Dzień przed finałem MLS, w którym o mistrzostwo kraju zagrały drużyny New York Red Bulls i LA Galaxy, liga zamieściła w mediach społecznościowych ranking. Wynikało z niego, iż amerykańsko-kanadyjska liga to druga piłkarska liga na świecie, jeżeli chodzi o liczbę widzów na trybunach. Przewodzi Premier League z sumą 14,6 miliona widzów, przed MLS z 12,1 mln, Bundesligą 12 mln, Serie A 11,6 mln i La Ligą - 10,7 mln.
REKLAMA
Oczywiście ten niewątpliwy sukces popularności MLS jest lekko naciągany. Wysoka pozycja ligi zza oceanu w liczbie widzów na trybunach wynika w pewnym stopniu z ogromnej liczby meczów. W MLS gra aż 29 zespołów i rozgrywają one razem z play-off 522 mecze. W Premier League, Serie czy La Lidze meczów jest o 140 mniej, a w Bundeslidze aż o 216.
MLS czołową ligą świata
jeżeli chodzi o średnią, już tak różowo nie jest. Jednak i tu MLS ma znaczące osiągnięcia. Średnia 24 tys. umieszcza ją na szóstym miejscu wśród lig piłkarskich na świecie, ale tu warto dodać, iż ten wynik MLS osiąga przy 95,4 procent wypełnienia trybun. To wynik na poziomie Premier League czy Bundesligi. Tym bardziej trzeba go docenić, iż został osiągnięty w kraju, w którym jeszcze 30 lat temu nikt na poważnie piłką nożną się nie zajmował. W USA był to ulubiony sport dla zaledwie jedno procenta populacji.
Dziś piłka nożna jest dla Amerykanów z pewnością ważniejsza. Jako sport nr 1 wymienia go już 5 procent społeczności. To więcej niż hokej na lodzie, czy tenis. To dane z badania opinii publicznej wykonanej przez Gallupa w grudniu 2023 r., a więc już po przybyciu Leo Messiego do Interu Miami.
I tu pierwsze zdziwienie dla kogoś, kto wierzyłby w hurra optymistyczny przekaz, który rozpowszechnił się po transferze Argentyńczyka. W 2017 r. liczba kibiców, dla których piłka nożna była ulubionym sportem, była większa: 7 procent.
Kibice poznali liczbę widzów finału MLS i ogłosili: absolutna katastrofa
Jeszcze bardziej popsuł obraz finał, w którym LA Galaxy pokonało New York Red Bulls 2:1. Okazało się, iż ten wydawałoby się najważniejszy piłkarski mecz klubowego sezonu, oglądało zaledwie 714 tys. widzów w telewizji Fox, Fox Deportes oraz w płatnym serwisie MLS Season Pass, który należy do Apple'a. Dane podał jeden z kibiców ligi, który na portalu X prowadzi profil MLS Moves. Powołał się przy tym na firmę Nielsen, która bada w USA oglądalność w telewizji i Internecie.
MLS Moves nazwał wyniki oglądalności finału MLS "absolutną katastrofą dla ligi" i trudno się z nim nie zgodzić.
Wcześniej serwis Sportsbusinessjournal.com podał tylko oglądalność telewizyjną finału w Fox i Fox Deportes: 468 tys. W ubiegłym rok finał, w którym Columbus Crew pokonali Los Angeles FC obejrzało w telewizji ogladało niemal dwa razy więcej widzów: 890 tys. Oczywiście to też mierny wynik. I nie chodzi tu już o porównania do NFL, NBA czy MLB. Ubiegłoroczny finał akademickich mistrzostw USA w siatkówce kobiet między drużynami Texasu i Nebraski, który odbywał się dwa tygodnie po finale MLS, obejrzało 1,7 mln widzów.
Akademicki finał siatkówki kobiet miał więcej widzów niż MLS
Te liczby wywołały natychmiastową konsternację. Wszyscy zaczęli się zastanawiać, skąd wziął się tak dramatyczny spadek liczby widzów w finale MLS. Jako pierwszą przyczynę wskazano niefortunny termin meczu. Spotkania rozpoczęło się o tej samej godzinie, co finał Southeastern Conference w akademickiej lidze futbolu amerykańskiego. Mecz Georgia – Texas obejrzało 16,6 mln widzów.
Nie wszyscy jednak zadowalają się takim prostym wytłumaczeniem. I przypominają, iż finał NCAA w siatkówce kobiet sprzed roku miał wymagającą konkurencję, bo odbywał w czasie meczu NFL, a oglądalność jak na tak mało popularny w USA sport miał znakomitą. Więcej jeszcze, w listopadzie też w sobotę pełną meczów akademickiej ligi futbolu odbył się finał kobiecej ligi piłkarskiej NWSL (Orlando Pride pokonało Washington Spirit 1:0) i oglądało go 968 tys. widzów.
Drew Lerner z serwisu Awfulannouncing.com przypomina, iż w tym roku w MLS w finale zmierzyły się drużyny z dwóch największych rynków telewizyjnych w USA, więc dramatycznie niska oglądalność jest tym bardziej niewytłumaczalna.
"Ogólnie rzecz biorąc, nie jest to obiecujące dla MLS, która pomimo fali napędzanej przez Lionela Messiego, nie wykorzystuje szansy w perspektywie zwiększania oglądalności. Mimo iż komisarz MLS Don Garber twierdzi, iż liczba subskrybentów MLS Season Pass jest wysoka, Apple i liga przez cały czas odmawiają upublicznienia, jak te dane faktycznie wyglądają. Trudno sobie wyobrazić, by dane te były trzymane w tajemnicy, gdyby rzeczywiście były tak dobre, jak twierdzi Garber" - pisze Lerner.
Wizerunkowy cios w ligę MLS
Inni komentatorzy wskazują, iż błędem było zamknięcie ligi za paywallem. Mniej zaangażowani kibice stracili z ligą wszelki kontakt. Nie mieli okazji choćby przez przypadek trafić na jakikolwiek jej mecz. Wydaje się, iż subskrypcja odcięła lidze szansę, by poszerzyć grono kibiców o tych, którzy MLS jeszcze mało znają.
Jeszcze inni winę za słabą oglądalność zrzucają na przesyt piłką nożną. Latem i jesienią kibice w USA mieli możliwość oglądania takiej liczby spotkań jak nigdy w historii.
Jaka by nie była przyczyna słabej oglądalności finału MLS to dla ligi potężny wizerunkowy cios. Zwłaszcza w kontekście ogromnego zainteresowania przejściem Messiego do Interu Miami. Ci, którzy przepowiadali świetlaną przyszłość piłce nożnej w USA, muszą zrewidować swoje przewidywania. choćby mundial, który ma się odbywać w 2026 r. na amerykańskich boiskach może kilka tu zmienić. Piłka nożna może się rozwijać jako fenomen regionalny, natomiast prawdziwymi meczami o mistrzostwo świata pozostaną dla przeciętnego Amerykanina: Super Bowl, World Series i finały NBA.