Igrzyska Olimpijskie w Paryżu 2024: Ksawery Masiuk reprezentantem Polski

Bohaterem pierwszej części mini cyklu jest pływak Ksawery Masiuk, który mimo młodego wieku ma w swoim sportowym CV znaczące seniorskie osiągnięcia na arenie międzynarodowej. Urodził się 17 grudnia 2004 roku w Tarnowie, a więc jest jeszcze nastolatkiem. Swoje pierwsze kroki w basenie stawiał jako ośmiolatek w klubie w Woli Rzędzińskiej.

Reklama

Od tego czasu w jego życiu wiele się zmieniło i obecnie wykuwa formę w Warszawie pod okiem Pawła Wołkowa, który chwali swojego podopiecznego.

– Myślę, że na pewno podstawą jest zaufanie do mnie jako trenera i człowieka i moje do niego, bo nie wyobrażam sobie, że zawodnik ma wykonywać ciężką pracę, nie wierząc w to, co robi. Oczywiście jest przy tym bardzo pracowity i w stu procentach realizuje program. Jak każdy człowiek ma kryzysy i nie zawsze mu się chce, ale nie ma to wpływu na realizację zadań, bo wie, że trzeba wykonać zadaną pracę. Oczywiście jest bardzo lojalny w stosunku do mnie i trenerów. Nie udaje kogoś, kim nie jest. Oprócz tego jest mocno zdeterminowany – mówi nam ceniony szkoleniowiec.

Ksawery Masiuk - polski pływak jedzie do Paryża. W rozwoju kariery od początku wspierali go rodzice 

W samych superlatywach o Ksawerym Masiuku wypowiada się również jego tata Krzysztof:

- Pływanie jest tym sportem, gdzie sam talent, to maksymalnie 10 procent sukcesu, a reszta, to praca, praca i jeszcze raz praca. Ksawery od drugiej klasy szkoły podstawowej, kiedy zaczął pływać, zawsze ćwiczył bez jakiegoś specjalnego namawiania, bez przekonywania. Po prostu lubił to i sprawiało mu to przyjemność. 

- Baliśmy się, czy nie zrezygnuje, kiedy od drugiego roku treningów musiał dojeżdżać codziennie ok. 40 kilometrów na treningi, ale nie zniechęcił się, a po pierwszych sukcesach, sam chciał więcej. Wydaje mi się, że jego wewnętrzna siła i cel, co chce osiągnąć, już od najmłodszych lat pozwoliły na to, że jest w tym miejscu, w którym jest. W Małopolsce w jego roczniku zaczynało na zawodach młodzików co najmniej 40 chłopaków. Dotrwał Ksawery oraz jego kolega, który pływa w AZS AGH Kraków i tyle, ale tak samo było z Krzyśkiem i Michałem Chmielewskimi – opowiada ojciec Ksawerego Masiuka.

W rozmowie z Well.pl pan Krzysztof zdradza również, że Ksawery - mimo pasji i ambicji, jest w sumie takim samym nastolatkiem, jak jego rówieśnicy. 

- Kiedy wracał wieczorem do domu po drugim treningu, my nic od niego nie chcieliśmy, bo miał jeszcze naukę. Teraz w zasadzie jest cały czas na zgrupowaniach, ale jak był z nami na wyjeździe, to sam chciał, abyśmy gdzieś szli, coś zwiedzili. A w domu jest chyba jak większość z jego pokolenia, tzn. może o papier się nie przewróci, butelki z Ice Tea go nie zasypią, ale ma swojego kota i bardzo o niego dba - żartuje. 

 

Rodzice naszego czołowego pływaka od początku bardzo wspierali swoje dziecko.

–Najbardziej pomocna była żona. To ona była jego pierwszym psychologiem, dietetykiem, a mnie przypadła bardzo prozaiczna rola - utrzymanie tego. Ponadto starałem się ogarniać marketing i PR, dzięki temu Ksawery dość szybko miał wywiady radiowe w rozgłośniach regionalnych, czy w telewizji. Robiłem też serwis fotograficzny, stąd Ksawery jako chyba jeden z niewielu ma setki zdjęć z każdego etapu swojej kariery. Starałem się również ogarnąć sponsoring. Nie było to łatwe, ale udało się – przyznaje ojciec Ksawerego.

