0:4! Upokorzyli Manchester City. Wielki kryzys Pepa Guardioli

2 godzin temu
Zdjęcie: screen TV


Czarna seria Manchesteru City trwa. Piłkarze Pepa Guardioli przegrali piąty mecz z rzędu, a tym razem ich pogromcami okazali się zawodnicy Tottenhamu. Londyńczycy zaskoczyli wszystkich na stadionie w Manchesterze i już po 20 minutach prowadzili 2:0. Po przerwie też nie pozwolili rywalom na zbyt wiele, a do tego dołożyli dwie kolejne bramki. Dla City to pierwsza domowa porażka w Premier League od 742 dni.
Manchester City niespodziewanie legitymował się serią czterech porażek z rzędu, a serię tę pod koniec października rozpoczęli właśnie piłkarze Tottenhamu. Wygrali z zespołem Pepa Guardioli 2:1 w ramach EFL Cup, a później sami ograli Aston Villę, ale przegrali z Galatsaray i Ipswich. Oba zespoły przed hitem Premier League zmagały się więc ze swoimi demonami.

REKLAMA







Zobacz wideo Oto sukcesor Michała Probierza? Kosecki: To fenomenalny trener i człowiek [To jest Sport.pl]



Tottenham zaskoczył Manchester City na ich stadionie. Co za wynik hitu Premier League
To piłkarze z Manchesteru byli faworytami starcia na własnym stadionie, ale Tottenham zaskoczył ich już w 13. minucie gry. Po długim podaniu na prawą stronę piłkę dobrze przyjął Dejan Kulusevski i zdecydował się na dośrodkowanie w pole karne. Tam wbiegał już James Maddison, który dostał dokładną piłkę na lewą nogę i bez przyjęcia pokonał Edersona.


Na tym się jednak nie skończyło, bo już siedem minut później Maddison przejął piłkę w okolicach pola karnego rywali, rozegrał z Heung-Min Sonem i otrzymał podanie zwrotne za plecy obrońców. Tym razem pomocnik stanął sam na sam z bramkarzem i zdecydował się na podcinkę, a ta była niezwykle dokładna i dała jego drużynie prowadzenie 2:0.
Manchester City nie prezentował się najlepiej, a w strugach deszczu Pep Guadiola tylko chodził przy linii i kręcił głową. Jego drużyna do przerwy nie zdołała zdobyć bramki, a po niej starała się atakować i nadziała się na kontratak rywali. Po szybkim wyjściu z akcją Dominik Solanke zgrał do Pedro Porro, a ten mocnym strzałem dał Tottenhamowi prowadzenie 3:0 już w 53. minucie gry.


Po stracie trzeciej bramki City ciągle atakowało, ale Erling Haaland trafiał w poprzeczkę, a Josko Gvardiol najpierw trafił w rywala w dobrej sytuacji, a kilka minut później posłał strzał wysoko nad poprzeczkę. W 65. minucie to londyńczycy mieli jednak lepszą okazję na kolejne trafienie, ale tym razem Ederson świetnie odbił uderzenie Kulusevskiego.



W kolejnych minutach swoje okazje mieli jeszcze Haaland, Gvardiol i De Bruyne, ale nie potrafili zmieścić piłki w siatce. To zemściło się na nich w doliczonym czasie gry, kiedy goście przeprowadzili ostatni i skuteczny kontratak. Tym razem piłkę przed pustą bramkę otrzymał Brennan Johson i bez problemów wpakował ją do siatki. Jego zespół wygrał więc 4:0.
Tym samym została przerwana seria bez porażki City na własnym stadionie w Premier League. Ostatni raz zawodnicy Guardioli oddali rywalom trzy punkty u siebie przed mundialem w 2022 roku - 12 listopada przegrali 1:2 z Brentford. Ich niepokonana seria trwała łącznie 52 mecze.
Forma Manchesteru City to nie najlepszy zwiastun przed nadchodzącym meczem Ligi Mistrzów z Feyenoordem Rotterdam. Piłkarze trenera Guardioli zajmują w prestiżowych rozgrywkach 10. miejsce i walczą o bezpośredni awans do 1/8 finału, gdzie dostanie się pierwszych osiem zespołów.
Manchester City - Tottenham 0:4 (0:2)
Idź do oryginalnego materiału