacja piłkarska ukarała mistrza Hiszpanii karą 500 tys. euro za włączenie w sprawozdanie finansowe pieniędzy z dźwigni finansowych. Dzięki nim Barcelona wykazała zysk, a według organów UEFA powinna wykazać poważną stratę. Apelacja klubu nie zdała się na nic. W listopadzie decyzja została podtrzymana.  

Ciekawe będzie teraz, czy w raporcie za sezon 2023/24 Barcelona znów wykaże przychody z dźwigni finansowych. Jeśli tak się stanie, to narazi się na zarzut recydywy, obciążony znacznie wyższą karą niż 500 tys. euro. Jeśli natomiast pokaże budżet bez dźwigni, to wykaże gigantyczną stratę - wyższą niż 60 mln euro w ciągu trzech lat dopuszczalne przez UEFA. I wtedy też ją czeka kara. Niemiecka gazeta "Welt am Sonntag" już napisała, że Barcelona zostanie z powodu naruszeń tzw. finansowego fair play wykluczona z Ligi Mistrzów w sezonie 2024/25, ale UEFA zaprzeczyła tym informacjom. Powód był jednak taki, że działacze z europejskiej centrali jeszcze nie rozpoczęli analizy sprawozdań finansowych za sezon 2023/24. Wszystko wyjaśni się w lipcu. 

Laporta będzie grabarzem?

Podsumowując cały ten finansowy wywód: nad Barceloną zebrały się czarne chmury. I jeśli wszystko pójdzie źle, to w budżecie na sezon 2023/24 będzie ziać dziura 100 mln euro niezrealizowanych przychodów. Klub będzie musiał zwrócić inwestorom 120 mln euro za fiasko projektu Barca Media. Z powodu przekroczenia budżetu na płace Barcelona nie będzie mogła przeprowadzić żadnych transferów latem. A piłkarze zarejestrowani warunkowo w styczniu, będą mogli odejść za zasadzie wolnego transferu.

Wisienką na torcie będzie decyzja UEFA. Jeśli federacja wyrzuci Barcelonę z Ligi Mistrzów, Laporta ze zbawcy klubu stanie się jego grabarzem. 

UEFA powinna wyrzucić Barcelonę z Ligi Mistrzów?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.