Lewandowski, coś ty narobił? Barcelona ci tego nie zapomni

Konrad Ferszter
Przez blisko 30 minut Robert Lewandowski i FC Barcelona zachwycali nie tylko dobrą grą, ale i wyrachowaniem. Katalończycy byli na autostradzie do pierwszego od pięciu lat półfinału Ligi Mistrzów, ale za moment nieuwagi i dekoncentracji zapłacili najwyższą cenę. Zamiast awansu i radości były szok i frustracja. A Lewandowski znów mógł tylko bezradnie rozłożyć ręce.

Była 20. minuta meczu, kiedy we własnym polu karnym pokracznie zachował się Nuno Mendes. Portugalski obrońca PSG tak źle wybijał piłkę, że zagrał ją pod nogi Roberta Lewandowskiego. Polak zrobił sobie miejsce i oddał strzał, który o centymetry przeleciał nad poprzeczką bramki Gianluigiego Donnarummy.

Zobacz wideo Co z Michałem Probierzem po mistrzostwach Europy? Mamy głos z PZPN-u

To był moment, który mógł zamknąć tę rywalizację. Barcelona była lepsza, prowadziła 1:0, w dwumeczu miała dwie bramki przewagi. Gdyby Lewandowski podwyższył na 2:0, PSG pewnie by się już nie podniosło. Te kilkanaście centymetrów miało potężne znaczenie.

Dziewięć minut później Ronald Araujo sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Bradleya Barcolę, za co został wyrzucony z boiska. I wszystko się zmieniło. PSG zaczęło dominować, jeszcze przed przerwą zdobyło bramkę na 1:1 i ruszyło po awans do półfinału Ligi Mistrzów.

Zmieniła się też rola i sytuacja Lewandowskiego. Polak, który w pierwszych minutach imponował, został osamotniony w ataku. I do końca mógł tylko bezradnie rozkładać ręce.

Cichy bohater z Paryża

"Lewandowski zasłużył na brawa. Udowodnił, że wbrew sloganom napastników rozlicza się nie tylko z goli. Polak był spoiwem całego zespołu, rozgrywał, pomógł zdobyć pierwszą bramkę i harował za dwóch" - po pierwszym meczu w Paryżu pisał Dawid Szymczak ze Sport.pl.

"Lewandowski był jednym z najlepszych zawodników Barcelony i miał bardzo duży wpływ na jej grę. Sporo dobrego robił samym ustawieniem i poruszaniem się po boisku. (...) Lewandowski wydawał się zadowolony ze swojej roli, mimo że nie miał wielu okazji do zdobycia bramki" - dodał.

Chociaż Lewandowski na stadionie PSG gola nie strzelił, był jednym z bohaterów spotkania. Wielu twierdziło nawet, że był to jego najlepszy występ w barwach Barcelony. Lewandowski często schodził do środka boiska, odciągał od pola karnego obrońców PSG, tworząc przestrzeń dla skrzydłowych - Raphinhi i Lamine Yamala.

Jego rolę najlepiej podsumowała akcja przy pierwszej bramce, którą napędził i rozegrał Lewandowski. I mógł w niej nawet strzelić gola, gdyby nie Donnarumma, który, choć uprzedził Polaka, to odbił piłkę wprost pod nogi Raphinhi.

- Robert utrzymywał dla nas piłkę, a potem wraz z Raphinhą i Yamalem tworzył przewagę. Pokazaliśmy charakter w bardzo trudnym momencie, bo naprawdę trudno jest postawić się PSG - mówił po zeszłotygodniowym spotkaniu Xavi.

Lewandowski zachowywał się po profesorsku

Już pierwsze sekundy rewanżu nie pozostawiły wątpliwości, że rola Lewandowskiego będzie taka sama. Jedyne, co się zmieniło, to podejście obrońców PSG. We wtorek byli bardziej zdecydowani i agresywni niż sześć dni temu.

W 2. minucie Lewandowski głęboko cofnął się po piłkę, ale tę odebrał mu Lucas Hernandez. Francuz zagrał do Kyliana Mbappe, którego doskonale powstrzymał rewelacyjny Pau Cubarsi. Chociaż Lewandowski zaczął od straty, to później był zmorą dla obrońców PSG.

Chwilę po wspomnianej sytuacji reprymendę od sędziego dostał Marquinhos, który brutalnym faulem powalił Polaka na boisko. Lewandowski znów był synonimem boiskowej inteligencji i mądrości. Kapitan reprezentacji Polski utrzymywał się przy piłce, skupiając na sobie uwagę rywali i tworząc jednocześnie przestrzeń kolegom z drużyny.

W 12. minucie, kiedy indywidualną akcją popisał się Yamal, obrońcy PSG patrzyli, jak zachowuje się wbiegający w pole karne Lewandowski. Przez to stoperzy nawet nie zauważyli, jak z lewego skrzydła na bliższy słupek wbiegł Raphinha, który strzelił gola na 1:0. - Zachowuje się po profesorsku - zachwycał się Lewandowskim komentujący mecz Andrzej Niedzielan.