Polacy na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu 2024: Ksawery Masiuk z Tarnowa - mocny zawodnik w nie tylko w pływaniu

Jak poradzi sobie Ksawery Masiuk na paryskich igrzyskach? Cóż, dwukrotny medalista mistrzostw globu jest bardzo silny pod względem mentalnym i to jego najmocniejsza strona! 

- Ksawery nie jest "robokopem". Pierwsze stresy przechodził, kiedy był w szóstej klasie, co było związane z powrotem do jego klubu najlepszego ówczesnego polskiego pływaka - Wojtka Wojdaka. Wojtek wkrótce skoncentrował na sobie trenera, a Ksawery zszedł wówczas na drugi plan i chciał udowodnić przez wyniki, że jest wart tego, aby szkoleniowiec go nie zostawiał. Było to niemożliwe. Pojawiły się problemy. Wtedy skorzystaliśmy z pomocy psychologa sportowego, który pomógł mu zwalczyć skutecznie presję i nauczył go podejścia do stresu. Od tej pory Ksawery w sytuacjach trudnych zawsze pokazywał, że potrafi do finałowej walki mocno się skoncentrować i wyłączyć głowę. Czasem zdarzają się sytuacje trudne do przewidzenia, jak ostatnio w Doha, ale z każdej takiej sytuacji Ksawery wyciąga wnioski, a o to chodzi – uważa nasz rozmówca.

Ksawery Masiuk jest bardzo wspierany przez swoich rodziców / materiały promocyjne Ksawery Masiuk jest bardzo wspierany przez swoich rodziców / materiały promocyjne

Krzysztof Masiuk nie ukrywa, że bardzo przeżywa występy swojego syna.

- Jego starty podczas mistrzostw świata w Doha oglądałem z powtórek, bo na żywo, to…niezwykle ciężko. No cóż, jestem bardzo żywiołowy i dynamiczny. Zazwyczaj sąsiedzi na ulicy nie musieli Ksawerego oglądać, bo było mnie doskonale słychać. Z kolei moja żona jest tutaj pod tym względem moim przeciwieństwem i oazą niebiańskiego spokoju, choć pamiętam jak, raz eksplodowała z radości podczas jednego z jego startów - mówi.

Młody sportowiec z Tarnowa po imprezie czterolecia nad Sekwaną zamierza kontynuować edukację.

– Oczywiście, bo przecież pływać nie będzie wiecznie, a pływak w Polsce, czy nawet na świecie nie zarobi tyle, aby potem mógł być rentierem. To nie piłka nożna. Teraz celem numer jeden dla Ksawerego są igrzyska olimpijskie, co jest logiczne. Nie da się pogodzić nauki i treningów na tym poziomie. Po nich Ksawery zajmie się nauką. Jest na Uniwersytecie Warszawskim, ale w zasadzie już wiemy, że rok będzie do powtórki. Ksawery zawsze dobrze się uczył, ale teraz nie ma po prostu kiedy. Natomiast on sam chce skończyć studia i nie AWF. Miał stypendium i był już w zasadzie dogadany w USA, ale doszedł do wniosku, że ma świetnego trenera, dobrze im się współpracuje, ma stworzony wokół siebie doskonały team z trenerem rozwoju motorycznego, psychologiem i dietetykiem, ma tutaj świetną manager, więc postanowił zostać – tłumaczy tata Ksawerego.

Bohaterowi "Misji Paryż" - mimo 19 lat i wielu sportowych sukcesów - nie uderzyła sodówka do głowy:

- W zasadzie za wyjątkiem tego, że jest już pełnoletni, że wie, co może w sporcie i jaka jest tego cena, to cały czas jest wspaniałym, skromnym człowiekiem. Nie znajdujemy u niego ani żadnego gwiazdorzenia, ani czegokolwiek nagannego. On sam dla nas jest bardzo odpowiedzialnym chłopakiem. To są te cechy, które musi mieć bardzo szybko ten, kto w tym sporcie chce do czegoś dojść. Bez zdyscyplinowania i sumienności nie ma co w pływaniu szukać na tym poziomie. Ksawery te cechy miał już w czwartej klasie, kiedy musiał wstawać rano, jechać na trening i do szkoły, a potem wrócić i siąść do zeszytów. To tylko dał radę wytrzymać ten, kto miał dużą autodyscyplinę i sumienność. Ma i miał mega profesjonalne podejście – chwali swoje dziecko pan Krzysztof.

