Polska zagłosowała przeciwko wielkiej zmianie w skokach. Propozycja Kruczka odrzucona

Jakub Balcerski
Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) zrobiła pierwszy krok, żeby wprowadzić ważną zmianę sprzętową dla przyszłości skoków: zawodnicy mają używać ograniczonej liczby kombinezonów, które będą zawierać po kilka czipów. Latem ma dojść do testów: jeśli zmiana zostanie zatwierdzona, będzie można używać tylko czterech przez cały cykl Letniego Grand Prix. Wstępna decyzja zapadła na spotkaniu komitetu FIS ds. sprzętu i rozwoju w Pradze. Polska, reprezentowana przez Łukasza Kruczka, głosowała przeciwko tej zmianie.

Wiosenne spotkanie komitetu ds. sprzętu i rozwoju skoków FIS jest często opisywane jako absurdalne. W teorii powinno przynosić dużo ważnych decyzji i dyskusji. Do tej pory było mi jednak opisywane jako cztery godziny przesuwania wszystkiego na później i przedstawiania tego, co większość osób na sali już dawno wie. I w piątek w Pradze w praktyce wyglądało to bardzo podobnie do obrazu, który znałem z opowieści innych osób.

Zobacz wideo Małysz ocenia sezon polskich skoczków. "Więcej bym nie dał"

Do hotelu Stages grupy Tribute Portfolio w Pradze zjechało się wiele z najważniejszych postaci świata skoków. Byli działacze Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) z dyrektorem Pucharu Świata Sandro Pertile na czele, kluczowe osoby kilku krajowych związków, ale też producenci sprzętu czy naukowcy. Stages to miejsce w dużej mierze poświęcone muzyce - w korytarzach czy lobby znajdują się gitary, plakaty, a nawet cały zestaw perkusyjny. Wszystko ze względu na bliskość O2 Areny, sąsiadującej z tym miejscem. To największy czeski obiekt koncertowy - hala o pojemności 18 tysięcy widzów, choć oczywiście służy też sportowi: głównie meczom hokeja.

Podłużna sala konferecyjna hotelu to miejsce wszystkich ośmiu spotkań zaplanowanych na piątek i sobotę. Na przodzie ustawiono okrągły stół, gdzie zasiedli członkowie komitetu i władze FIS, a na krzesłach w dalszej części sali, przed dwoma ekranami, na których wyświetlano prezentacje przemawiających, goście, działacze i producenci sprzętu. Każde spotkanie rozpoczyna lista obecności. Członkowie komitetu to także reprezentanci krajów, które proponują zmiany do rozpatrzenie w trakcie spotkania - polskim przedstawicielem w komitecie jest Łukasz Kruczek. Po wyczytaniu nazwisk wszystkich rozbawił Harald Haim, który został przypadkowo pominięty. - Też tu jestem - śmiał się Austriak, machając do prowadzącego Bertila Palsruda. Dla Norwega było to ostatnie spotkanie w roli przewodniczącego tego komitetu i po jego zakończeniu dostał od publiczności sporą owację.

Coraz bliżej ważnej zmiany sprzętowej w skokach: w Pradze działacze FIS postawili pierwszy krok

Choć zmian na sezon 2024/25 i 2025/26, do igrzysk olimpijskich w Cortinie d'Ampezzo, ma być niewiele, to nie oznacza, że nie zmieni się zupełnie nic. Najważniejsza decyzja komitetu dotyczy sprawy kombinezonów. Jak informował już wcześniej dziennikarz TVP Sport Michał Chmielewski, próbuje wprowadzić limit strojów na najbliższy sezon. Chodzi o podobny system, który obecnie funkcjonuje w Formule 1, gdzie obowiązuje limit części wykorzystywanych w trakcie sezonów, choćby silników, czy skrzyń biegów. Skoczkowie mogliby korzystać z konkretnej liczby kombinezonów w trakcie całego sezonu, ograniczenia mogą dotyczyć także pojedynczych weekendów i konkursów. Jednocześnie FIS po kilku latach wraca do plombowania kombinezonów, tym razem elektronicznymi czipami w kilku różnych miejscach na całym stroju.

