Iga Świątek zmieniła plany. Polski trener ujawnia: "Specjalnie"

Dominik Senkowski
Iga Świątek wróciła do reprezentacji i poprowadziła drużynę do ważnej wygranej nad Szwajcarią. Wicekapitan Maciej Domka tłumaczy, jak wyglądały ostatnie przygotowania liderki rankingu, czy jest szansa, że wesprze koleżanki w turnieju finałowym w Sewilli i czym różnią się rozgrywki reprezentacyjne w tenisie od indywidualnych.

Reprezentacja Polski pokonała Szwajcarię 4:0 w meczu o awans do finałów rozgrywek Billie Jean King Cup. Dwa punkty zdobyła Iga Świątek, która po dwóch latach wróciła do drużyny narodowej. Dzięki temu występowi wypełniła także warunek wymagany przez Międzynarodową Federację Tenisową do startu w tegorocznych igrzyskach olimpijskich w Paryżu.

Zobacz wideo Gwiazdy sportu oszalały za padlem

Po meczu rozgrywanym w szwajcarskim Biel rozmawialiśmy z drugim kapitanem zespołu, Maciejem Domką (pierwszym jest Dawid Celt). Czy fakt, że na papierze Polki pozostawały faworytkami stanowił dodatkowe wyzwanie? Tak wskazywali eksperci nie tylko z uwagi na powrót Świątek do barw reprezentacyjnych, ale także wypadnięcie ze składu Szwajcarek Belindy Bencić (ciąża) oraz Wiktorii Golubić (kłopoty zdrowotne).

- To czasem bywa trudniejsze by odnaleźć się w roli faworyta. Aczkolwiek mając w drużynie Igę odczuwaliśmy wszyscy większy komfort pracy. Iga jest niesamowicie profesjonalna, zawsze i wszędzie przygotowana do swoich zadań. Jej obecność od początku dodała całej naszej ekipie sił i pewności siebie - przyznaje Domka w rozmowie ze Sport.pl.

Niełatwe starcia Świątek, kluczowy występ Fręch

Nasza liderka rankingu pokonała w piątek Simonę Waltert (158. WTA) 6:3, 6:1, a dzień później Celinę Naef (148.) 6:4, 6:3. W obu przypadkach wynik nie do końca oddaje, jak trudne były to pojedynki. Niżej sklasyfikowane Szwajcarki nie miały nic do stracenia i chciały pokazać się z jak najlepszej strony przeciwko światowej numer jeden. 

- Myślę, że Iga spodziewała się, że nie będzie wcale łatwo. Widać, że czuje ciężar gry w reprezentacji. Każdy reprezentant czy członek drużyny ma w sobie to uczucie. Przyglądając się Idze widziałem duże skupienie. Podchodziła do tych spotkań w Szwajcarii jak do każdego najważniejszego swojego meczu. To nastawienie bardzo nas cieszyło i niosło całą drużynę - przyznaje polski trener.

Nie byłoby koniec końców pewnej wygranej Polek także gdyby nie niesamowity piątkowy występ Magdaleny Fręch. Druga rakieta naszego kraju odrobiła straty i pokonała Naef 6:7, 7:5, 6:3. Po tym meczu stan rywalizacji między państwami wynosił 2:0, a nie 1:1.

- Magda zaliczyła bardzo ciężki bój z młodą Celinę Naef. Widać było, że nasza tenisistka walczyła także z presją i oczekiwaniami. Najważniejsze, że poradziła sobie z tym i wyszła zwycięsko po prawie trzech godzinach rywalizacji. Prowadziliśmy 2:0, co dało nam trochę oddechu przed sobotą - wskazuje trener.

18-latka zaimponowała 

Mimo naszej wygranej warto w ekipie gospodyń docenić postawę zaledwie 18-letniej Celine Naef. Maciej Domka przyznaje: „Widziałem przede wszystkim z jej strony dużą wolę walki i pozytywne nastawienie do gry. Bardzo chciała się pokazać. W piątek w meczu z Magdą zostawiła na korcie wszystko, co miała. To na szczęście nie wystarczyło. Dzień później znów wyszła do gry i to przeciwko liderce rankingu, a wyglądała tak, jakby tego spotkania z Magdą w ogóle nie odczuwała. W meczu z Igą sprawiała wrażenie naładowanej, świeżej. W nogach na pewno czuła zmęczenie, ale z zewnątrz wyglądała na w pełni gotową. Uważam, że jak na tak młodą zawodniczkę,  postawiła się Idze bardzo mocno".

W Biel nie doszło do żadnej niespodzianki - w przeciwieństwie do innych spotkań kobiecych drużynowych rozgrywek w ostatnich dniach. Dla przykładu w meczu Grecja - Dania Maria Sakkari (6.) została zatrzymana przez Clarę Tauson (87.), w rywalizacji Francja - Wielka Brytania Caroline Garcia (23.) nie dała rady Emmie Raducanu (302.) a Brazylijka Beatriz Haddad-Maia (13.). przegrała z Niemką Laurą Siegemund (85.).