A co do powiedzenia na swój temat ma sam zainteresowany? Zapraszamy do lektury!

Ksawery Masiuk: Nie mam w planie przestać pływać

Maciej Mikołajczyk, Well.pl: Czy można śmiało powiedzieć, że łączy pan pracę z pasją?

Ksawery Masiuk: Jak najbardziej łączę pracę z pasją. Pływam już od około dziesięciu lat i nie mam w planie przestać. Aktualnie nie wyobrażam sobie robić czegoś innego. Mam nadzieję, że ta pasja pozostanie we mnie jak najdłużej. 

Dlaczego specjalizuje się pan akurat w stylu grzbietowym, a nie np. motylkowym? Na początku indywidualnie pływał pan wszystkimi technikami?

Bardzo ciężko jest być we wszystkich stylach na światowym poziomie. Na grzbiecie skupiłem się, odkąd wszedłem do kadry seniorskiej. Wtedy zrozumieliśmy z trenerem, że skoro ten styl mi najlepiej wychodzi, to na nim będziemy w całości się poświęcać, ale, mimo że trenuję głównie pod grzbiet, to jestem mistrzem Polski na 100 metrów techniką dowolną. Uważam więc, że nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa w innych konkurencjach. Kto wie, może po igrzyskach w Paryżu "pobawimy" się innymi stylami.

Czy w obecnych czasach można być jeszcze tak wszechstronnym jak Michael Phelps, czy jest to raczej niewykonalne?

Sądzę, że aktualnie takim zawodnikiem jest Leon Marchand. To francuski zawodnik, który pływa świetnie każdym stylem. W 2023 roku pobił rekord świata Phelpsa na 400 metrów stylem zmiennym. Wygrał również 200 metrów motylkiem, więc pływa on podobne konkurencje, co Amerykanin. Jeżeli chodzi o rekord Phelpsa, to jest on o tyle ciężki do pobicia, że nie dość, że zawodnik indywidualnie musi zdobyć złote krążki, to również musi on wygrywać w wyścigach sztafetowych, a na to nie do końca ma wpływ. 

Jak dużo dała panu współpraca z psychologiem i trenerem personalnym?

Chłodna głowa to najmocniejszy atut na zawodach wysokiej rangi. Współpraca z psychologiem za młodych lat bardzo dużo mi pomogła, chociaż i tak sądzę, że możemy jeszcze sporo poprawić w tej płaszczyźnie. Są także niektóre rzeczy, które zawodnik sam musi sobie poukładać w głowie.

19-letni Ksawery Masiuk będzie reprezentować Polskę podczas Igrzysk Olimpijskich w Paryżu / materiały promocyjne 19-letni Ksawery Masiuk będzie reprezentować Polskę podczas Igrzysk Olimpijskich w Paryżu / materiały promocyjne

W styczniu otrzymał pan nagrodę dla nadziei olimpijskiej im. Eugeniusza Pietrasika. Czy z ich powodu czuje pan na sobie presję?

Nie odczuwam z tego powodu presji z uwagi na to, że sam wiem, co chcę osiągnąć na igrzyskach. To jest bardziej informacja potwierdzająca moje założenia i, że ktoś też tak uważa. Zresztą nie przywiązuje do takich tytułów zbyt dużej uwagi, ponieważ nie można się nimi zachłysnąć.

Czy żałuje pan, że wyścigu na 50 metrów stylem grzbietowym nie ma na igrzyskach olimpijskich? Czy to sprawia, że tę konkurencję traktuje pan na treningach nieco po macoszemu?

Bardzo żałuję, ponieważ uwielbiam pływać ten dystans. Uważam również, że 50-tki to najbardziej widowiskowe wyścigi i powinny się one znaleźć w programie olimpijskim. Nie traktuję tej konkurencji po macoszemu. Mam takie nastawienie, że bardzo bym żałował, gdybym traktował tak jakikolwiek dystans, którym pływam. 

Ma pan na swoim koncie także medale w wyścigach sztafetowych. Drużynowy sukces smakuje tak samo jak indywidualny?

W sztafetach jesteśmy czasem bardziej napędzeni, niż na startach indywidualnych. Nie pływamy tylko dla siebie, lecz dla całej drużyny, a to stwarza taką pozytywną presję, bo nikt nie chce zawieść kolegów z drużyny.

