6:0, 6:0 dla Świątek, a tu nagle takie słowa Sabalenki

2 godzin temu
Iga Świątek w lipcu pokonała Amandę Anisimovą 6:0, 6:0 w finale Wimbledonu. Kibice oraz eksperci mówili wtedy nie tylko o deklasacji, ale wręcz blamażu i kompromitującej porażce Amerykanki. Teraz do tamtych wydarzeń wróciła Aryna Sabalenka. Okazuje się, iż Białorusinka w Londynie trzymała kciuki za rywalkę Świątek.
Amanda Anisimova to rówieśniczka Świątek. Tenisistki znają się jeszcze z czasów juniorskich, ale ich kariery w profesjonalnym tourze miały kompletnie inne tempo. Świątek już jako nastolatka została mistrzynią wielkoszlemową, a niedługo później awansowała na pierwsze miejsce w rankingu WTA. Anisimova potrzebowała kilku lat, żeby znaleźć się w ścisłej czołówce kobiecego tenisa, ale w tej chwili też jest zawodniczką, której obawiać musi się każdy.

REKLAMA







Zobacz wideo Adam Nawałka w Wieczystej Kraków? Kosecki: Są ambicje, ale nie wiem co na to trener



Sabalenka wróciła do finału Wimbledonu. To powiedziała o Anisimovej.
Amerykanka wygrała dwa ostatnie mecze ze Świątek - w WTA Finals oraz US Open. Jest to godne podziwu, biorąc pod uwagę, jak bolesna była dla niej porażka z naszą tenisistką w finale Wimbledonu. W trakcie ceremonii końcowej Anisimova zalała się łzami i z trudem przemawiała do kibiców. Przyznała wtedy, iż liczyła na znacznie lepszy występ - biorąc pod uwagę, iż na kortach w Londynie grała momentami na szalenie wysokim poziomie.
ZOBACZ TEŻ: Kafielnikow zaczął mówić o tenisistce wszech czasów. Oto co zrobił ze Świątek
W drodze do finału Amerykanka ograła m.in. Arynę Sabalenką w półfinale. Białorusinka doskonale pamięta tamto spotkanie. - Zagrała ze mną naprawdę świetny mecz, a potem przyszedł czas na finał Szlema. Kibicowałam jej, adekwatnie lubię ją jako osobę, dziewczynę. A jej historia też jest taka trudna. Naprawdę chciałam, żeby wygrała ten Szlem - powiedziała Sabalenka w podcaście Aleksandra Sokołowskiego.



Co ciekawe, Białorusinka sama niedługo później wygrała z Amerykanką w finale US Open. - Nie każdy jest w stanie tak chol**nie gwałtownie dojść do siebie po 0:6, 0:6. W trakcie finału US Open rozumiałam, iż ona może być bardzo zdenerwowana. Kiedy w niektórych momentach spotkania ze mną wygrywała, byłam bardzo szczęśliwa. Bo myślałam: Boże, nie chcę być osobą, która znowu tak łatwo z tobą wygra i znowu przejdziesz przez to samo - podsumowała pierwsza rakieta świata.
Idź do oryginalnego materiału