Hiszpanie wściekli na sędziego. Piszą wprost o skandalu w meczu Barcelony

Miał być awans do półfinału Ligi Mistrzów, a skończyło się wielkim rozczarowaniem. Nie tak miał wyglądać ten wieczór w Katalonii. Barcelona przegrała z PSG 1:4 i pożegnała się z elitarnymi rozgrywkami. Nie brakowało emocji, kontrowersji i zwrotów akcji. Hiszpańskie media po spotkaniu nie pozostawiły suchej nitki na arbitrze. Piszą wprost o "skandalu w drugiej połowie".

Barcelona nie mogła sobie wymarzyć lepszego początku rewanżowego meczu z PSG. Już w 12. minucie Raphinha zdobył swoją trzecią bramkę w tym dwumeczu, ale były to jedynie miłe złego początki. Dramat gospodarzy rozpoczął się po upływie dwóch kwadransów. Wówczas czerwoną kartkę otrzymał Ronald Araujo.

Zobacz wideo Santos zwolniony z Besiktasu. Jest reakcja PZPN

Czerwona kartka to nie wszystko. Hiszpanie wściekli na sędziego meczu Barcelony

- To sytuacja, w której Araujo położył rękę nad ramieniem napastnika paryskiego w walce o piłkę, a ten się przewrócił. Dla mnie nie ma żadnego przewinienia. Ale jeśli sędzia zobaczył faul i go odgwizdał, czerwona kartka jest niekwestionowana - mówi Eduardo Iturralde Gomez, były arbiter - ekspert sędziowski madryckiej gazety "AS". 

Hiszpańskie media uważają, że nie tylko sytuacja z Urugwajczykiem w roli głównej zasługuje na miano kontrowersji. Choć grająca w dziesiątkę Barcelona straciła aż cztery gole, to według nich może czuć się oszukana przez arbitra.

- Skandal w drugiej połowie rewanżowego meczu eliminacyjnego Ligi Mistrzów pomiędzy FC Barceloną a PSG. Po wyrzuceniu Ronalda Araujo za wątpliwą akcję, w której Barcola przesadził z kontaktem oraz przyznaniu wyraźnego rzutu karnego za faul Cancelo na Ousmane Dembélé, rumuński sędzia István Kovács i VAR zignorowali jasny rzut karny na korzyść drużyny z Barcelony - pisze kataloński "Sport".

Chodzi o sytuację, która miała miejsce przy wyniku 1:3. Gospodarze szukali wówczas gola, który doprowadziłby do dogrywki. - Vitinha sfaulował Gündogana w polu karnym PSG. Ani sędzia, ani jego asystenci w VAR nie uznali tej akcji za faul. Protesty graczy Barcelony zakończyły się ostrzeżeniem dla niemieckiego pomocnika oraz czerwoną kartką dla trenera bramkarzy Jose Ramona de la Fuente - dodaje "Sport", który nazywa decyzję Rumuna "bardzo kontrowersyjną".

Przypomnijmy, że w rozmowie ze Sport.pl swoje zdanie na ten temat wypowiedział były arbiter Marcin Borski. -Tu powinien być rzut karny dla Barcelony. Na jednym z ujęć widać, że kontakt z Gundoganem następuje w momencie, gdy ma on szansę na korzystne zakończenie akcji. Ten faul, czy też trącenie w nogę jest od tyłu. Jak dwaj zawodnicy biegną, to ten z tyłu musi uważać, jak się porusza. To była jednak trudna sytuacja do oceny dla głównego arbitra, ale tu powinien zainterweniować VAR. Tu jest błąd sędziów - powiedział naszemu portalowi.

Paris Saint-Germain pokonało w dwumeczu Barcelonę 6:4 i w półfinale Ligi Mistrzów zmierzy się z Borussią Dortmund. Niemiecki zespół wyeliminował innego przedstawiciela La Liga - Atletico Madryt.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.