Najpierw przypisuje się kombinezon danemu zawodnikowi, potem oznacza w kilku miejscach i nakleja tam kody QR. To ważne, bo kontroler sprzętu skanowałby kod QR na kombinezonie specjalną aplikacją i od razu dowiadywał się, jaki kombinezon ma na sobie zawodnik. Aplikacja pokaże zielone światło, jeśli kombinezon jest zarejestrowany w systemie, żółte oznacza potrzebę weryfikacji, a czerwone brak zgody na start w takim stroju. Kontrola takiego kombinezonu obejmuje zatem głównie sprawdzenie, czy nikt nie manipulował przy czipach i czy kombinezon mieści się w przyjętym przez FIS limicie.

Christian Kathol prezentuje zmianę podczas spotkania komitetu ds. sprzętu i rozwoju skoków w PradzeChristian Kathol prezentuje zmianę podczas spotkania komitetu ds. sprzętu i rozwoju skoków w Pradze Fot. Jakub Balcerski, Sport.pl

W Pradze zatwierdzono, że latem system powinien zostać przetestowany - limit na cały cykl Letniego Grand Prix będzie wynosił cztery, na jeden weekend startów dwa, a na pojedynczy konkurs jeden kombinezon. Pozostaje jeszcze głosowanie przez tzw. "funnel system" podczas komitetu skoków w Portorożu, zaplanowanego na 8 maja i później zatwierdzenie zmiany przez kongres FIS w Reykjaviku w czerwcu.

Polska zagłosowała przeciwko testowi limitu kombinezonów w obecnej formie. Kruczek wyjaśnia

Gdy rozmawiano o temacie kombinezonów, pojawił się w zasadzie jedyny moment, gdy na sali zaczęła się nieco żywsza dyskusja. Łukasz Kruczek zaproponował, żeby poszerzyć okres testowy systemu na zimę 2024/25, ale na to FIS się nie zgodził. Proponowano też - choćby ze strony Austriaków - żeby latem nie obowiązywał limit czterech kombinezonów na cały cykl Letniego Grand Prix. Część działaczy uważała, że ten ruch może wpłynąć choćby na brak czołowych zawodników na starcie konkursów, ale ostatecznie go zaakceptowano. Przeciwko tej propozycji głosował m.in. Kruczek, Harald Haim, czy Martin Kuentzle ze Szwajcarii.

- To nie jest duży problem, ale nie do końca można zrozumieć argumentację. Dotyczy kwestii ekonomicznej (koszt zakupu materiałów i produkcji kombinezonów - red.), a w kuluarach mówi się o tym, że ten ruch ma pomóc małym nacjom. Tylko to nie pomaga ani tu, ani tu. Ci, którzy mają pieniądze, większe kadry, będą i tak testować poza zawodami i przyjadą z gotowym rozwiązaniem. Małe kraje, te z mniejszymi możliwościami, nie mają takiej opcji, bo musieliby wybierać, którzy z ich niewielu zawodników startują w zawodach, a którzy testują. Nie mają grup takich skoczków, którzy pomogliby w sprawdzeniu materiału poza startami. To nie do końca dobre rozwiązanie, choć latem może się sprawdzić, bo mamy mało startów. Jakby to miało wyglądać zimą, takie limitowanie? Nie do końca wiem, czy jest jakaś zasadność - mówi Sport.pl Łukasz Kruczek.