Tym cenniejsze są dwa zwycięstwa Igi Świątek w Szwajcarii. - Śledzimy wyniki innych drużyn w Billie Jean King Cup i wiemy, że w reprezentacji rankingi nie mają aż tak dużego znaczenia jak w rozgrywkach WTA czy wielkoszlemowych. To specyficzna formuła rywalizacji, w której zawodniczka niżej sklasyfikowana potrafi zaskoczyć teoretycznie faworyzowaną rywalkę - słyszymy z naszego zespołu. 

Kolejne finały, z udziałem Świątek?

Po wygranej nad Szwajcarkami Polki wystąpią trzeci raz z rzędu w finałach Billie Jean King Cup. W listopadzie ponownie zagrają w Sewilli. Nie wiadomo jednak, czy koleżanki wesprze Iga Świątek, która nie występowała w poprzednich dwóch turniejach finałowych.

- Usłyszeliśmy, że Iga chciałaby zagrać w tym turnieju. Mówiła, że ma nadzieję w tej drużynie dalej występować w tym sezonie. Wiemy, że pojawiła się kolizja z imprezą WTA Finals. Liczymy, że terminarz uda się ustalić możliwie komfortowo dla rozgrywek reprezentacyjnych. Trzymamy kciuki, żeby Iga była zdrowa, chętna i by wszystko złożyło się tak, byśmy w listopadzie mogli dokończyć dzieła i całą grupą powalczyć w Sewilli o jak najlepszy wynik - opowiada Maciej Domka.

Kolejny raz powtarza się scenariusz, że finały Billie Jean King Cup odbędą się zaledwie kilka dni po zakończeniu WTA Finals, co sprawia, że może być problem z występem czołowych tenisistek w drużynach narodowych. Jak znaleźć lepsze rozwiązanie? 

- Myślę, że przy dobrej woli obu organizacji można byłoby wygospodarować kilka dni przerwy między jednym turniejem a drugim. Kluczowa jest oczywiście lokalizacja, aby WTA Finals nie odbywało się w innym rejonie świata niż BJKC Finals. Ponadto marzeniem byłoby zakończyć Turniej Mistrzyń jeden dzień wcześniej, a zmagania reprezentacyjne zacząć jeden czy dwa dni później. To miałoby już duże znaczenie dla zawodniczek, nie tylko z naszej drużyny (rok temu nie zagrały m.in. w ekipie USA Jessica Pegula i Coco Gauff - przyp.red.). Wbrew pozorom ten problem nie jest niemożliwy do rozwiązania - uważa nasz wicekapitan. 

Dwa lata temu finały drużynowe odbywały się w szkockim Glasgow, a WTA Finals w Fort Worth w Teksasie. Rok temu zespoły rywalizowały w hiszpańskiej Sewilli, a najlepsze tenisistki kończyły sezon WTA w meksykańskim Cancun. Niedawno Organizacji Kobiecego Tenisa ogłosiła, że Turniej Mistrzyń w latach 2024-2026 będzie odbywał się w arabskim Rijadzie.

Szybka zmiana nawierzchni

Do końca sezonu jeszcze daleka droga. Wcześniej, bo już od poniedziałku, startuje turniej WTA 500 w Stuttgarcie, w którym tytułu broni Iga Świątek. To pierwsze w tym roku zawody na kortach ziemnych, w których wystąpi polska liderka rankingu. Mecz reprezentacyjny nieco zmodyfikował plany Świątek, bo ze Szwajcarią Polki rywalizowały na nawierzchni twardej. 

Czy Iga miała okazję trenować ostatnio na kortach ziemnych? - Nie trenowała ostatnio na ziemi. Po Miami specjalnie została na kortach twardych, żeby dobrze przygotować się do meczu ze Szwajcarią. Odłożyła sezon na mączce na okres po rywalizacji w Biel - mówi Domka.

Gdyby nie mecz kadry po 26 marca (tego dnia odpadła na Florydzie z Jekateriną Aleksandrową) czekałby Igę Świątek odpoczynek, a potem treningi już na ziemii. - W sobotę po zakończeniu spotkania w Szwajcarii wyruszyła samochodem z Darią do Stuttgartu. Od niedzieli będzie przygotować się na mączce w Niemczech. Biorąc pod uwagę, jak bardzo lubi tę nawierzchnię, ten turniej to myślę, że nie będzie potrzebowała dużo czasu na przestawienie się. Pamiętajmy też, że zarówno mecz reprezentacyjny ze Szwajcarkami, jak i turniej w Stuttgarcie odbywają się w hali, co sprawia, że warunki są trochę podobne - tłumaczy Domka.

Niemiecka impreza to jedna z ulubionych u Igi Świątek w kalendarzu WTA. Wygrywała tam ostatnie dwie edycje turnieju. Współpracuje także biznesowo z marką Porsche - głównym sponsorem zawodów w Stuttgarcie. Polka w ostatnich sezonach jest zdecydowanie najlepsza w kobiecym tourze na mączce, wygrywając m.in. trzykrotnie Roland Garros (2020, 2022, 2023). 

Kto wygra Roland Garros 2024 kobiet w singlu?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.