Nie żyje znany polski kolarz. Był drugi na Tour de Pologne. Miał 53 lata

Zaraz po Świętach Wielkanocnych środowisko kolarskie pogrążyło się w żałobie. W nocy z wtorku na środę w wieku 53 lat zmarł Mariusz Bilewski. W latach 90. był jednym z najlepszych kolarzy w Polsce. Jego życie drastycznie zmieniło się po wypadku, który spowodował poważny uszczerbek na zdrowiu. - Do dziś mam ten obraz przed oczami, jak leży, a z uszu płynie mu krew - opowiada były trener zmarłego.

Kariera kolarska Mariusza Bilewskiego rozpoczęła się w 1986 roku, kiedy miał 15 lat. Wtedy to podczas wyścigu "Szukamy następców Szurkowskiego" dał się poznać jako wielki talent. Dwa lata później Bilewski został wicemistrzem Polski juniorów w jeździe na czas. Z roku na rok jego dyspozycja była coraz lepsza, aż w końcu w latach 90. dołączył do czołówki polskich kolarzy.

Zobacz wideo Michał Probierz odpowiada na głośny tekst Sport.pl. Mocna polemika. "Dobrze, że się prześlizgnęliśmy"

Nie żyje Mariusz Bilewski. Zmarł w wieku 53 lat w domu matki

Szczyt formy Bilewskiego nastąpił w 1991 roku. Wówczas zawodnik był liderem przed ostatnim etapem Tour de Pologne i wydawało się, że sięgnie po tytuł. Finalnie musiał uznać wyższość Dariusza Baranowskiego, jednak i tak mógł być dumny ze zdobycia kolejnego wicemistrzostwa.

Mariusz Bilewski reprezentował barwy m.in. MKS Cyclo Korony Kielce, z którą najbardziej kojarzą go zagorzali sympatycy kolarstwa. W 1998 roku jego kariera, a nawet życie zawisnęły na włosku. Podczas jednego z treningów przed zawodami w Łodzi na torze jazdy nagle pojawiło się dziecko. Rozpędzony Bilewski instynktownie chciał je ominąć, przez co stracił równowagę, spadł z roweru i mocno uderzył głową o asfalt. Wypadek był bardzo groźny, co po latach wspomina były trener zawodnika.

- Rozmawiałem wówczas z doktorem Robertem Pietruszyńskim, który miał akurat dyżur. Mówił mi wtedy, że wygląda to bardzo źle. Sam byłem przerażony, kiedy zobaczyłem Mariusza leżącego na drodze. Do dziś mam ten obraz przed oczami, jak leży, a z uszu płynie mu krew. Rokowania lekarzy były wówczas naprawdę kiepskie - mówi Andrzej Piątek cytowany przez "Przegląd Sportowy". Wypadek mocno odbił się na zdrowi Mariusza Bilewskiego.

Po intensywnej rehabilitacji zawodnik wrócił do kolarstwa, jednak w wydani amatorskim. Po zakończeniu kariery Bilewski z przypisaną drugą grupą inwalidzką próbował odnaleźć się w życiu emerytowanego sportowca. Ogromnym ciosem było jednak odejście żony, z którą wychowywał dwójkę dzieci. W 2010 roku rodzinne problemy doprowadziły go do próby samobójczej. Na szczęście policja interweniowała na czas.

Po tych wydarzeniach Mariusz Bilewski dołączył do kadry Polskiego Związku Sportu Niesłyszących. Jeszcze dwa lata temu startował w igrzyskach olimpijskich niesłyszących w Caxias do Sul. W środę 3 kwietnia media poinformowały o jego śmierci. Bilewski zmarł w nocy w domu swojej matki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.