- Cała sprawa dla trenerów i zawodników została utrudniona o tyle, że w trakcie zawodów nie ma już pola do testów. Trzeba to przygotować wcześniej, jak w niektórych seriach w sportach motorowych z wyborem opon. Jadę na nich i ponoszę całą odpowiedzialność tego wyboru. Trzeba będzie się skupić na testach pomiędzy zawodami, żeby one były odpowiednio przeprowadzone i na nie jechać już z gotowym, odpowiednio sprawdzonym sprzętem - ocenia Kruczek. - Zamierzenie jest takie, żeby to poszło w tym kierunku i limit został wprowadzony. Ale cały czas testujemy wszystko latem, a to są zupełnie inne światy z zimą. My coś o sprzęcie możemy powiedzieć wyraźniej dopiero, gdy zawodnik jest w najlepszej formie, bo wtedy on najlepiej działa - uważa przedstawiciel Polskiego Związku Narciarskiego na spotkaniu.

Luka w zasadach dotyczących plombowania i limitu kombinezonów: zniszczenia pozwolą je wymieniać

Dodatkowo pod dyskusję poddano kwestię tego, czy plombowanie kombinezonów powinno być transparentne i publiczne - czy jest możliwość informowania o tym, które stroje zostały wybrane na dany weekend, czy jak wygląda sytuacja z limitami. Dyskusja na ten temat będzie toczyć się dalej, ale można odnieść wrażenie, że ten pomysł nie ma wielu fanów w środowisku - zwłaszcza w przypadku sprzętowców największych kadr. Według nich zdradzałby zbyt wiele informacji i choć kreowałby dodatkowy element show dla kibiców, to nie jest - przynajmniej na razie - właściwy krok.

Ważna jest też kwestia tego, co z kombinezonami po upadkach i zniszczonych w inny sposób. Na spotkaniu wyjaśniono, że gdy zawodnik się przewróci, będzie mógł dobrać kombinezon w przypadku wyraźnych zniszczeń, ale ten strój będzie musiał zostać dodatkowo sprawdzony przez kontrolera sprzętu.

Co w przypadku innego typu uszkodzenia sprzętu? - Musi zostać zostawiona furtka na sytuacje ze zwykłymi uszkodzeniami. Myślę, że to zostanie tak jak w naszej propozycji, bo większość z nich została pozytywnie odebrana przez Mikę Kojonkoskiego, szefa komitetu skoków. Mamy w nim zatem dobry głos. To oczywiście nie może być zrobione specjalnie, bo może dojść do sytuacji, że zawodnik zniszczy kombinezon tylko po to, żeby go zmienić. Ale jeśli nie zostawimy takiej furtki, to możemy być świadkami sytuacji, w której sprzęt niszczy się np. przy schodzeniu z wyciągu. I co wtedy? - pyta Łukasz Kruczek.

Kruczek: Nasze propozycje nie zostały w zasadzie w ogóle omówione

Jest też kilka innych ustaleń. FIS zamierza testować limit wagi butów, żeby ograniczyć rozcinanie ich od środka mające na celu sprawienie, żeby były lżejsze. Według działaczy to niebezpieczne, więc to rozwiązanie ma zostać przetestowane latem i później zapewne wprowadzone już zimą.

Wśród propozycji przysłanych przez kadry pominięto lub jedynie wspomniano o wielu wątkach - choćby sprawie zmian i badań dotyczących zasad BMI i wpływu wagi na skoki. W przypadku tego, co proponowali Polacy przeszła jednak jedna ważna zmiana: wreszcie pojawią się konkretne zapisy i zasady dotyczące bielizny używanej podczas zawodów przez skoczków.

- Nasze propozycje nie zostały w zasadzie w ogóle omówione. Skupiono się głównie na tych ubrankach, ale wiedzieliśmy już wcześniej, że w tej sprawie będzie kompromis i nasza opcja przejdzie. Nam zależało głównie na tym, żeby to ustandaryzować i uprościć, żeby nie było manipulacji w tym obszarze. To nie jest jednak spora zmiana, a raczej doprecyzowanie czegoś - wyjaśnia Łukasz Kruczek.

Zapowiedziano też zmiany w krojach kombinezonów w kroczu, zajęcie się tematem nart i wpływu używania różnych rodzajów szlifiarek na ich strukturę, co zagrażałoby bezpieczeństwu zawodników w czasie lądowania. Potwierdzono też, że ski-stopper - system zwalniający i zatrzymujący narty po upadku - nadal nie będzie obowiązkowy, a jedynie wciąż testowany.

