Deklasacja w Poznaniu. Najlepszy u rywali był bramkarz

2 godzin temu
Zdjęcie: screen TV


Lech Poznań wykorzystał potknięcie Jagiellonii Białystok i powiększył przewagę nad nią do czterech punktów. Wszystko dlatego, iż w sobotę "Kolejorz" pewnie ograł przy Bułgarskiej GKS Katowice 2:0 po golach Mikaela Ishaka i Alego Gholizadeha.
Po piątkowym remisie Jagiellonii Białystok ze Śląskiem Wrocław 2:2, Lech Poznań w sobotę miał świetną szansę, by powiększyć przewagę nad drugim w tabeli mistrzem Polski do czterech punktów. Aby tak się stało, drużyna Nielsa Frederiksena musiała ograć przy Bułgarskiej nieobliczalnego beniaminka GKS Katowice, który w tym sezonie potrafił pokonać już zarówno Jagiellonię, jak i czwartą w tabeli Cracovię.

REKLAMA







Zobacz wideo Oto sukcesor Michała Probierza? Kosecki: To fenomenalny trener i człowiek [To jest Sport.pl]



Deklasacja w Poznaniu. Lech wygrał pewnie, a najlepszy u rywali był bramkarz
Sobotni mecz rozpoczął się wprawdzie od niecelnego strzału z dystansu Adriana Błąda po ledwie 30 sekundach gry, ale gdy swoją pierwszą akcję przeprowadził w trzeciej minucie "Kolejorz", zrobiło się 1:0. Przy kompletnie pogubionej defensywie GKS Patrik Walemark dośrodkował piłkę przed bramkę do swojego rodaka Mikaela Ishaka i ten pewnym strzałem z kilku metrów pokonał Dawida Kudłę, strzelając 10. gola w tym sezonie.



Starcie Lecha z GKS było bardzo otwarte i strzałów z obu stron w nim nie brakowało. Goście jednak nie potrafili wstrzelić się w bramkę Bartosza Mrozka. Po drugiej stronie boiska kolejne uderzenia z dystansu w wykonaniu gospodarzy, autorstwa Mikaela Ishaka czy Afonso Sousy, bronił Dawid Kudła. Bramkarz GKS w innej groźnej sytuacji także zdołał zatrzymać Ishaka, podczas gdy strzał głową z bliska Alego Gholizadeha trafił tylko w boczną siatkę.
Po pół godziny gry niezłe sytuacje na podwyższenie wyniku mieli Afonso Sousa oraz Patrik Walemark, którzy stanęli oko w oko z Kudłą, aczkolwiek uderzali z bardzo ostrego kąta. Strzał Portugalczyka obronił bramkarz GKS, podczas gdy próba Szweda zatrzymała się na słupku bramki beniaminka. W przypadku GKS w pierwszej połowie można było pochwalić jedynie strzał z dystansu Borjy Galana, po którym piłka trafiła w boczną siatkę bramki lidera Ekstraklasy, który do przerwy prowadził 1:0.


Lech nie zamierzał zwlekać ze strzeleniem drugiej bramki po przerwie. Chwilę po wznowieniu gry strzał z dziesięciu metrów Sousy obronił Kudła. I choć chwilę później najlepszą sytuację dotąd miał dla GKS Sebastian Bergier, który nie zdołał skierować piłki głową z bliska do bramki przeciwnika, tak już w 50. minucie Lech po akcji Ishaka z Sousą miał rzut karny, gdyż Sousa został kopnięty w polu karnym przez Adriana Błąda. Przed szansą na dublet stanął Ishak, jednak z jedenastu metrów trafił tylko w słupek.






Po chwili szwedzki napastnik ponownie był bliski gola, gdy jego strzał barkiem doskonale wybronił na linii bramkowej Dawid Kudła. VAR sprawdzał, czy piłka przed interwencją bramkarza GKS nie zdążyła przekroczyć linii, jednak żadna z powtórek nie dawała co do tego stuprocentowej pewności.
W 57. minucie gospodarze wreszcie dopięli swego i trafili na 2:0. Dobrą szybką akcję Lecha wyprowadził Ali Gholizadeh, który także ją wykończył, dopadając do odbitej piłki po dośrodkowaniu Patrika Walemarka, z około 11 metrów pokonując Kudłę.



Po dość groźnych, ale niecelnych strzałach Patrika Walemarka oraz Adriana Błąda, na murawie przy Bułgarskiej nie działo się zbyt wiele. Dodatkowo sędzia Łukasz Kuźma musiał zarządzić dziewięciominutową przerwę, po tym jak oprawa kibiców gospodarzy zadymiła boisko na ten czas. Lech ponownie zaatakował w końcówce podstawowego czasu gry, gdy uwijać się jak w ukropie musiał Dawid Kudła. Bramkarz gości bronił uderzenie z dystansu Dino Hoticia, próbę z ostrego kąta Filipa Szymczaka oraz dobitkę Antoniego Kozubala.
Sędzia Kuźma doliczył do meczu aż dziesięć minut. W drugiej minucie czasu doliczonego Dawid Kudła po raz kolejny zatrzymał w dobrej sytuacji Filipa Szymczaka, a w odpowiedzi po kontrataku goście zdołali oddać pierwszy w meczu strzał celny. Próbę Marcina Wasielewskiego z kilkunastu metrów pewnie wyłapał Bartosz Mrozek.



Więcej przy Bułgarskiej już się nie wydarzyło. Lech Poznań ostatecznie w pełni zasłużenie pokonał GKS Katowice 2:0, dzięki czemu z 37 punktami zdobytymi w 16 kolejkach prowadzi w tabeli z czteropunktową przewagą nad drugą Jagiellonią Białystok. W niedzielę przewaga nad wiceliderem może zmniejszyć się do trzech punktów, jeżeli Raków Częstochowa pokona u siebie Koronę Kielce. GKS ma na swoim koncie 19 punktów i jest na jedenastym miejscu.
Idź do oryginalnego materiału