Ksawery Masiuk o życiu zawodowego pływaka: "U nas wszystko musi być w harmonii"

W jednym z wywiadów mówił pan o sobie, że jest "leniwy życiowo". Czy mógłby pan to rozwinąć?

 Na ogół jestem leniem wszędzie poza basenem i siłownią. Może dlatego, że pływanie wymaga ode mnie aż tyle energii, że brakuje mi jej w codziennym życiu. Ten sport to wielki wysiłek psychiczny i fizyczny. To dlatego właśnie nie do końca jestem dość aktywny poza pływalnią.

Czy uważa pan, że to m.in. dzięki pana sukcesom panuje w Polsce moda na pływanie?

Sądzę, że napędzamy młodych pływaków do trenowania i dążenia do marzeń. Może również dzięki nam ktoś się decyduje na rozpoczęcie swojej kariery pływackiej. Z określeniem "moda" bym się jednak nie zgodził. Nasze osiągnięcia nie niosą się aż tak dużym echem, żeby panowała w naszym kraju moda na pływanie, ale może w przyszłości to się zmieni. Przynajmniej my mamy taki cel, żeby spopularyzować naszą dyscyplinę.

Paryż to będą dla pana pierwsze igrzyska w życiu. Czy pana celem jest olimpijski medal, czy będzie pan zadowolony z samego udziału w finale?

Nie chcę rozmawiać o miejscach. Nie mam wpływu na moich przeciwników, więc nie mam po co się tym przejmować. Chcę popłynąć, jak najlepiej jest to możliwe i wyjść z basenu ze świadomością, że zrobiłem wszystko i na sto procent swoich możliwości. A jaki to da rezultat, zobaczymy.

Co było dla pana trudniejsze – zdobyć pierwszy brąz w sprincie grzbietowym na mistrzostwach globu na Węgrzech, czy wywalczenie go ponownie w Katarze?

Sądzę, że w Budapeszcie, bo jechałem tam jako debiutant w seniorskich mistrzostwach świata. Raczej nikt nie spodziewał się, że będę walczyć tam o medal. Uważałem, że popłynięcie w finale, to będzie już wielki wyczyn. W Doha było zupełnie inaczej. Jechałem jako faworyt do medalu, więc raczej byłem oswojony z tą myślą, że mogę zdobyć ten krążek. Budapeszt był ważniejszy również z uwagi na to, że on tak naprawdę rozpędził moją karierę i wprowadził ją na światowy poziom. Myślę jednak, że Doha mogła być cięższa pod względem mentalnym, że jechałem tam już jako faworyt, a wówczas presja jest ogromna. 

Inge de Bruijn mówiła kiedyś w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", że "gdy jesteś zawodowym pływakiem, w twoim życiu nie ma miejsca na niespodzianki, wszystko jest z góry zaplanowane i zorganizowane"". Czy zgadza się pan z holenderską mistrzynią?

Tak, bo u nas wszystko musi być w harmonii. Jeżeli jej nie ma, to panuje chaos, a on nam bardzo miesza w głowie. Przykładem tego może być mój wyścig na 100 metrów z Dohy, gdzie na eliminacje wyszedłem bez swojej przedstartowej rutyny i nie przeszedłem wtedy do półfinału. Dodatkowo sam taki chaos powoduje stres, który też źle oddziałuje na nasze wyniki. Pływak musi być spokojny. 

Czy lubi pan oglądać swoje starty w telewizji?

Bardzo, głównie z tego powodu, że mogę poczuć jeszcze raz te emocje. Lubię również poczuć się widzem w tym wyścigu, a nie tylko zawodnikiem. Retransmisje również pozwalają mi sprawdzić moją technikę i ewentualnie wyeliminować błędy, które mi się przytrafiają. 

W jednym z wywiadów mówił pan, że dobrze, że nie uprawia pan łyżwiarstwa figurowego ani skoków do wody, bo nie chciałby pan być oceniany. Dlaczego?

Z uwagi na to, że tam nie ma czarno na białym wyników. To nie są sporty, gdzie wszystko zależy od czasu, lecz od sędziów. Nie mówię, że to coś złego. Ja po prostu wolę uprawiać sport, w którym mam w stu procentach kontrolę nad moim końcowym rezultatem. 

Czego życzyć na koniec naszego wywiadu Ksaweremu Masiukowi?

Wytrwałości i żeby moja pasja do pływania nigdy nie ucichła. Tyle mi tak naprawdę wystarczy.