Co za mecz Magdy Fręch! Było już 0:6, a potem stało się to

3 godzin temu
Zdjęcie: screen https://x.com/WTA/status/1840254119518314531


Po zwycięstwie w meksykańskiej Guadalajarze Magdalena Fręch nie ma zamiaru się zatrzymywać. w tej chwili nasza tenisistka rywalizuje w turnieju WTA 1000 Pekin, gdzie również radzi sobie kapitalnie! W niedzielny poranek polskiego czasu zmierzyła się z 16. w rankingu Dianą Shnaider. To nie przeszkodziło jej w pokonaniu wyżej notowanej Rosjanki, choć na początku najadła się strachu. Ostatecznie Polka triumfowała 0:6, 6:3, 6:4.
"Nie ma lepszego uczucia niż trzymać to piękne trofeum! przez cały czas nie mogę w to uwierzyć!" - pisała niedawno Magdalena Fręch (31. WTA) po wygranej w Guadalajarze. Co ciekawe, pierwszy w życiu wygrała turniej rangi WTA 500, a gdyby tego było mało, dokonała tego jako trzecia Polka w historii po Idzie Świątek i Agnieszce Radwańskiej. Teraz przyszedł czas na turniej w Pekinie, gdzie 26-latka również udowadnia, iż jest w kapitalnej formie.

REKLAMA







Zobacz wideo Szeremeta z kolejnymi nagrodami. "Nie będę musiała się bać, co będzie za ileś lat"



Fręch pokonała 16. rakietę świata. Spektakularny powrót do meczu
W pierwszym spotkaniu nasza zawodniczka zmierzyła się z Alycją Parks (128. WTA). Amerykanka sprawiła jej ogromne problemy, jednak ostatecznie Polka zdołała zwyciężyć 6:4, 5:7, 6:4. "To był pasjonujący pojedynek. Dla kibiców w Pekinie zakończył się w najlepszy możliwy sposób - wielkimi emocjami w trzecim secie. W nim Magdalena Fręch (31. WTA) błyskawicznie przełamała Alycię Parks (128. WTA). I to w jaki sposób! Po jednym z najpiękniejszych punktów meczu, bo Polka kapitalnie minęła lobem rywalkę i trafiła w końcową linię!" - pisali Jakub Balcerski i Paweł Matys ze Sport.pl.


Dzięki wygranej Fręch zameldowała się na etapie 1/16 finału w Pekinie. Tam jej przeciwniczką była Diana Shnaider, czyli 16. na ten moment rakieta świata. Rosjanka była zdecydowaną faworytką tego pojedynku. I szczególnie było to widać w pierwszym secie, kiedy nie oddała Polce... żadnego gema! W zaledwie 21 minut Shnaider wygrała 6:0. Wtedy wydawało się, iż druga partia może być tylko formalnością, ponieważ gra rozpędzonej 20-latki była wręcz perfekcyjna.


Na szczęście Magdalena Fręch gwałtownie zdołała się otrząsnąć. Po przerwie to ona zaczęła dyktować warunki gry, prezentując dosyć defensywny, ale skuteczny styl. W drugim secie wygrała każdego gema przy swoim podaniu, dodając do tego dwa przełamania. Dzięki temu triumfowała 6:3, wyrównując stan meczu. W ostatniej odsłonie scenariusz był niemal identyczny, z tym iż Polka tylko raz zgarnęła gema przy serwisie Rosjanki. I to w jakim momencie! Przy wyniku 5:4 dla Fręch piłka była po stronie Diany Shnaider, która ewidentnie nie wytrzymała ciśnienia. Poległa w dziesiątym gemie, który był ostatnim w niedzielnym meczu.



Finalnie Fręch ograła dużo wyżej notowaną rywalkę 0:6, 6:3, 6:4. Tym razem popisała się przede wszystkim niezwykle silną psychiką, co podkreślali amerykańscy komentatorzy. Mało kto tak gwałtownie potrafić podnieść się po przegranym do zera secie. Do tego nasza tenisistka dołożyła cierpliwą, skrupulatną i wyrachowaną grę, co w na koniec przyniosło oczekiwany efekt. Było to siódme zwycięstwo Polki z rzędu. W czwartej rundzie jej rywalką będzie zwyciężczyni meczu Shuai Zhang (595. WTA) - Greet Minnen (94. WTA).



Magdalena Fręch - Diana Shnaider 0:6, 6:3, 6:4
Idź do oryginalnego materiału