Po wyjściu z więzienia Dani Alves ma zakaz opuszczania Hiszpanii, odebrano mu brazylijski i hiszpański paszport. Jego tymczasowe aresztowanie, które trwało ponad rok też było spowodowane obawą, że może uciec z Hiszpanii, która nie ma umowy ekstradycyjnej z Brazylią. W dodatku raz w tygodniu oraz na każde wezwanie służb musi stawić się osobiście w barcelońskim sądzie. Do tego dochodzą inne obostrzenia.
Choć Brazylijczyk został uznany za winnego zgwałcenia kobiety, to wyrok w jego sprawie jeszcze się nie uprawomocnił. Hiszpański sąd stwierdził, że oczekiwanie na ostateczny werdykt może potrwać ponad 13 miesięcy i dlatego zdecydował się na wypuszczenie Alvesa z aresztu. Gdyby w nim został, to jest możliwe, że spędziłby w nim więcej niż połowę zasądzonego wyroku (4,5 roku więzienia), co jest niezgodne z hiszpańskimi przepisami.
Hiszpańskie media informują, że Alves po wyjściu z więzienia w poniedziałek 25 marca od razu wziął się za świętowanie. W jego domu odwiedzili go dwaj przyjaciele, którzy ukryli swoją tożsamość i uniknęli rozmowy z mediami. Już następnego dnia zorganizował pełnoprawną imprezę z okazji urodzin Domingosa Alvesa Da Silvy, czyli swojego ojca. Rodzina udała się do restauracji w Barcelonie, a następnie - wraz z najbliższymi przyjaciółmi - pojechała do domu byłego piłkarza Barcelony, gdzie zabawa była kontynuowana do piątej nad ranem - czytamy na sport.es.
Alves jest pod ciągłą kontrolą mediów i społeczeństwa. Śledzony jest każdy krok byłego piłkarza Barcelony. Gdy w czwartek po raz pierwszy pojawił się w barcelońskim sądzie, żeby potwierdzić, że wciąż znajduje się w Hiszpanii, to przywitały go okrzyki wściekłych ludzi, którzy nie mogą pogodzić się z tym, że sąd zdecydował o wypuszczeniu go z aresztu - nawet jeśli tylko tymczasowo.