Dwie propozycje na spotkaniu przygotował kontroler sprzętu na zawodach Pucharu Świata, Christian Kathol. Poprosił władze FIS o zaangażowanie do pracy osoby odpowiadającej dokładnie za sprawdzanie, czy narty zawodników zawierają zakazane od tego sezonu fluorowe smary i zaproponował wprowadzenie kar za manipulowanie sprzętem. Tu pojawia się jednak mały zgrzyt: Austriak nie chce o nich decydować. Wskazał, że powinna to robić komisja złożona z członków komitetu ds. zasad - prezesa i dwóch dodatkowych osób, które wybierze. Dyrektor sportowy Austriackiego Związku Narciarskiego zasugerował, że to Kathol powinien być za to odpowiedzialny, ale FIS najprawdopodobniej tę odpowiedzialność w jakiś sposób rozłoży - być może tak jak sugeruje kontroler.

Nowy prototyp butów z Norwegii i narty z Finlandii produkowane przez Słoweńca zaprezentowane

Na koniec w Pradze prezentowano nowe prototypy rozwiązań sprzętowych, a w tym but stworzony przez Norwegów, który ma pomóc unikać zawodnikom kontuzji kolana. Przyjechał jednak do Pragi nieprzetestowany i wyglądając wręcz na jeszcze nieukończony projekt. Ma być także bardzo drogi. Pojawiła się także nowa marka nart - Peltonen z Finlandii, której narty skokowe produkuje Peter Slatnar. Firma jest nastawiona głównie na zainteresowanie ze środowiska kombinacji norweskiej, ale chce się otworzyć także na same skoki.

Całe spotkanie faktycznie przypominało to, co mówiło się o nim w środowisku: cztery godziny prowadzonej na prędce dyskusji, wieloma miejscami pozbawionej konkretów, gdy działacze tylko przenosili kolejne tematy na inne spotkania, w tym jesienny komitet w Klingenthal przy okazji Letniego Grand Prix, ale także nawet kolejny rok.

- My żeśmy tu nic nie ustalili. To będzie dopiero wałkowane, przyjdzie w protokołach i takie ostateczne zatwierdzenie będzie na komitecie w Portorożu 8 maja - twierdzi Łukasz Kruczek. To wszystko nie są wcale wielki zmiany. Dużą byłby rozwój sprawdzania skanerem 3D na skoczni, a nie tylko przy podstawowych pomiarach, bo mimo że mamy do czynienia z technologią, to na koniec kontrolę i tak wykonuje się manualnie. To się jednak nie zmieni tak długo, jak nie będziemy mieli w pełni zautomatyzowanego systemu pomiarowego. I to tak, że zawodnik wchodzi i nie ma ingerencji osób trzecich w tej procedurze, tak długo będzie pole, żeby móc przypuszczać, że te pomiary nie są w pełni ustandaryzowane. Chociaż skaner to oczywiście krok w dobrym kierunku - dodaje.

To dlatego, że według nich pewne sprawy potrzebują czasu. Tak działa FIS i to nie niespodzianka. Jednak pojawił się jeden dość pozytywny krok: prezentacja Oli Elfmarka, norweskiego naukowcy, który jest jednym z członków grupy naukowej FIS. Przedstawił tam wyniki badań i ciekawe dane zebrane w ostatnich sezonach, które jego zdaniem wskazują na pewne tendencje w skokach - np. że przepuszczalność kombinezonów nie musi mieć żadnego wpływu na wynik zawodnika, a przynajmniej tak wynika z części danych. Oby FIS dalej szedł w stronę takiej transparentności, bo część wykresów pokazanych przez Elfmarka wcale nie była pozytywna dla międzynarodowej federacji. Dobrze byłoby, żeby wyraźnie się nad tym pochylili. Nadal o wielu sprawach dyskutuje się tu bez wyraźnego zaangażowania.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.