Wtedy Barcelona mogła być szczęśliwa i spokojna. Ale moment dekoncentracji i głupota Araujo sprawiły, że na boisku zmieniło się dosłownie wszystko. Czerwona kartka dla Urugwajczyka była początkiem rozpadu efektownej Barcelony i wielkiej frustracji naprawdę dobrego Lewandowskiego.

Osamotniony w ataku

Po czerwonej kartce dla Araujo Xavi dokonał zmiany personalnej i taktycznej. Inigo Martinez zmienił Yamala, a Barcelona z ustawienia 1-4-3-3 przeszła na 1-4-3-1-1. Lewandowski, który często schodził po piłkę, znów został piłkarzem ustawionym najbliżej bramki PSG. W teorii miał go wspierać dynamiczny Raphinha, ale w praktyce Polak został w ataku sam.

Jego sytuację i samopoczucie z nią związane najlepiej zobrazowała sytuacja z doliczonego czasu pierwszej połowy. Ilkay Guendogan zagrał piłkę w pole karne z rzutu wolnego, ale ruszył do niej tylko Lewandowski. Polak momentalnie został osaczony przez kilku przeciwników i bezradnie rozłożył ręce.

Bo od momentu, gdy Barcelona zaczęła grać w osłabieniu, Lewandowski praktycznie przestał uczestniczyć w grze. Ale nie dlatego, że grał źle. Barcelona została wybita z uderzenia, straciła pomysł, nie potrafiła się odnaleźć na boisku w nowej rzeczywistości. Jedyne, czego gospodarze próbowali, to długich podań na Lewandowskiego, który nie miał żadnych szans z kilkoma rywalami jednocześnie.

Gry Barcelony nie zmieniła przerwa. Xavi skorygował ustawienie, przechodząc na 1-4-4-1, ale i to nie odmieniło jego zespołu. Dominacja paryżan trwała w najlepsze, a w Lewandowskim narastała frustracja. Tak jak w 50. minucie, kiedy nasz napastnik uderzył łokciem w twarz Hernandeza w pojedynku główkowym.

Raptem kwadrans po przerwie PSG prowadziło już 3:1 i było na autostradzie do awansu. I tylko ekipa Luisa Enrique nie była w tym momencie sfrustrowana na Montjuic. Kibice Barcelony gwizdali, Lewandowski zwieszał głowę, Guendogan się wściekał i domagał rzutu karnego, a Xavi, który też zobaczył czerwoną kartkę, wychodził z siebie na ławce rezerwowych. Wszystko było nie tak.

Kolejny rok, kolejne rozczarowanie

Im bliżej było końca, tym gra Barcelony była coraz bardziej odważna. I znów uaktywnił sie Lewandowski. Polak najpierw oddał słaby strzał głową z pola karnego, który spokojnie złapał Donnarumma. W 73. minucie Lewandowski popisał się indywidualną akcją, oddał strzał sprzed pola karnego, ale i ten odbił włoski bramkarz.

10 minut później Donnarumma zdemolował Lewandowskiego po tym, jak z rzutu wolnego dośrodkował Raphinha. I chociaż gospodarze słusznie domagali się rzutu karnego, to powtórki pokazały, że w momencie podania Brazylijczyka Polak był na spalonym.

Lewandowski cierpiał. I fizycznie przez agresywną grę przeciwników, i mentalnie przez trudności związane z grą w osłabieniu. Ale wciąż mógł uratować Barcelonę. Mógł, a nawet powinien. W 88. minucie Polak odebrał piłkę rywalowi i pomknął na bramkę Donnarummy. W decydującym momencie postanowił oddać strzał, który zablokował Marquinhos, choć lepsze wydawało się podanie do będącego obok Ferrana Torresa. I to zagranie będzie mu szczególnie wypominane.

Minutę później Lewandowski mógł tylko ostatecznie zwiesić głowę. PSG wyprowadziło kontratak, po którym czwartego gola strzelił Mbappe. Barcelona, choć była o krok od półfinału, musi czekać na niego co najmniej kolejny rok.

Ostatni raz Katalończycy zagrali w półfinale pięć lat temu. Wtedy tuż przed finałem z rozgrywek wyrzucił ją Liverpool, który w rewanżu na Anfield Road wygrał aż 4:0, rewanżując się za porażkę 0:3 z pierwszego spotkania. Chociaż we wtorek takiej samej demolki na Montjuic nie było, to szok jest co najmniej taki sam.

Jednym z najbardziej rozczarowanych piłkarzy może być Lewandowski. Chociaż długo grał naprawdę dobrze, to w Hiszpanii znów będą dyskutować o jego roli i zachowaniach. A kto wie, czy to nie była przedostatnia szansa na wygranie Ligi Mistrzów. Za rok miejsca na takie rozczarowanie już pewnie nie będzie.

Jak oceniasz występ Roberta Lewandowskiego przeciwko PSG?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.